W środkach głównego ścieku ukuto przeświadczenie, że podczas rządów Prawa i Sprawiedliwości łamana jest ustawa zasadnicza – Konstytucja RP. Zupełne pomija się, że Konstytucja była łamana już wcześniej i to wcale nie mniej widowiskowo. Czy w ogóle jest sens bronić Konstytucji?
Na zdjęciu: Anita Katarzyna Sowińska, posełka Lewicy, podczas ślubowania 12 listopada 2019 rozwinęła szalik z napisem w obronie Konstytucji.
Źródło: Sejm RP, JuTube
Konstytucję, jeszcze tę poprzednią, złamano już na samym początku tworzenia III Rzeczpospolitej. W 1989 roku uchwalano ustawy wchodzące w skład Planu Balcerowicza. Ich podejmowanie było sprzeczne z Konstytucją. Zgodnie z ówczesną Konstytucją, i to jej pierwszym przepisem, Polska była wówczas państwem socjalistycznym (art. 1. ust. 1.). Według innego przepisu Konstytucji, podstawę ustroju społeczno-gospodarczego stanowił socjalistyczny system gospodarczy, oparty na uspołecznionych środkach produkcji i socjalistycznych stosunkach produkcji. Praca była konstytucyjnie prawem, obowiązkiem i sprawą honoru każdego obywatela, każdemu zapewniano prawo do pracy. Uchwalanie ustaw Planu Balcerowicza, które wprowadzały rozwiązania kapitalistyczne, umożliwiały prywatyzację i znosiły obowiązek pracy wprowadzając bezrobocie, było sprzeczne z Konstytucją.
Dzisiaj w ogóle się nie mówi że wówczas złamano Konstytucję, a Leszek Henryk Wacławowicz Balcerowicz chodzi wolno.
W 1999 roku zniesiono dotychczasowy układ budżetowy finansowania służby zdrowia, zastępując go układem składkowo-budżetowym. W wyniku tej zmiany finansowanie służby zdrowia zostało uzależnione od odprowadzanych składek, a przełożyło się to na stopniowe wprowadzenie limitów przyjęć i narastających kolejek. Stoi to w sprzeczności z Konstytucją, zgodnie z którą (art. 68. ust. 2.):
Obywatelom, niezależnie od ich sytuacji materialnej, władze publiczne zapewniają równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych.
Wprowadzenie kolejek w służbie zdrowia, spowodowanych wyłącznie przez niedobór środków pieniężnych przeznaczanych na świadczenia opieki zdrowotnej, oznacza że władze nie wywiązują się w pełni z obowiązku zapewnienia dostępu do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych. Dodatkowo dane jednoznacznie wskazują, że osoby uboższe mają utrudniony dostęp do służby zdrowia, a przez to żyją krócej, co stanowi dowód że dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej nie jest równy niezależnie od sytuacji materialnej obywatela.
Mimo to nikt dzisiaj nie ściga wszystkich rządów po 1999 roku za wprowadzenie i utrzymywanie kolejek w służbie zdrowia, mimo że jednoznacznie oznacza to łamanie Konstytucji.
W 2002 roku wysłano Siły Zbrojne Polski do Afganistanu, a w 2003 roku do Iraku. Było to w oczywisty sposób sprzeczne z Konstytucją, która w jasny sposób określa przeznaczenie Sił Zbrojnych (art. 26. ust. 1.):
Siły Zbrojne Rzeczypospolitej Polskiej służą ochronie niepodległości państwa i niepodzielności jego terytorium oraz zapewnieniu bezpieczeństwa i nienaruszalności jego granic.
Czy w Iraku lub Afganistanie Siły Zbrojne RP służyły temu? Nie! W żaden sposób ich udział w najeździe na Irak i Afganistan nie wyczerpywał nakazanemu konstytucyjnie służeniu ochronie Polski i jej terytorium, nie był związany z bezpieczeństwem i nienaruszalnością granic Polski.
Od 2006 roku Siły Zbrojne RP regularnie co 2-3 lata biorą udział w misji ochrony przestrzeni powietrznej krajów bałtyckich, tj. Baltic Air Policing na Litwie, Łotwie i w Estonii. Misja ta skierowana jest przeciwko Rosji ze strony Stanów Zjednoczonych. Także ta misja, jak i inne, np. w Kosowie, są sprzeczne z konstytucyjnym przeznaczeniem Sił Zbrojnych. Mimo ich oczywistego bezsensu są one jednak mniej pokazowe niż napaści na Irak i Afganistan, które szczególnie łamią Konstytucję.
Mimo to nikt nie dąży do ukarania rządów wysyłających i utrzymujących polskich żołnierzy w Iraku i Afganistanie.
W Konstytucji z 1997 roku znajduje się też przepis nakazujący przeciwdziałanie bezdomności (art. 75. ust. 1.):
Władze publiczne prowadzą politykę sprzyjającą zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych obywateli, w szczególności przeciwdziałają bezdomności […].
Poziom bezdomności jeśli już maleje, to są to niewielkie zmiany. Stanowi to jednoznaczny dowód, że władze publiczne nie przeciwdziałają bezdomności, mimo że nakazuje im to Konstytucja. Warto zwrócić uwagę, że prowadzenie noclegowni, jadłodajni, łaźni, pralni, świetlic, ogrzewalni czy innych punktów pomocy dla bezdomnych trudno uznać za przeciwdziałanie bezdomności, bo przecież działania te nie przeciwdziałają bezdomności, a jedynie niwelują skutki bezdomności.
Mimo to żadne władze nie zostały ukarane za łamanie konstytucji.
To tylko kilka przykładów z okresu przed obecnymi rządami PiS-u, z pewnością można się ich doszukać więcej. Łamanie Konstytucji przez rząd PiS-u jest między innymi następstwem tego, że dotąd nie wprowadzono mechanizmów zabezpieczających wykonywanie przepisów Konstytucji. Wpływa to także na łamanie Konstytucji również przez Sąd Najwyższy, który bez żadnych sensownych podstaw prawnych „zawiesił” stosowanie ustawy czy też podważył prawność innego sądu. Nie wprowadzono mechanizmów zabezpieczających przestrzeganie Konstytucji, bo nie było to także w interesie wcześniejszych rządów, także dopuszczających się łamania Konstytucji.
Czy w ogóle jest sens bronić obecnej Konstytucji? Spór o łamanie Konstytucji przypomina spór o „wolne sądy”. Jest to spór pomiędzy jednym naszym wrogiem a drugim. Wolne sądy przez lata wydawały niesprawiedliwe wyroki i dopuszczały się łamania prawo. Sprawiedliwość była w zasięgu tylko niewielkiej, uprzywilejowanej części społeczeństwa i to w sposób rozumiany przez tę część, bo sami sędziowie też do tej części społeczeństwa się zaliczają. Nie ma więc czego bronić przed PiS-em. Podobnie rzecz ma się w przypadku Konstytucji.
Ogrom przepisów Konstytucji jest życzeniowy, a nie stanowiący. Ot, weźmy np. zapewnienie każdemu wolności poruszania się po terytorium Rzeczypospolitej Polskiej (art. 52. ust. 1.). Jest to wolność iluzoryczna, skoro szacuje się że 13,8 mln obywateli nie ma dostępu do komunikacji publicznej. Można więc poruszać się wyłącznie pieszo lub rowerem, narażając się na zamordowanie przez większość kierowców, którzy przekraczają prędkość. No ewentualnie trzeba kupić samochód. Konstytucja daje więc prawo obywatelowi, z którego to prawa i tak nie ma jak w dużej mierze skorzystać. Wiele przepisów dających prawa zawiera też odniesienia do ustaw, gdzie te prawa mogą być swobodnie kształtowane. Mamy np. ochronę jako konsumenci, użytkownicy i najemcy przed działaniami zagrażającymi naszemu zdrowiu, prywatności i bezpieczeństwu oraz przed nieuczciwymi praktykami rynkowymi (art. 76.). Na końcu przepisu jest jednak zdanie: „Zakres tej ochrony określa ustawa.”
Ponadto, Konstytucja zawiera przepisy ustanawiające ustrój kapitalistyczny. Stanowi, że podstawę ustroju gospodarczego Polski stanowi społeczna gospodarcza rynkowa (art. 20.). Społeczna gospodarka rynkowa jest pojęciem nie mającym swojego określenia. Według Konstytucji ma być oparta m.in. na wolności działalności gospodarczej i własności prywatnej. Gdzie tu więc jej społeczność? Z naukowego punktu widzenia nie ma czegoś takiego jak społeczna gospodarka rynkowa. Konstytucja sankcjonuje w ten sposób kapitalizm. Ustawa np. uspołeczniająca znaczącą część banków może na podstawie tego przepisu być uznana za sprzeczna z Konstytucją.
Konstytucja zawiera też przepisy wykluczające siebie nawzajem. Według Konstytucji „kościoły i inne związki wyznaniowe są równouprawnione” (art. 25. ust. 1.). Niżej, w ustępie 4. Konstytucja sama sobie przeczy, nakazując określenie stosunków z Kościołem Katolickim w umowie międzynarodowej ze Stolicą Apostolską, a więc stawia Kościół Katolicki nierówno z innymi kościołami.
Już w przedmowie do Konstytucji mamy stronnicze stwierdzenia, że w 1989 roku odzyskaliśmy możliwość suwerennego i demokratycznego stanowienia o losie Ojczyzny, a Bóg jest źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna. Z kolei osławiony art. 13. zrównuje komunizm z nazizmem i faszyzmem.
Niektórzy posuwają się też do obrony zasady trójpodziału władzy zapisanego w Konstytucji. To także błąd, bo trójpodział władzy nie jest w pełni możliwy do zastosowania, a wręcz może być szkodliwy dla społeczeństwa. W Polsce Ludowej zamiast niego była zasada jednolitości władzy państwowej, dzięki czemu zarówno sądy, organy władzy wykonawczej i Sejm wspólnie działały na rzecz ludu pracującego. Nie może być tak, że sądy ustalają np. wykładnię prawa inną niż zamierzona przez ustawodawcę, ze szkodą dla interesu społecznego. Oczywiście jednolitość władzy państwowej w wykonaniu PiS-u wyglądałaby tragicznie, ale to osobna sprawa.
Wszystko to powoduje, że nie ma czego bronić. Jeżeli Lewica chce bronić obecnej Konstytucji, to pozostaje ją skrytykować. Zamiast tego należy pracować nad całkowitą zmianą ustroju, gdzie będzie nowa konstytucja, znacznie rozszerzająca prawa obywateli, zabezpieczająca zdobycze ludu pracującego i jasno przedstawiająca obowiązki państwa w zapewnianiu Narodowi Polskiemu pracy, wypoczynku, zdrowia, oświaty, mieszkalnictwa, kultury.
Na zdjęciu: Anita Katarzyna Sowińska, posełka Lewicy, podczas ślubowania 12 listopada 2019 rozwinęła szalik z napisem w obronie Konstytucji.
Źródło: Sejm RP, JuTube
Konstytucję, jeszcze tę poprzednią, złamano już na samym początku tworzenia III Rzeczpospolitej. W 1989 roku uchwalano ustawy wchodzące w skład Planu Balcerowicza. Ich podejmowanie było sprzeczne z Konstytucją. Zgodnie z ówczesną Konstytucją, i to jej pierwszym przepisem, Polska była wówczas państwem socjalistycznym (art. 1. ust. 1.). Według innego przepisu Konstytucji, podstawę ustroju społeczno-gospodarczego stanowił socjalistyczny system gospodarczy, oparty na uspołecznionych środkach produkcji i socjalistycznych stosunkach produkcji. Praca była konstytucyjnie prawem, obowiązkiem i sprawą honoru każdego obywatela, każdemu zapewniano prawo do pracy. Uchwalanie ustaw Planu Balcerowicza, które wprowadzały rozwiązania kapitalistyczne, umożliwiały prywatyzację i znosiły obowiązek pracy wprowadzając bezrobocie, było sprzeczne z Konstytucją.
Dzisiaj w ogóle się nie mówi że wówczas złamano Konstytucję, a Leszek Henryk Wacławowicz Balcerowicz chodzi wolno.
W 1999 roku zniesiono dotychczasowy układ budżetowy finansowania służby zdrowia, zastępując go układem składkowo-budżetowym. W wyniku tej zmiany finansowanie służby zdrowia zostało uzależnione od odprowadzanych składek, a przełożyło się to na stopniowe wprowadzenie limitów przyjęć i narastających kolejek. Stoi to w sprzeczności z Konstytucją, zgodnie z którą (art. 68. ust. 2.):
Obywatelom, niezależnie od ich sytuacji materialnej, władze publiczne zapewniają równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych.
Wprowadzenie kolejek w służbie zdrowia, spowodowanych wyłącznie przez niedobór środków pieniężnych przeznaczanych na świadczenia opieki zdrowotnej, oznacza że władze nie wywiązują się w pełni z obowiązku zapewnienia dostępu do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych. Dodatkowo dane jednoznacznie wskazują, że osoby uboższe mają utrudniony dostęp do służby zdrowia, a przez to żyją krócej, co stanowi dowód że dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej nie jest równy niezależnie od sytuacji materialnej obywatela.
Mimo to nikt dzisiaj nie ściga wszystkich rządów po 1999 roku za wprowadzenie i utrzymywanie kolejek w służbie zdrowia, mimo że jednoznacznie oznacza to łamanie Konstytucji.
W 2002 roku wysłano Siły Zbrojne Polski do Afganistanu, a w 2003 roku do Iraku. Było to w oczywisty sposób sprzeczne z Konstytucją, która w jasny sposób określa przeznaczenie Sił Zbrojnych (art. 26. ust. 1.):
Siły Zbrojne Rzeczypospolitej Polskiej służą ochronie niepodległości państwa i niepodzielności jego terytorium oraz zapewnieniu bezpieczeństwa i nienaruszalności jego granic.
Czy w Iraku lub Afganistanie Siły Zbrojne RP służyły temu? Nie! W żaden sposób ich udział w najeździe na Irak i Afganistan nie wyczerpywał nakazanemu konstytucyjnie służeniu ochronie Polski i jej terytorium, nie był związany z bezpieczeństwem i nienaruszalnością granic Polski.
Od 2006 roku Siły Zbrojne RP regularnie co 2-3 lata biorą udział w misji ochrony przestrzeni powietrznej krajów bałtyckich, tj. Baltic Air Policing na Litwie, Łotwie i w Estonii. Misja ta skierowana jest przeciwko Rosji ze strony Stanów Zjednoczonych. Także ta misja, jak i inne, np. w Kosowie, są sprzeczne z konstytucyjnym przeznaczeniem Sił Zbrojnych. Mimo ich oczywistego bezsensu są one jednak mniej pokazowe niż napaści na Irak i Afganistan, które szczególnie łamią Konstytucję.
Mimo to nikt nie dąży do ukarania rządów wysyłających i utrzymujących polskich żołnierzy w Iraku i Afganistanie.
W Konstytucji z 1997 roku znajduje się też przepis nakazujący przeciwdziałanie bezdomności (art. 75. ust. 1.):
Władze publiczne prowadzą politykę sprzyjającą zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych obywateli, w szczególności przeciwdziałają bezdomności […].
Poziom bezdomności jeśli już maleje, to są to niewielkie zmiany. Stanowi to jednoznaczny dowód, że władze publiczne nie przeciwdziałają bezdomności, mimo że nakazuje im to Konstytucja. Warto zwrócić uwagę, że prowadzenie noclegowni, jadłodajni, łaźni, pralni, świetlic, ogrzewalni czy innych punktów pomocy dla bezdomnych trudno uznać za przeciwdziałanie bezdomności, bo przecież działania te nie przeciwdziałają bezdomności, a jedynie niwelują skutki bezdomności.
Mimo to żadne władze nie zostały ukarane za łamanie konstytucji.
To tylko kilka przykładów z okresu przed obecnymi rządami PiS-u, z pewnością można się ich doszukać więcej. Łamanie Konstytucji przez rząd PiS-u jest między innymi następstwem tego, że dotąd nie wprowadzono mechanizmów zabezpieczających wykonywanie przepisów Konstytucji. Wpływa to także na łamanie Konstytucji również przez Sąd Najwyższy, który bez żadnych sensownych podstaw prawnych „zawiesił” stosowanie ustawy czy też podważył prawność innego sądu. Nie wprowadzono mechanizmów zabezpieczających przestrzeganie Konstytucji, bo nie było to także w interesie wcześniejszych rządów, także dopuszczających się łamania Konstytucji.
Czy w ogóle jest sens bronić obecnej Konstytucji? Spór o łamanie Konstytucji przypomina spór o „wolne sądy”. Jest to spór pomiędzy jednym naszym wrogiem a drugim. Wolne sądy przez lata wydawały niesprawiedliwe wyroki i dopuszczały się łamania prawo. Sprawiedliwość była w zasięgu tylko niewielkiej, uprzywilejowanej części społeczeństwa i to w sposób rozumiany przez tę część, bo sami sędziowie też do tej części społeczeństwa się zaliczają. Nie ma więc czego bronić przed PiS-em. Podobnie rzecz ma się w przypadku Konstytucji.
Ogrom przepisów Konstytucji jest życzeniowy, a nie stanowiący. Ot, weźmy np. zapewnienie każdemu wolności poruszania się po terytorium Rzeczypospolitej Polskiej (art. 52. ust. 1.). Jest to wolność iluzoryczna, skoro szacuje się że 13,8 mln obywateli nie ma dostępu do komunikacji publicznej. Można więc poruszać się wyłącznie pieszo lub rowerem, narażając się na zamordowanie przez większość kierowców, którzy przekraczają prędkość. No ewentualnie trzeba kupić samochód. Konstytucja daje więc prawo obywatelowi, z którego to prawa i tak nie ma jak w dużej mierze skorzystać. Wiele przepisów dających prawa zawiera też odniesienia do ustaw, gdzie te prawa mogą być swobodnie kształtowane. Mamy np. ochronę jako konsumenci, użytkownicy i najemcy przed działaniami zagrażającymi naszemu zdrowiu, prywatności i bezpieczeństwu oraz przed nieuczciwymi praktykami rynkowymi (art. 76.). Na końcu przepisu jest jednak zdanie: „Zakres tej ochrony określa ustawa.”
Ponadto, Konstytucja zawiera przepisy ustanawiające ustrój kapitalistyczny. Stanowi, że podstawę ustroju gospodarczego Polski stanowi społeczna gospodarcza rynkowa (art. 20.). Społeczna gospodarka rynkowa jest pojęciem nie mającym swojego określenia. Według Konstytucji ma być oparta m.in. na wolności działalności gospodarczej i własności prywatnej. Gdzie tu więc jej społeczność? Z naukowego punktu widzenia nie ma czegoś takiego jak społeczna gospodarka rynkowa. Konstytucja sankcjonuje w ten sposób kapitalizm. Ustawa np. uspołeczniająca znaczącą część banków może na podstawie tego przepisu być uznana za sprzeczna z Konstytucją.
Konstytucja zawiera też przepisy wykluczające siebie nawzajem. Według Konstytucji „kościoły i inne związki wyznaniowe są równouprawnione” (art. 25. ust. 1.). Niżej, w ustępie 4. Konstytucja sama sobie przeczy, nakazując określenie stosunków z Kościołem Katolickim w umowie międzynarodowej ze Stolicą Apostolską, a więc stawia Kościół Katolicki nierówno z innymi kościołami.
Już w przedmowie do Konstytucji mamy stronnicze stwierdzenia, że w 1989 roku odzyskaliśmy możliwość suwerennego i demokratycznego stanowienia o losie Ojczyzny, a Bóg jest źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna. Z kolei osławiony art. 13. zrównuje komunizm z nazizmem i faszyzmem.
Niektórzy posuwają się też do obrony zasady trójpodziału władzy zapisanego w Konstytucji. To także błąd, bo trójpodział władzy nie jest w pełni możliwy do zastosowania, a wręcz może być szkodliwy dla społeczeństwa. W Polsce Ludowej zamiast niego była zasada jednolitości władzy państwowej, dzięki czemu zarówno sądy, organy władzy wykonawczej i Sejm wspólnie działały na rzecz ludu pracującego. Nie może być tak, że sądy ustalają np. wykładnię prawa inną niż zamierzona przez ustawodawcę, ze szkodą dla interesu społecznego. Oczywiście jednolitość władzy państwowej w wykonaniu PiS-u wyglądałaby tragicznie, ale to osobna sprawa.
Wszystko to powoduje, że nie ma czego bronić. Jeżeli Lewica chce bronić obecnej Konstytucji, to pozostaje ją skrytykować. Zamiast tego należy pracować nad całkowitą zmianą ustroju, gdzie będzie nowa konstytucja, znacznie rozszerzająca prawa obywateli, zabezpieczająca zdobycze ludu pracującego i jasno przedstawiająca obowiązki państwa w zapewnianiu Narodowi Polskiemu pracy, wypoczynku, zdrowia, oświaty, mieszkalnictwa, kultury.