Wprawny obserwator Konkursu Piosenki Eurowizji od razu mógł wyłapać, że coś dziwnego stało się z głosami jury z Białorusi, które nie przyznało żadnych punktów Rosji, co się nigdy w dziejach nie zdarzało. W rzeczywistości to nie były głosy jury z Białorusi, tylko „zapomniano” o tym powiedzieć widzom.
Jury z Białorusi złamało zasady Konkursu Piosenki Eurowizji ujawniając przed finałem częściowo wyniki głosowania w półfinałach. Wobec tego Europejska Unia Nadawców odwołała białoruskie jury, przez co ich głos nie był brany pod uwagę w finale.
Podczas oglądania finału Konkursu Piosenki Eurowizji gołym okiem było widać, że z tymi głosami coś nie tak. Zasiliły one punktami najgorsze występy, a najwyższą ocenę 12 punktów dostał Izrael, dla którego były to jedyne punkty w całym finale. No i najważniejsze, że żadnych punktów nie dostała Rosja, mimo że Białoruś zawsze głosuje na Rosję dając im najwyższą ocenę lub przynajmniej jedną z największych. W rzeczywistości nie były to głosy jury, a „zagregowany wynik zatwierdzony przez audytorów”.
Dlaczego jednak nie powiadomiono o tym widzów? Podczas oglądania nie padło o tym żadne zdanie. W pierwotnym przekazie białoruska prezenterka telewizyjna ogłasza wynik jakby to były wyniki białoruskiego jury. Także polski komentator, Artur Dariusz Orzech, słowem nie wspomniał o tym, że pokazywany wynik nie jest wynikiem jury Białorusi.
Białoruś została więc przedstawiona niewtajemniczonym widzom tak, jakby głosowała zupełnie inaczej niż reszta świata. Przypisywanie Białorusi głosów nie pochodzących w rzeczywistości od tego kraju jest po prostu oszustwem.
Przy okazji wyszło, że przy głosowaniu doradzają kapitaliści z Ernest & Jang.
Jury z Białorusi złamało zasady Konkursu Piosenki Eurowizji ujawniając przed finałem częściowo wyniki głosowania w półfinałach. Wobec tego Europejska Unia Nadawców odwołała białoruskie jury, przez co ich głos nie był brany pod uwagę w finale.
Podczas oglądania finału Konkursu Piosenki Eurowizji gołym okiem było widać, że z tymi głosami coś nie tak. Zasiliły one punktami najgorsze występy, a najwyższą ocenę 12 punktów dostał Izrael, dla którego były to jedyne punkty w całym finale. No i najważniejsze, że żadnych punktów nie dostała Rosja, mimo że Białoruś zawsze głosuje na Rosję dając im najwyższą ocenę lub przynajmniej jedną z największych. W rzeczywistości nie były to głosy jury, a „zagregowany wynik zatwierdzony przez audytorów”.
Dlaczego jednak nie powiadomiono o tym widzów? Podczas oglądania nie padło o tym żadne zdanie. W pierwotnym przekazie białoruska prezenterka telewizyjna ogłasza wynik jakby to były wyniki białoruskiego jury. Także polski komentator, Artur Dariusz Orzech, słowem nie wspomniał o tym, że pokazywany wynik nie jest wynikiem jury Białorusi.
Białoruś została więc przedstawiona niewtajemniczonym widzom tak, jakby głosowała zupełnie inaczej niż reszta świata. Przypisywanie Białorusi głosów nie pochodzących w rzeczywistości od tego kraju jest po prostu oszustwem.
Aktualizacja 23.05.2019 17:37
Jednak kompromitacja Europejskiej Unii Nadawców jest jeszcze większa. Po kilku dniach od zakończenia finału Eurowizji przyznano się do błędu wobec Białorusi i podano nowe „zagregowane wyniki”, które zmieniają wynik konkursu Eurowizji. Zwycięzca pozostaje ten sam, ale niektóre inne kraje zmieniają pozycje o 1-2. Jednak w dalszym ciągu głosy przypisane do Białorusi wypaczają cały wynik, gdyż np. wielce nieprawdopodobne jest by Rosja otrzymała od Białorusi tylko 1 punkt.Przy okazji wyszło, że przy głosowaniu doradzają kapitaliści z Ernest & Jang.