Poniżej udostępniam ciekawy artykuł przedstawiający jak wyglądały przygotowania i zaplecze części konnej Defilady Tysiąclecia, która miała miejsce 22 lipca 1966 na Placu Centralnym (ob. Plac Defilad) w Warszawie. Część konna wyróżniała się od części pieszej rzutu historycznego, jak i od całej defilady, tym że obstawiali ją pracownicy państwowych stadnin koni a nie żołnierze. Było to spowodowane tym, że Wojsko Polskie nie posiadało koni ani jeźdźców.
Już na początku roku 1966 rozpoczęły się przygotowania do tego wyjątkowego przedsięwzięcia. Tworzono zespoły z oficerów wysokich stopni odpowiedzialnych za poszczególne działy przygotowań do wielkiej defilady. Za część historyczną odpowiedzialni, w pierwszej fazie przygotowań byli: gen. bryg. Zbigniew Szydłowski i płk Stanisław Korman z Głównego Zarządu Politycznego Wojska Polskiego, płk Kazimierz Konieczny – dyrektor Muzeum Wojska Polskiego, płk Karol Linder – specjalista od dawnej broni i barwy i płk Kazimierz Magnowski – kierownik Centralnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego.
Przewidziano, że w pieszych oddziałach historycznych wystąpią podchorążowie Oficerskiej Szkoły Łączności. Natomiast po konie do historycznych oddziałów konnych i jeźdźców, których wojsko nie miało, zwrócono się do Ministerstwa, któremu podlegały stada ogierów i stadniny koni.
Ponieważ organizatorom zależało na wierności ubiorów i uzbrojenia historycznego, główne zadania spadło na znawców tych realiów – muzealników, a następnie na wykonawców kopii tych wszystkich przedmiotów w jakich i z jakimi mieli wystąpić odgrywający rolę dawnych wojów, rycerzy i żołnierzy na paradzie. Do zespołu ekspertów przygotowujących dokumentację „rzutu historycznego”, która po opracowaniu liczyła 2500 stron maszynopisu (!) zostali powołani z Muzeum Wojska Polskiego: płk Kazimierz Konieczny, płk Karol Linder, mgr Jerzy Czarkowski, mgr Piotr Unger, Aleksander Czerwiński.
Przygotowanie „Historycznego Rzutu Konnego” powierzono pracownikom Państwowych Stad Ogierów, a to Dowództwu Zgrupowania Defiladowego, na którego czele stał gen. dyw. Jagas, a bezpośrednimi zwierzchnikami „Rzutu Historycznego” byli płk Sieradzan i ppłk Ryszard Skowron. Zjednoczenie Hodowli Zwierząt Zarodowych wyznaczyło na komendanta „Historycznego Rzutu Konnego” dyrektora Stada Ogierów Łobez Marka Roszczynialskiego, w 1939 roku oficera Pułku 4 Ułanów Zaniemeńskich, a po wojnie służącego w 1 Warszawskiej Dywizji Kawalerii LWP. On to zaproponował władzom wojskowym schemat organizacyjny całego zgrupowania konnego, który został zaakceptowany. Przypominał organizację szwadronu kawalerii.
Na miesiąc przed defiladą, która miała się odbyć 22 lipca, zjechali się do Warszawy wyznaczeni przez niektóre stada ogierów ich pracownicy – dobrzy jeźdźcy i wybrane ogiery, odpowiednie do poszczególnych oddziałów. Dla „wojów Chrobrego” ogiery pogrubione typu Sokólskiego maści gniadej i kasztanowatej z SO Kętrzyn. Jeden ogier bułany dla wodza z SO Braniewo. Masztalerze do tego oddziału z SO Książno i Braniewo. Dla rycerzy spod Grunwaldu masztalerze i ogiery śląskie maści ciemnogniadej i karej z SO Książno. Do husarii masztalerze z SO Łobez i Starogard, a ogiery masywne wielkopolskie gniade i kasztanowate oraz jeden siwy ze Starogardu. Masztalerze i ogiery dla Kawalerii Narodowej i ułanów Księstwa Warszawskiego ze Stad w Sierakowie i Gnieźnie. Ogiery wielkopolskie gniade i kasztanowate, dla dowódców kary i siwy. Dla ułanów z roku 1939 masztalerze i ogiery wielkopolskie maści kasztanowatej z Gniezna. Dla kawalerii z roku 1945 masztalerze i ogiery wielkopolskie, gniade ze stada w Sierakowie.
Oddział konny oprócz dowódcy miał trzech zastępców: 1-szy to kwatermistrz – dyrektor Edward Michalewicz ze Stada Ogierów w Kętrzynie, 2-gi – oficer furażowy – dyrektor Stada Ogierów Książno Władysław Ficek (dopiero później zmieniono nazwę na Książ), 3-ci – kierownik kancelarii – inż. Zygmunt Chrzanowski ze Stada Sieraków. Szefem szwadronu został koniuszy Stada Ogierów w Gnieźnie Zygmunt Szymoniak. Szwadron podzielono na sześć drużyn historycznych. Każda z nich różniła się stylem jazdy, innym wyposażeniem, innymi rzędami, a więc i innym dosiadem, którego uczestnicy danej drużyny musieli się nauczyć.
I drużyna – woje Bolesława Chrobrego, II – rycerze spod Grunwaldu, III – husaria, IV drużyna – Kawaleria Narodowa i ułani Księstwa Warszawskiego, V – ułani z roku 1939 i VI – kawaleria z roku 1945.
Zgrupowanie było zlokalizowane koko lotniska na Okęciu w Warszawie. Konie stały w specjalnie na ten cel zbudowanych stajniach, a masztalerze mieszkali w namiotach. Jak wspominał w swoim sprawozdaniu Marek Roszczynialski: „Zaczęły obowiązywać porządek i dyscyplina jak w wojsku. Wszystkie czynności wyliczone z zegarkiem w ręku: godz. 5:00 pobudka, godz. 5:10 – przemarsz oddziałem zwartym do stajni na obrządek. Następnie powrót. Słanie łóżek. Apel poranny. Zwartym oddziałem z menażkami po śniadanie. Powrót. Zbiórka na ćwiczenia. Powrót. Zbiórka do stajni. Zbiórka na obiad. Spanie. Zwózka siana, słomy do stajni. Cięcie sieczki. Pobieranie zbroi historycznych. I znów wieczorny obrządek stajenny. Odczytanie rozkazu dziennego. Kolacja. Spać. Wyjście z obozu naturalnie tylko za przepustką.
Tak z grubsza wyglądał dzień powszedni w obozie. Do takiego rygoru początkowo trudno się było przyzwyczaić. Po kilku dniach jednak szwadron robił wrażenie zawodowego wojska. […]
Opracowany program szkolenia przewidywał, by w pierwszym okresie przygotowawczym zwrócić specjalną uwagę na podjeżdżenie koni. Ogiery bowiem zabrane niedawno z punktów kopulacyjnych były rozdrażnione, krnąbrne i złośliwe. Należało przy tym nie zapominać o systematycznym wyrabianiu kondycji marszowej u koni, o przyzwyczajaniu ogierów do szyków zwartych, o przyzwyczajaniu do lanc z proporcami, do chrzęstu zbroi, do widoku czołgów, ryku motorów, warkotu werbli, orkiestry, zgiełku ulicznego, tłumu, braw i wiwatów. W odniesieniu do ludzi należało ujednolicić dosiad jeźdźca i prowadzenie konia, naukę równania w szyku zwartym, formowanie szyków kawaleryjskich pieszo i konno, chwyty bronią itp.
Drugi okres przewidywał stopniowe przyzwyczajanie ludzi i koni do historycznych rzędów i zbroi oraz wypracowanie stylizowanego dosiadu, różnego dla wszystkich okresów historycznych. […]
Mozolną pracą masztalerze przyswajali sobie powoli i takie umiejętności. Ogiery stopniowo uspokajały się. Jeźdźcy nabierali doświadczenia, sprawności i – co ważne – odporności psychicznej.
W końcu próba generalna. W nocy. Na Placu Defilad w Warszawie. Wypadła nieźle. Niepokojącym tylko był fakt odsednienia dość dużej liczby koni. Trasa samego tylko domarszu wynosiła ponad 16 kilometrów. Groziło zdekompletowaniem tej, czy innej drużyny. Otrzymaliśmy więc dodatkową rezerwę z PSO Bogusławice.”
Podczas defilady oddziały konne były przedzielane oddziałami pieszymi i konie cały czas maszerowały stępem robiąc ogółem tego dnia około 40 km w 40-stopniowym upale. Entuzjazm tłumów i owacje były rekompensatą za wysiłek i zmęczenie.
Nie wszystkie oddziały konne, zresztą tak jak i piesze, miały taki sam stan ilościowy. Pierwsza drużyna „wojów Chrobrego” liczyła 16 koni. Wszystkie oddziały konne jechały trójkami, z dowódcą na czele, a piesze maszerowały ósemkami. „Wojów” prowadził koniuszy Stada w Kętrzynie Janusz Cywiński. Drużyna „rycerzy spod Grunwaldu” liczyła 13 koni, a prowadził ją koniuszy ze Stada Ogierów w Książnie Władysław Adamczak. Oddział „husarii” miał 16 koni. Nie udało się ustalić po latach, kto prowadził. „Kawaleria Narodowa” jechała w 10 koni, prowadził ją koniuszy z Gniezna Zygmunt Szymoniak. „Ułanów Księstwa Warszawskiego” było też tylko 10, a dowodził nimi masztalerz ze Stada w Sierakowie, były wachmistrz 15 Pułku Ułanów Poznańskich Henryk Jaskóła. ”Ułanów z roku 1939” w barwach 2 Pułku Ułanów Grochowskich im. gen. Józefa Dwernickiego było 19, a prowadził ich były oficer zawodowy kawalerii, dyrektor Stada Ogierów Łobez Marek Roszczynialski. Ostatnim oddziałem konnym w defiladzie byli „ułani 3 Pułku Ułanów” Warszawskiej Dywizji Kawalerii Ludowego Wojska Polskiego. Było ich też 19. Prowadził oddział inż. Zygmunt Chrzanowski, starszy zootechnik ze Stada Ogierów w Sierakowie, były żołnierz oddziału 1 Pułku Szwoleżerów Armii Krajowej.
Spontaniczne wiwaty Warszawiaków na widok oddziałów konnych na ulicach Stolicy w roku 1966, po latach braku takich widoków, były dowodem na to, że sentyment społeczeństwa polskiego dla polskiej jazdy nie był przemijający lecz jest w narodzie głęboko zakorzeniony. Oby tak było zawsze.
Lesław Kukawski
Źródło: Nowy Przegląd Kawaleryjski, 2006
Ożywiona historia
W tym roku mija równe 40 lat od uroczystości w Warszawie, znanych pod nazwą Defilada Tysiąclecia, w której przed oddziałami Wojaka Polskiego różnych rodzajów broni przechodziły ulicami Warszawy oddziały symbolizujące różne okresy naszej historii. Wojowie Chrobrego, rycerstwo spod Grunwaldu, piechota wybraniecka i husaria, Kawaleria Narodowa, wojsko Księstwa Warszawskiego i Królestwa Polskiego, Wojsko Polskie II Rzeczypospolitej i oddziały z 1945 roku. Łącznie przed mieszkańcami Warszawy i odbierającymi defiladę władzami partyjnymi i rządowymi PRL przeszło 593 ludzi w tzw. „rzucie historycznym”. W tym 103 jeźdźców w ubiorach żołnierzy polskich z różnych wieków.Już na początku roku 1966 rozpoczęły się przygotowania do tego wyjątkowego przedsięwzięcia. Tworzono zespoły z oficerów wysokich stopni odpowiedzialnych za poszczególne działy przygotowań do wielkiej defilady. Za część historyczną odpowiedzialni, w pierwszej fazie przygotowań byli: gen. bryg. Zbigniew Szydłowski i płk Stanisław Korman z Głównego Zarządu Politycznego Wojska Polskiego, płk Kazimierz Konieczny – dyrektor Muzeum Wojska Polskiego, płk Karol Linder – specjalista od dawnej broni i barwy i płk Kazimierz Magnowski – kierownik Centralnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego.
Przewidziano, że w pieszych oddziałach historycznych wystąpią podchorążowie Oficerskiej Szkoły Łączności. Natomiast po konie do historycznych oddziałów konnych i jeźdźców, których wojsko nie miało, zwrócono się do Ministerstwa, któremu podlegały stada ogierów i stadniny koni.
Ponieważ organizatorom zależało na wierności ubiorów i uzbrojenia historycznego, główne zadania spadło na znawców tych realiów – muzealników, a następnie na wykonawców kopii tych wszystkich przedmiotów w jakich i z jakimi mieli wystąpić odgrywający rolę dawnych wojów, rycerzy i żołnierzy na paradzie. Do zespołu ekspertów przygotowujących dokumentację „rzutu historycznego”, która po opracowaniu liczyła 2500 stron maszynopisu (!) zostali powołani z Muzeum Wojska Polskiego: płk Kazimierz Konieczny, płk Karol Linder, mgr Jerzy Czarkowski, mgr Piotr Unger, Aleksander Czerwiński.
Przygotowanie „Historycznego Rzutu Konnego” powierzono pracownikom Państwowych Stad Ogierów, a to Dowództwu Zgrupowania Defiladowego, na którego czele stał gen. dyw. Jagas, a bezpośrednimi zwierzchnikami „Rzutu Historycznego” byli płk Sieradzan i ppłk Ryszard Skowron. Zjednoczenie Hodowli Zwierząt Zarodowych wyznaczyło na komendanta „Historycznego Rzutu Konnego” dyrektora Stada Ogierów Łobez Marka Roszczynialskiego, w 1939 roku oficera Pułku 4 Ułanów Zaniemeńskich, a po wojnie służącego w 1 Warszawskiej Dywizji Kawalerii LWP. On to zaproponował władzom wojskowym schemat organizacyjny całego zgrupowania konnego, który został zaakceptowany. Przypominał organizację szwadronu kawalerii.
Na miesiąc przed defiladą, która miała się odbyć 22 lipca, zjechali się do Warszawy wyznaczeni przez niektóre stada ogierów ich pracownicy – dobrzy jeźdźcy i wybrane ogiery, odpowiednie do poszczególnych oddziałów. Dla „wojów Chrobrego” ogiery pogrubione typu Sokólskiego maści gniadej i kasztanowatej z SO Kętrzyn. Jeden ogier bułany dla wodza z SO Braniewo. Masztalerze do tego oddziału z SO Książno i Braniewo. Dla rycerzy spod Grunwaldu masztalerze i ogiery śląskie maści ciemnogniadej i karej z SO Książno. Do husarii masztalerze z SO Łobez i Starogard, a ogiery masywne wielkopolskie gniade i kasztanowate oraz jeden siwy ze Starogardu. Masztalerze i ogiery dla Kawalerii Narodowej i ułanów Księstwa Warszawskiego ze Stad w Sierakowie i Gnieźnie. Ogiery wielkopolskie gniade i kasztanowate, dla dowódców kary i siwy. Dla ułanów z roku 1939 masztalerze i ogiery wielkopolskie maści kasztanowatej z Gniezna. Dla kawalerii z roku 1945 masztalerze i ogiery wielkopolskie, gniade ze stada w Sierakowie.
Oddział konny oprócz dowódcy miał trzech zastępców: 1-szy to kwatermistrz – dyrektor Edward Michalewicz ze Stada Ogierów w Kętrzynie, 2-gi – oficer furażowy – dyrektor Stada Ogierów Książno Władysław Ficek (dopiero później zmieniono nazwę na Książ), 3-ci – kierownik kancelarii – inż. Zygmunt Chrzanowski ze Stada Sieraków. Szefem szwadronu został koniuszy Stada Ogierów w Gnieźnie Zygmunt Szymoniak. Szwadron podzielono na sześć drużyn historycznych. Każda z nich różniła się stylem jazdy, innym wyposażeniem, innymi rzędami, a więc i innym dosiadem, którego uczestnicy danej drużyny musieli się nauczyć.
I drużyna – woje Bolesława Chrobrego, II – rycerze spod Grunwaldu, III – husaria, IV drużyna – Kawaleria Narodowa i ułani Księstwa Warszawskiego, V – ułani z roku 1939 i VI – kawaleria z roku 1945.
Zgrupowanie było zlokalizowane koko lotniska na Okęciu w Warszawie. Konie stały w specjalnie na ten cel zbudowanych stajniach, a masztalerze mieszkali w namiotach. Jak wspominał w swoim sprawozdaniu Marek Roszczynialski: „Zaczęły obowiązywać porządek i dyscyplina jak w wojsku. Wszystkie czynności wyliczone z zegarkiem w ręku: godz. 5:00 pobudka, godz. 5:10 – przemarsz oddziałem zwartym do stajni na obrządek. Następnie powrót. Słanie łóżek. Apel poranny. Zwartym oddziałem z menażkami po śniadanie. Powrót. Zbiórka na ćwiczenia. Powrót. Zbiórka do stajni. Zbiórka na obiad. Spanie. Zwózka siana, słomy do stajni. Cięcie sieczki. Pobieranie zbroi historycznych. I znów wieczorny obrządek stajenny. Odczytanie rozkazu dziennego. Kolacja. Spać. Wyjście z obozu naturalnie tylko za przepustką.
Tak z grubsza wyglądał dzień powszedni w obozie. Do takiego rygoru początkowo trudno się było przyzwyczaić. Po kilku dniach jednak szwadron robił wrażenie zawodowego wojska. […]
Opracowany program szkolenia przewidywał, by w pierwszym okresie przygotowawczym zwrócić specjalną uwagę na podjeżdżenie koni. Ogiery bowiem zabrane niedawno z punktów kopulacyjnych były rozdrażnione, krnąbrne i złośliwe. Należało przy tym nie zapominać o systematycznym wyrabianiu kondycji marszowej u koni, o przyzwyczajaniu ogierów do szyków zwartych, o przyzwyczajaniu do lanc z proporcami, do chrzęstu zbroi, do widoku czołgów, ryku motorów, warkotu werbli, orkiestry, zgiełku ulicznego, tłumu, braw i wiwatów. W odniesieniu do ludzi należało ujednolicić dosiad jeźdźca i prowadzenie konia, naukę równania w szyku zwartym, formowanie szyków kawaleryjskich pieszo i konno, chwyty bronią itp.
Drugi okres przewidywał stopniowe przyzwyczajanie ludzi i koni do historycznych rzędów i zbroi oraz wypracowanie stylizowanego dosiadu, różnego dla wszystkich okresów historycznych. […]
Mozolną pracą masztalerze przyswajali sobie powoli i takie umiejętności. Ogiery stopniowo uspokajały się. Jeźdźcy nabierali doświadczenia, sprawności i – co ważne – odporności psychicznej.
W końcu próba generalna. W nocy. Na Placu Defilad w Warszawie. Wypadła nieźle. Niepokojącym tylko był fakt odsednienia dość dużej liczby koni. Trasa samego tylko domarszu wynosiła ponad 16 kilometrów. Groziło zdekompletowaniem tej, czy innej drużyny. Otrzymaliśmy więc dodatkową rezerwę z PSO Bogusławice.”
Podczas defilady oddziały konne były przedzielane oddziałami pieszymi i konie cały czas maszerowały stępem robiąc ogółem tego dnia około 40 km w 40-stopniowym upale. Entuzjazm tłumów i owacje były rekompensatą za wysiłek i zmęczenie.
Nie wszystkie oddziały konne, zresztą tak jak i piesze, miały taki sam stan ilościowy. Pierwsza drużyna „wojów Chrobrego” liczyła 16 koni. Wszystkie oddziały konne jechały trójkami, z dowódcą na czele, a piesze maszerowały ósemkami. „Wojów” prowadził koniuszy Stada w Kętrzynie Janusz Cywiński. Drużyna „rycerzy spod Grunwaldu” liczyła 13 koni, a prowadził ją koniuszy ze Stada Ogierów w Książnie Władysław Adamczak. Oddział „husarii” miał 16 koni. Nie udało się ustalić po latach, kto prowadził. „Kawaleria Narodowa” jechała w 10 koni, prowadził ją koniuszy z Gniezna Zygmunt Szymoniak. „Ułanów Księstwa Warszawskiego” było też tylko 10, a dowodził nimi masztalerz ze Stada w Sierakowie, były wachmistrz 15 Pułku Ułanów Poznańskich Henryk Jaskóła. ”Ułanów z roku 1939” w barwach 2 Pułku Ułanów Grochowskich im. gen. Józefa Dwernickiego było 19, a prowadził ich były oficer zawodowy kawalerii, dyrektor Stada Ogierów Łobez Marek Roszczynialski. Ostatnim oddziałem konnym w defiladzie byli „ułani 3 Pułku Ułanów” Warszawskiej Dywizji Kawalerii Ludowego Wojska Polskiego. Było ich też 19. Prowadził oddział inż. Zygmunt Chrzanowski, starszy zootechnik ze Stada Ogierów w Sierakowie, były żołnierz oddziału 1 Pułku Szwoleżerów Armii Krajowej.
Spontaniczne wiwaty Warszawiaków na widok oddziałów konnych na ulicach Stolicy w roku 1966, po latach braku takich widoków, były dowodem na to, że sentyment społeczeństwa polskiego dla polskiej jazdy nie był przemijający lecz jest w narodzie głęboko zakorzeniony. Oby tak było zawsze.
Lesław Kukawski
Źródło: Nowy Przegląd Kawaleryjski, 2006