Kolejne dni pokazują coraz bardziej chaotyczne działania państwa polskiego w kwestii walki z koronawirusem SARS-CoV-2. Działania te obnażają słabość polskiego państwa w tak podstawowej sprawie, jak bezpieczeństwo zdrowotne obywateli.
Zagrożenia epidemiologiczne z zewnątrz najlepiej niwelować już na granicy. Brak kontroli granicznych dla ludzi jest fajny, ale państwo polskie wraz ze zniesieniem kontroli granicznych zniosło jakikolwiek nadzór nad granicą. Pierwszy przypadek koronawirusa w Polsce był możliwy do wychwycenia już na granicy, gdyby skutecznie ją nadzorowano. Wprowadzenie kontroli sanitarnych na granicy okazało się więc spóźnione.
Jakby tego było mało, kontrole sanitarne na granicach ruszyły tylko na wybranych przejściach. Ruszyły m.in. na Przejściu Granicznym Świecko, jednym z najczęściej uczęszczanych. 5 km na północ znajduje się Przejście Graniczne Słubice Polskie, łączące miasto Słubice Polskie z niemieckim Frankfurtem nad Odrą. Na przejściu tym 42 razy dziennie przejeżdża międzynarodowy wielowóz (autobus) komunikacji miejskiej, a do tego bywa wybierane jako opcjonalne zamiast Świecka. Tymczasem w Słubicach Polskich żadnej kontroli sanitarnej nie wprowadzono. Dalej 30 km na północ znajduje się Przejście Graniczne Kostrzyn nad Odrą. Tu już kontrole sanitarne wprowadzono, choć z uwagi na żałosny stan mostu obowiązuje tu zakaz wjazdu pojazdów powyżej 7,5 tony, przez co żaden wielowóz nie może tędy jeździć. Są to kontrole na drodze, tymczasem również w Kostrzynie nad Odrą na kolejowym przejściu granicznym, gdzie 19 razy na dobę wjeżdża pociąg osobowy ze stolicy Niemiec, nie ma żadnych kontroli, mimo że miały objąć wszystkie pociągi. Widać tu niekonsekwencję. Najwyraźniej służby nie są w stanie objąć nadzorem wszystkich miejsc przekraczania granic.
Co więcej, służby sprawdzają wyłącznie wielowozy i większe samochody z co najmniej 9 podróżnymi. Prywatnych samochodów osobowych ani kierowców samochodów ciężarowych nikt nie sprawdza, ani nie wręcza im do wypełnienia „kart lokalizacyjnych”. Minister zdrowia dopytywany o to stwierdził, że w przypadku transportu prywatnego… jest wolność:
— Pociągi również, natomiast w przypadku transportu prywatnego jest wolność obywateli.
Ministerstwo Infrastruktury pokazało zdjęcia z takiej kontroli, gdzie funkcjonariusze Straży Ochrony Kolei nie mają strojów ochronnych, a jedynie rękawiczki i najtańsze maseczki założone do góry nogami i nieprawidłowo. Okazuje się też, że kontrole na lotniskach nie zawsze się odbywają, nawet przy podróżach z krajów, gdzie występuje koronawirus. Można przylecieć np. z Ukrainy i jedynymi osobami ze służb będą zwyczajowo pogranicznik i celnik, bez jakiegokolwiek rozpytania o miejsca przebywania.
Władze centralne wprowadziły zakaz zabaw masowych i wprowadzają kolejne obostrzenia co do zabaw. Niekonsekwentne działania wręcz napędzają panikę. Przykładowo, odwołano zabawy z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet Pracujących w niektórych niewielkich wioskach, gdzie zagrożenie jest bardzo niewielkie, kiedy w tym czasie odbywały się znacznie większe zabawy w miastach.
Minister zdrowia stwierdził, że „że administracyjne dekrety, nakazy i zakazy nie powstrzymają epidemii” – widać sam nie wierzy w skuteczność białopolskich władz, których jest członkiem.
Odwołano zajęcia w uczelniach (szkołach), ale przez dwa dni nie będą one zamknięte. Do tego nie dotyczy to wszystkich uczelni, np. tych w specjalnych ośrodków szkolno-wychowawczych. Podobnie z niektórymi uczelniami wyższymi, które mimo braku zajęć będą otwarte, ale część wprowadziła większe obostrzenia, np. nakazując opuszczanie domów studenta. Znowu niekonsekwencja.
Oczywiście w żaden sposób nie rusza się aktywności kościoła, toleruje się nawet zwiększenie liczby mszy. Mimo to Liga Muzułmańska zdecydowała o zamknięciu meczetów. To nadgorliwość Ligi Muzułmańskiej czy niekonsekwencja władz polskich? Nie wiadomo.
Koronawirus obnażył też zapobiegawczość. W Cybince, gdzie mieszka „pacjent zero” zdezynfekowano wielowóz szkolny – czyżby wcześniej go nie myto? W pociągach w ustępach w końcu zaczęto dbać o to, by były ręczniki papierowe. W przedsiębiorstwach komunikacyjnych zaczęto bardziej dbać o czystość pojazdów, dokładniej myć poręcze, co nie powinno być niczym nadzwyczajnym na codzień.
Ujawniają się bolączki służby zdrowia. Szpital w Zielonej Górze musiał dostać przydział z zasobów państwowych. Przydział ten okazał się być niekompletny. Szpital w Radomiu, przez kłopoty z maseczkami na wolnym rynku (a jakże!), zlecił ich samodzielne szycie… Szpital w Bolesławcu podobno działa „z dnia na dzień”, mając niewielkie zapasy. Kolejne szpitale sygnalizują podobne kłopoty.
No to może Wojsko Polskie jest lepiej przygotowane? Nic bardziej mylnego. Podczas pełnienia obowiązków służbowych zaraził się dowódca generalny Rodzajów Sił Zbrojnych, jedna z najważniejszych osób w wojsku. Onet.pl opisuje, że sanitarne służby wojskowe są w bardzo złej sytuacji. Co więcej, wprowadzono możliwość aby Siły Zbrojne mogły zlecać badania służbom cywilnym, co zakrawa na kpinę z wojska.
Działania państwa polskiego okazują się więc być spóźnienione, nieodpowiednie lub paniczne, mimo że koronawirus SARS-CoV-2 nie jest jakimś wybitnym zagrożeniem. Wolny rynek oczywiście utrudnia sytuację, bo państwo nad nim nie panuje. Wszystko jest dodatkowo napędzane przez nieuspołecznione środki przekazu, które często robią tanią sensację. Z kolei białopolski rząd ukrywa niektóre wiadomości. Dopiero od mieszkańców dowiedziano się, że zarażony generał w międzyczasie był w miejscowości zamieszkania mając normalne kontakty z mieszkańcami i podobno był widziany na mszy. To wszystko powoduje paniczne reakcje ludności, nad którymi państwo też nie radzi sobie z zapanowaniem.
Kapitalistyczna Polska ma gdzieś bezpieczeństwo obywateli polskich. Inaczej w podobnych sytuacjach radziła sobie Polska Ludowa, która miała służby odpowiednio przygotowane, a Ludowe Wojsko Polskie pomagało cywilom (a nie na odwrót). Polska Ludowa wyrażała patriotyzm przez szacunek do własnej granicy i jej należyte pilnowanie. Polska Ludowa wiedziała, że odpowiednia służba zdrowia, państwowe zakłady lekarstw i materiałów medycznych, państwowe przedsiębiorstwa zaopatrzenia farmaceutycznego i inne jednostki gospodarki uspołecznionej są nieocenione w razie zagrożenia ludności. Poziom organizacji państwa był znacznie lepszy, a nie na poziomie „państwa z dykty i kartonu”. Okazało się to podczas ostatniej epidemii ospy czy też podczas awarii Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej, gdzie bezpieczeństwo własnych obywateli było postawione nawet wyżej niż sojusz ze Związkiem Radzieckim.
Czytaj również:
Ostatnia epidemia ospy prawdziwej w Polsce
Brak schronów dla ludności cywilnej
Zagrożenia epidemiologiczne z zewnątrz najlepiej niwelować już na granicy. Brak kontroli granicznych dla ludzi jest fajny, ale państwo polskie wraz ze zniesieniem kontroli granicznych zniosło jakikolwiek nadzór nad granicą. Pierwszy przypadek koronawirusa w Polsce był możliwy do wychwycenia już na granicy, gdyby skutecznie ją nadzorowano. Wprowadzenie kontroli sanitarnych na granicy okazało się więc spóźnione.
Jakby tego było mało, kontrole sanitarne na granicach ruszyły tylko na wybranych przejściach. Ruszyły m.in. na Przejściu Granicznym Świecko, jednym z najczęściej uczęszczanych. 5 km na północ znajduje się Przejście Graniczne Słubice Polskie, łączące miasto Słubice Polskie z niemieckim Frankfurtem nad Odrą. Na przejściu tym 42 razy dziennie przejeżdża międzynarodowy wielowóz (autobus) komunikacji miejskiej, a do tego bywa wybierane jako opcjonalne zamiast Świecka. Tymczasem w Słubicach Polskich żadnej kontroli sanitarnej nie wprowadzono. Dalej 30 km na północ znajduje się Przejście Graniczne Kostrzyn nad Odrą. Tu już kontrole sanitarne wprowadzono, choć z uwagi na żałosny stan mostu obowiązuje tu zakaz wjazdu pojazdów powyżej 7,5 tony, przez co żaden wielowóz nie może tędy jeździć. Są to kontrole na drodze, tymczasem również w Kostrzynie nad Odrą na kolejowym przejściu granicznym, gdzie 19 razy na dobę wjeżdża pociąg osobowy ze stolicy Niemiec, nie ma żadnych kontroli, mimo że miały objąć wszystkie pociągi. Widać tu niekonsekwencję. Najwyraźniej służby nie są w stanie objąć nadzorem wszystkich miejsc przekraczania granic.
Co więcej, służby sprawdzają wyłącznie wielowozy i większe samochody z co najmniej 9 podróżnymi. Prywatnych samochodów osobowych ani kierowców samochodów ciężarowych nikt nie sprawdza, ani nie wręcza im do wypełnienia „kart lokalizacyjnych”. Minister zdrowia dopytywany o to stwierdził, że w przypadku transportu prywatnego… jest wolność:
— Pociągi również, natomiast w przypadku transportu prywatnego jest wolność obywateli.
Ministerstwo Infrastruktury pokazało zdjęcia z takiej kontroli, gdzie funkcjonariusze Straży Ochrony Kolei nie mają strojów ochronnych, a jedynie rękawiczki i najtańsze maseczki założone do góry nogami i nieprawidłowo. Okazuje się też, że kontrole na lotniskach nie zawsze się odbywają, nawet przy podróżach z krajów, gdzie występuje koronawirus. Można przylecieć np. z Ukrainy i jedynymi osobami ze służb będą zwyczajowo pogranicznik i celnik, bez jakiegokolwiek rozpytania o miejsca przebywania.
Władze centralne wprowadziły zakaz zabaw masowych i wprowadzają kolejne obostrzenia co do zabaw. Niekonsekwentne działania wręcz napędzają panikę. Przykładowo, odwołano zabawy z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet Pracujących w niektórych niewielkich wioskach, gdzie zagrożenie jest bardzo niewielkie, kiedy w tym czasie odbywały się znacznie większe zabawy w miastach.
Minister zdrowia stwierdził, że „że administracyjne dekrety, nakazy i zakazy nie powstrzymają epidemii” – widać sam nie wierzy w skuteczność białopolskich władz, których jest członkiem.
Odwołano zajęcia w uczelniach (szkołach), ale przez dwa dni nie będą one zamknięte. Do tego nie dotyczy to wszystkich uczelni, np. tych w specjalnych ośrodków szkolno-wychowawczych. Podobnie z niektórymi uczelniami wyższymi, które mimo braku zajęć będą otwarte, ale część wprowadziła większe obostrzenia, np. nakazując opuszczanie domów studenta. Znowu niekonsekwencja.
Oczywiście w żaden sposób nie rusza się aktywności kościoła, toleruje się nawet zwiększenie liczby mszy. Mimo to Liga Muzułmańska zdecydowała o zamknięciu meczetów. To nadgorliwość Ligi Muzułmańskiej czy niekonsekwencja władz polskich? Nie wiadomo.
Koronawirus obnażył też zapobiegawczość. W Cybince, gdzie mieszka „pacjent zero” zdezynfekowano wielowóz szkolny – czyżby wcześniej go nie myto? W pociągach w ustępach w końcu zaczęto dbać o to, by były ręczniki papierowe. W przedsiębiorstwach komunikacyjnych zaczęto bardziej dbać o czystość pojazdów, dokładniej myć poręcze, co nie powinno być niczym nadzwyczajnym na codzień.
Ujawniają się bolączki służby zdrowia. Szpital w Zielonej Górze musiał dostać przydział z zasobów państwowych. Przydział ten okazał się być niekompletny. Szpital w Radomiu, przez kłopoty z maseczkami na wolnym rynku (a jakże!), zlecił ich samodzielne szycie… Szpital w Bolesławcu podobno działa „z dnia na dzień”, mając niewielkie zapasy. Kolejne szpitale sygnalizują podobne kłopoty.
No to może Wojsko Polskie jest lepiej przygotowane? Nic bardziej mylnego. Podczas pełnienia obowiązków służbowych zaraził się dowódca generalny Rodzajów Sił Zbrojnych, jedna z najważniejszych osób w wojsku. Onet.pl opisuje, że sanitarne służby wojskowe są w bardzo złej sytuacji. Co więcej, wprowadzono możliwość aby Siły Zbrojne mogły zlecać badania służbom cywilnym, co zakrawa na kpinę z wojska.
Działania państwa polskiego okazują się więc być spóźnienione, nieodpowiednie lub paniczne, mimo że koronawirus SARS-CoV-2 nie jest jakimś wybitnym zagrożeniem. Wolny rynek oczywiście utrudnia sytuację, bo państwo nad nim nie panuje. Wszystko jest dodatkowo napędzane przez nieuspołecznione środki przekazu, które często robią tanią sensację. Z kolei białopolski rząd ukrywa niektóre wiadomości. Dopiero od mieszkańców dowiedziano się, że zarażony generał w międzyczasie był w miejscowości zamieszkania mając normalne kontakty z mieszkańcami i podobno był widziany na mszy. To wszystko powoduje paniczne reakcje ludności, nad którymi państwo też nie radzi sobie z zapanowaniem.
Kapitalistyczna Polska ma gdzieś bezpieczeństwo obywateli polskich. Inaczej w podobnych sytuacjach radziła sobie Polska Ludowa, która miała służby odpowiednio przygotowane, a Ludowe Wojsko Polskie pomagało cywilom (a nie na odwrót). Polska Ludowa wyrażała patriotyzm przez szacunek do własnej granicy i jej należyte pilnowanie. Polska Ludowa wiedziała, że odpowiednia służba zdrowia, państwowe zakłady lekarstw i materiałów medycznych, państwowe przedsiębiorstwa zaopatrzenia farmaceutycznego i inne jednostki gospodarki uspołecznionej są nieocenione w razie zagrożenia ludności. Poziom organizacji państwa był znacznie lepszy, a nie na poziomie „państwa z dykty i kartonu”. Okazało się to podczas ostatniej epidemii ospy czy też podczas awarii Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej, gdzie bezpieczeństwo własnych obywateli było postawione nawet wyżej niż sojusz ze Związkiem Radzieckim.
Czytaj również:
Ostatnia epidemia ospy prawdziwej w Polsce
Brak schronów dla ludności cywilnej