Po wyborach prezydenckich na Białorusi ponownie ujawniły się zagrożenia dla tego kraju. Kraju, który jako jedyny w Europie nie ugiął się pod naporem zachodnich kapitalistów, kolonialistów i imperialistów i nie przeprowadził przekształceń społeczno-gospodarczych uderzających we własny naród. Protesty, zadymy, strajki i inne działania po wyborach pokazały, że zagrożenia dla Białorusi wciąż istnieją i są podsycane przez imperialistów.
Scenariusz wydarzeń był zbliżony do innych kolorowych rewolucji, jakie mogliśmy obserwować na przestrzeni ostatnich kilku, kilkunastu lat – w tym najbliżej nas, na Ukrainie. Według podobnego scenariusza przebiegały w ostatnich dniach wydarzenia na Białorusi.
Największą rywalką dotychczasowego prezydenta, Aleksandra Grzegorzewicza Łukaszenki, była Świetlana Jerzewna Cichanowska – żona wcześniejszego ubiegającego się, przedsiębiorcy, jutubera, zamkniętego za malwersacje finansowe. Nie przedstawiała żadnych dokładnych haseł i postulatów politycznych, acz już z ogólnego programu można było wyczytać, że jest za prywatyzacją i likwidacją nierentownych przedsiębiorstw oraz za komercjalizacją służby zdrowia.. Bazowała na tym, że nie jest Łukaszenką.
Wybory, co nie zaskakuje, zostały przez zachód uznane za sfałszowane. W kilku największych miastach rozpoczynają się zgromadzenia, rzekomo pokojowe. Najważniejsze są te w stolicy, Mińsku Białoruskim. Łatwo jednak zauważyć, że nie mają charakteru pokojowego. Protestujący wznoszą barykady, palą opony, zachowują się prowokacyjnie i agresywnie wobec milicji. Rzucają w milicję koktajlami Mołotowa. Jedyna dotąd ofiara śmiertelna zginęła, kiedy w rękach wybuchł jej ładunek wybuchowy, który zamierzała rzucić w milicję (oczywiście UE już zdążyła obwinić za tę śmierć białoruskie władze). Protestujący blokują drogi, nie przepuszczając nawet straży pożarnej. Pojawia się fałszywa wiadomość o przelocie prezydenckiego samolotu do Turcji. Na Białoruś udają się zachodni doradcy, w tym niektórzy polscy posłowie. Zachodnie telewizje i inne środki przekazu pokazują krótkie, czasem kilkusekundowe nagrania, mające obrazować brutalność milicji i innych służb mundurowych. Pojawia się fałszywa wiadomość o obecności rosyjskich sił specjalnych. Nowością było jedynie rozproszenie zgromadzeń na mniejsze, w osiedlach i nieco odległych dzielnicach.
W tej chwili jednak scenariusz się przerywa. Póki co wydaje się, że służby państwowe zdołały opanować okoliczności. Nie trudno jednak wyobrazić sobie, co by było gdyby tego nie zrobiły. Oczekiwano pierwszej rytualnej ofiary, co zaogniłoby nastroje. Protestujący opanowaliby jakieś kluczowe miejsce w śródmieściu, być może także któryś budynek użyteczności społecznej. Domagano by się ustąpienia Łukaszenki. Kolejne próby zaprowadzenia porządku skończyłyby się strzelaniną i mamy kolejny „majdan”.
Obecnie Cichanowska wyjechała na Litwę. Trudno powiedzieć, czy w ten sposób po prostu zakończyła swoją rolę, czy też białoruskie służby maczały w tym palce. Być może po prostu jej rolą było „nasranie i ucieczka”, bo do niczego więcej nie była zdolna, a teraz będzie odgrywać wygodną rolę emigracji politycznej. Gdyby rzeczywiście zależało jej na przemianach, to nie zostawiłaby swoich zwolenników walczących na ulicach. Być może w jej wyjeździe udział miały białoruskie służby, bo jej wyjazd wpłynie korzystnie na opanowanie sytuacji. A być może zadziałały oba czynniki w jakimś stopniu.
Zachodnie środki przekazu głównego ścieku całkowicie pomijają szersze uwarunkowania krajosprawcze Białorusi. Aleksander Łukaszenko sprawuje urząd od 1994 roku, kiedy to objął urząd jako ten, który sprzeciwia się neoliberalnym przekształceniom. W Europie Środkowo-Wschodniej w tym czasie dochodziły do władzy ugrupowania i ludzie związani z poprzednim ustrojem, także w Polsce, wybierani przez zawiedzione społeczeństwa, które chciały powrotu do normalności. Jednak tylko Łukaszenko dotrzymał obietnic.
Białoruś zachowała państwowy przemysł. W dalszym ciągu istnieją i działają tam państwowe przedsiębiorstwa produkcyjne, handlowe czy usługowe. Działają kołchozy, czyli rolnicze spółdzielnie produkcyjne. Państwowe są nawet hotele czy piekarnie. Sektor państwowy wytwarza na Białorusi ok. 80% produktu krajowego brutto. Poziom bezrobocia na Białorusi wynosi ok. 1% i jest to poziom zrównany z tzw. bezrobociem naturalnym, co oznacza że każdy chętny ma pracę. Białoruś zachowała wiele świadczeń socjalnych. Jest tam niski wiek emerytalny. Niskie są koszty utrzymania, jak opłaty za mieszkania i przyłącza. Wciąż powstają tam bloki z wielkiej płyty, stawiane są nowe osiedla. Istnieje system wsparcia w uzyskaniu mieszkania, polegający na spłacie przez państwo części kredytu w zależności od liczby dzieci. Zachowano tradycje Związku Radzieckiego. Nie ma tam bezdomnych czy żebrzących. Wszędzie panuje czystość i porządek. Poziom nierówności społecznych jest niewielki. Nie ma oligarchów, państwo jest w dużej mierze etatystyczne. Nawet jeśli ktoś żyje skromnie, to nie można powiedzieć że jest ubogi. Szczególnie ważne jest zachowanie spuścizny Związku Radzieckiego na wsiach i w małych miastach, które dzięki temu nie stały się zapyziałymi wiochami, w których zostają tylko starzy mieszkańcy – zamiast tego na wsi są dobrze zaopatrzone sklepy, działają wiejskie domy kultury, przychodnie rejonowe i inne instytucje życia społecznego, co przynajmniej trochę zmniejsza wyludnianie się wsi. To właśnie poza dużymi miastami Łukaszenko ma duże poparcie.
Jest to model całkowicie odmienny od reszty Europy. Nie przeprowadzono masowej prywatyzacji, nie wyprzedano co łakomych kąsków zachodnim koncernom i nie rozwalono przemysłu. Nie wprowadzono masowego bezrobocia. Jest to ścieżka zupełnie inna niż ta, jaką możemy widzieć w Polsce czy innych krajach byłego Bloku Wschodniego.
Nawet w Rosji, gdzie jest silny przywódca i silne państwo, nie zachowano w ten sposób spuścizny Związku Radzieckiego.
Bez Aleksandra Łukaszenki nie było to wszystko możliwe. Okazał się on być prawdziwym mężem stanu, dzięki któremu Białorusini pozostają gospodarzami we własnym kraju. Dlatego też wciąż ma on ogromne poparcie, wbrew zachodniej propagandzie. W zasadzie cała współczesna państwowość i niepodległość Białorusi jest ściśle powiązana z Łukaszenką i trudno sobie wyobrazić na stanowisku przywódcy tego państwa kogoś innego, kto w dużej mierze zachowałby jego osiągnięcia.
Białorusini widzą też co się stało z sąsiednią Ukrainą, pogrążoną w kryzysie gospodarczym, z niedziałającymi strukturami państwa, będącą kolonią zachodniej finansjery, skłóconą wewnętrznie, w sporze zbrojnym z Rosją, Donieckiem i Ługańskiem. Najbardziej widocznym przykładem są ukraińscy emigranci zarobkowi na Białorusi.
Tych wszystkich zalet zdają się nie dostrzegać ludzie młodzi, wśród których jest dużo przeciwników politycznych Łukaszenki. Oni często całe swoje dotychczasowe życie kojarzą wyłącznie z jednym prezydentem i nie mają właściwego oglądu na okoliczności. Dziennikarz Sputnik Polska pytał przed Poselstwem Białorusi w Warszawie głosujących, czy nie obawiają się że będzie u nich jak na Ukrainie, gdzie jest bieda. Odpowiedzieli, że mogą wspólnym wysiłkiem do tego nie dopuścić i że inne kraje im pomogą. Chcą spojrzenia w stronę zachodu. Kolejne pytanie, czy odcięcie się od powiązań gospodarczych z Rosją nie spowoduje kryzysu. Odpowiedź: Nie, bo kryzys już jest. Najlepsze jest pytanie o to, czy nie obawiają się prywatyzacji. Odpowiadają, że prywatyzacja już się dokonała na rzecz Łukaszenki, a zakłady są państwowe tylko na papierze. Do tego mnóstwo ogólników i pustych haseł. Cały wywiad: tutaj.
Po takich wypowiedziach widać wyraźnie, że ci ludzie są omotani zachodnią propagandą, nie są świadomi tego jakie zagrożenia niesie zmiana kierunku politycznego na Białorusi, są po prostu naiwni.
Kto tę propagandę sieje? Jednym z siewców jest kanał NEXTA. W październiku 2019 wydał on film pt. „Łukaszenko – materiały karne”. Film zawodowo zmontowany, trwający prawie godzinę. Ma ponad 2,8 mln wyświetleń (przy niespełna 9,5 mln ludności Białorusi). Zawiera on pełno pustych stwierdzeń, pustosłowia o wolności, obraźliwych określeń, przekłamań, ogólników. Krytykuje nierzeczowo Łukaszenkę, począwszy od jego pochodzenia, poprzez wykształcenie, karierę zawodową, a skończywszy na próbach zrobienia z niego osoby niezrównoważonej psychicznie. Wybiela zachód, wedle filmu będący ostoją demokracji i wolności, w tym Stany Zjednoczone czy Francję. Według filmu, po odzyskaniu niepodległości, Białoruś dobrze się rozwijała, bo powstawały prywatne firmy. Film krytykuje współczesną Białoruś za złą sytuację emerytów, podwyższenie wieku emerytalnego, zły stan oświaty i służby zdrowia, zanieczyszczenie środowiska, brak pracy (!). Według filmu na zachodzie co tydzień podróżuje się do innych krajów, ma się przyzwoite zarobki i emerytury, wybiera się swobodnie polityków i ma się pewne jutro. Po czym pada wypowiedź, że Polska miała gorzej, a teraz ma lepiej i rozkwita. Jakim cudem, skoro emerytury w Polsce są nędzne, wiek emerytalny jeszcze wyższy, oświata jest porażką, w szpitalu można umrzeć bez otrzymania pomocy, jest większe bezrobocie, a emigracja zarobkowa liczna jest w milionach ludzi.
NEXTA to nie tylko kanał na JuTube, ale także kanał „NEXTA Live” w komunikatorze Telegram. Tam czynnie nawołuje się do obalenia Łukaszenki, włączając się także w ostatnie protesty, które są tam zwoływane, obierany jest ich kształt, dawane są rady uczestnikom gdzie uciekać i jak działać. Są tam też przekazywane różne treści o wiadomym wydźwięku przeciwko Łukaszence. Szerzy się tam też nienawiść wobec milicji. Ilość przekazywanych treści świadczy, że robi to większy sztab ludzi, a nie dwie osoby kryjące się za przydomkiem NEXTA, które z resztą… mieszkają w Warszawie (!). To zadanie na przyszłość dla Łukaszenki, aby takich blogerów jak NEXTA wystarczająco skompromitować i uciszyć. Aby ekstremizm takich i podobnych nie zaszkodził Białorusi i Narodowi Białoruskiemu.
Łukaszenko nie jest idealny. W ostatnim czasie miewał różne odpały, np. zatrzymując 33 Rosjan grupy ochroniarskiej Wagnera, nie uznając przyłączenia się Krymu do Rosji, podchodząc antynaukowo do epidemii koronawirusa, czy też wysyłając niedwuznaczne sygnały do Stanów Zjednoczonych, równocześnie podrażniając Rosję. Także krajosprawstwo na Białorusi nie jest idealne. Prywatyzacja, choć nie powszechna, to w pewnym stopniu jest dopuszczona na Białorusi. Cofnięto radzieckie osiągnięcia w kwestii świeckości. Powoli postępuje komercjalizacja, domy towarowe bywają przerabiane na galerie handlowe na wzór zachodni. Wpuszczane są zachodnie koncerny, jak Burger King na dworzec kolejowy w Mińsku Białoruskim, czy polski LPP – unikający opodatkowania i zlecający szycie w Rana Plaza w Bangladeszu, gdzie w wyniku fatalnych warunków doszło do katastrofy budowlanej z 1127 ofiarami śmiertelnymi. Pojawiają się kłopoty w dalszym rozwoju. Białoruś to jednak wciąż kapitalizm.
Niemniej, na tę chwilę nie ma lepszego wyboru i Białoruś powinna podążać mniej więcej dotychczasową drogą. Być może znajdzie się jakiś opozycjonista, który będzie pozytywnie odnosił się do osiągnięć Łukaszenki i poprawi jego błędy. Póki co takiego nie ma. Rywale w wyborach prezydenckich byli miałcy i w żaden sposób nie poprowadziliby Białorusi lepiej niż Łukaszenko. Jest bardziej niż pewne, że skierowaliby Białoruś na tory neoliberalne, w ręce zachodniej finansjery. Za obłudnymi hasłami walki z dyktaturą kryje się chęć przejęcia białoruskiej gospodarki przez zachodni kapitał pod osłonką Międzynarodowego Funduszu Walutowego i zwiększenie zadłużenia zagranicznego. Tak jak stało się w innych państwach Bloku Wschodniego, a w szczególności na Ukrainie.
Trzeba też zwrócić uwagę, że liberalna demokracja nie sprawdza się w Europie Środkowo-Wschodniej. Tu, na obecnym etapie świadomości społeczeństwa, są potrzebni silni przywódcy, którzy swoją mądrością, kulturą, wiarygodnością, uznaniem, będą prowadzić narody do lepszej przyszłości. Takim przywódcą jest właśnie Aleksander Grzegorzewicz Łukaszenko, któremu z pewnością leży na sercu dobro Białorusi.
Należy potępić wszystkich polskich najemnych „krzewicieli demokracji”, którzy jątrzą na Ukrainie. Co ważne, w tej konkretnej sprawie, nie mają znaczenia barwy polityczne. Na Białorusi jątrzy zarówno Prawo i Sprawiedliwość, Platforma Obywatelska, Sojusz Lewicy Demokratycznej jak i Lewica Razem. Tylko pojedynczy działacze SLD, będący poza Sejmem, potrafili powiedzieć, że majdan na Ukrainie był klęską, a Łukaszenko jest gwarantem bezpieczeństwa, pewności pracy i dachu nad głową.
Pozostaje pogratulować Białorusinkom i Białorusinom wyboru Aleksandra Grzegorzewicza Łukaszenki. To dobry wybór, lepszego nie ma. Łukaszence pozostaje życzyć powodzenia – będzie mu potrzebne, bo jak widać nie można bagatelizować zagrożeń uderzających w Białoruś, a imperialiści wciąż będą drążyć, kreować opinię społeczną i wykorzystają każdą okazję by uderzyć.
Czytaj również: Stosunek do Białorusi
Scenariusz wydarzeń był zbliżony do innych kolorowych rewolucji, jakie mogliśmy obserwować na przestrzeni ostatnich kilku, kilkunastu lat – w tym najbliżej nas, na Ukrainie. Według podobnego scenariusza przebiegały w ostatnich dniach wydarzenia na Białorusi.
Największą rywalką dotychczasowego prezydenta, Aleksandra Grzegorzewicza Łukaszenki, była Świetlana Jerzewna Cichanowska – żona wcześniejszego ubiegającego się, przedsiębiorcy, jutubera, zamkniętego za malwersacje finansowe. Nie przedstawiała żadnych dokładnych haseł i postulatów politycznych, acz już z ogólnego programu można było wyczytać, że jest za prywatyzacją i likwidacją nierentownych przedsiębiorstw oraz za komercjalizacją służby zdrowia.. Bazowała na tym, że nie jest Łukaszenką.
Wybory, co nie zaskakuje, zostały przez zachód uznane za sfałszowane. W kilku największych miastach rozpoczynają się zgromadzenia, rzekomo pokojowe. Najważniejsze są te w stolicy, Mińsku Białoruskim. Łatwo jednak zauważyć, że nie mają charakteru pokojowego. Protestujący wznoszą barykady, palą opony, zachowują się prowokacyjnie i agresywnie wobec milicji. Rzucają w milicję koktajlami Mołotowa. Jedyna dotąd ofiara śmiertelna zginęła, kiedy w rękach wybuchł jej ładunek wybuchowy, który zamierzała rzucić w milicję (oczywiście UE już zdążyła obwinić za tę śmierć białoruskie władze). Protestujący blokują drogi, nie przepuszczając nawet straży pożarnej. Pojawia się fałszywa wiadomość o przelocie prezydenckiego samolotu do Turcji. Na Białoruś udają się zachodni doradcy, w tym niektórzy polscy posłowie. Zachodnie telewizje i inne środki przekazu pokazują krótkie, czasem kilkusekundowe nagrania, mające obrazować brutalność milicji i innych służb mundurowych. Pojawia się fałszywa wiadomość o obecności rosyjskich sił specjalnych. Nowością było jedynie rozproszenie zgromadzeń na mniejsze, w osiedlach i nieco odległych dzielnicach.
W tej chwili jednak scenariusz się przerywa. Póki co wydaje się, że służby państwowe zdołały opanować okoliczności. Nie trudno jednak wyobrazić sobie, co by było gdyby tego nie zrobiły. Oczekiwano pierwszej rytualnej ofiary, co zaogniłoby nastroje. Protestujący opanowaliby jakieś kluczowe miejsce w śródmieściu, być może także któryś budynek użyteczności społecznej. Domagano by się ustąpienia Łukaszenki. Kolejne próby zaprowadzenia porządku skończyłyby się strzelaniną i mamy kolejny „majdan”.
Obecnie Cichanowska wyjechała na Litwę. Trudno powiedzieć, czy w ten sposób po prostu zakończyła swoją rolę, czy też białoruskie służby maczały w tym palce. Być może po prostu jej rolą było „nasranie i ucieczka”, bo do niczego więcej nie była zdolna, a teraz będzie odgrywać wygodną rolę emigracji politycznej. Gdyby rzeczywiście zależało jej na przemianach, to nie zostawiłaby swoich zwolenników walczących na ulicach. Być może w jej wyjeździe udział miały białoruskie służby, bo jej wyjazd wpłynie korzystnie na opanowanie sytuacji. A być może zadziałały oba czynniki w jakimś stopniu.
Zachodnie środki przekazu głównego ścieku całkowicie pomijają szersze uwarunkowania krajosprawcze Białorusi. Aleksander Łukaszenko sprawuje urząd od 1994 roku, kiedy to objął urząd jako ten, który sprzeciwia się neoliberalnym przekształceniom. W Europie Środkowo-Wschodniej w tym czasie dochodziły do władzy ugrupowania i ludzie związani z poprzednim ustrojem, także w Polsce, wybierani przez zawiedzione społeczeństwa, które chciały powrotu do normalności. Jednak tylko Łukaszenko dotrzymał obietnic.
Białoruś zachowała państwowy przemysł. W dalszym ciągu istnieją i działają tam państwowe przedsiębiorstwa produkcyjne, handlowe czy usługowe. Działają kołchozy, czyli rolnicze spółdzielnie produkcyjne. Państwowe są nawet hotele czy piekarnie. Sektor państwowy wytwarza na Białorusi ok. 80% produktu krajowego brutto. Poziom bezrobocia na Białorusi wynosi ok. 1% i jest to poziom zrównany z tzw. bezrobociem naturalnym, co oznacza że każdy chętny ma pracę. Białoruś zachowała wiele świadczeń socjalnych. Jest tam niski wiek emerytalny. Niskie są koszty utrzymania, jak opłaty za mieszkania i przyłącza. Wciąż powstają tam bloki z wielkiej płyty, stawiane są nowe osiedla. Istnieje system wsparcia w uzyskaniu mieszkania, polegający na spłacie przez państwo części kredytu w zależności od liczby dzieci. Zachowano tradycje Związku Radzieckiego. Nie ma tam bezdomnych czy żebrzących. Wszędzie panuje czystość i porządek. Poziom nierówności społecznych jest niewielki. Nie ma oligarchów, państwo jest w dużej mierze etatystyczne. Nawet jeśli ktoś żyje skromnie, to nie można powiedzieć że jest ubogi. Szczególnie ważne jest zachowanie spuścizny Związku Radzieckiego na wsiach i w małych miastach, które dzięki temu nie stały się zapyziałymi wiochami, w których zostają tylko starzy mieszkańcy – zamiast tego na wsi są dobrze zaopatrzone sklepy, działają wiejskie domy kultury, przychodnie rejonowe i inne instytucje życia społecznego, co przynajmniej trochę zmniejsza wyludnianie się wsi. To właśnie poza dużymi miastami Łukaszenko ma duże poparcie.
Jest to model całkowicie odmienny od reszty Europy. Nie przeprowadzono masowej prywatyzacji, nie wyprzedano co łakomych kąsków zachodnim koncernom i nie rozwalono przemysłu. Nie wprowadzono masowego bezrobocia. Jest to ścieżka zupełnie inna niż ta, jaką możemy widzieć w Polsce czy innych krajach byłego Bloku Wschodniego.
Nawet w Rosji, gdzie jest silny przywódca i silne państwo, nie zachowano w ten sposób spuścizny Związku Radzieckiego.
Bez Aleksandra Łukaszenki nie było to wszystko możliwe. Okazał się on być prawdziwym mężem stanu, dzięki któremu Białorusini pozostają gospodarzami we własnym kraju. Dlatego też wciąż ma on ogromne poparcie, wbrew zachodniej propagandzie. W zasadzie cała współczesna państwowość i niepodległość Białorusi jest ściśle powiązana z Łukaszenką i trudno sobie wyobrazić na stanowisku przywódcy tego państwa kogoś innego, kto w dużej mierze zachowałby jego osiągnięcia.
Białorusini widzą też co się stało z sąsiednią Ukrainą, pogrążoną w kryzysie gospodarczym, z niedziałającymi strukturami państwa, będącą kolonią zachodniej finansjery, skłóconą wewnętrznie, w sporze zbrojnym z Rosją, Donieckiem i Ługańskiem. Najbardziej widocznym przykładem są ukraińscy emigranci zarobkowi na Białorusi.
Tych wszystkich zalet zdają się nie dostrzegać ludzie młodzi, wśród których jest dużo przeciwników politycznych Łukaszenki. Oni często całe swoje dotychczasowe życie kojarzą wyłącznie z jednym prezydentem i nie mają właściwego oglądu na okoliczności. Dziennikarz Sputnik Polska pytał przed Poselstwem Białorusi w Warszawie głosujących, czy nie obawiają się że będzie u nich jak na Ukrainie, gdzie jest bieda. Odpowiedzieli, że mogą wspólnym wysiłkiem do tego nie dopuścić i że inne kraje im pomogą. Chcą spojrzenia w stronę zachodu. Kolejne pytanie, czy odcięcie się od powiązań gospodarczych z Rosją nie spowoduje kryzysu. Odpowiedź: Nie, bo kryzys już jest. Najlepsze jest pytanie o to, czy nie obawiają się prywatyzacji. Odpowiadają, że prywatyzacja już się dokonała na rzecz Łukaszenki, a zakłady są państwowe tylko na papierze. Do tego mnóstwo ogólników i pustych haseł. Cały wywiad: tutaj.
Po takich wypowiedziach widać wyraźnie, że ci ludzie są omotani zachodnią propagandą, nie są świadomi tego jakie zagrożenia niesie zmiana kierunku politycznego na Białorusi, są po prostu naiwni.
Kto tę propagandę sieje? Jednym z siewców jest kanał NEXTA. W październiku 2019 wydał on film pt. „Łukaszenko – materiały karne”. Film zawodowo zmontowany, trwający prawie godzinę. Ma ponad 2,8 mln wyświetleń (przy niespełna 9,5 mln ludności Białorusi). Zawiera on pełno pustych stwierdzeń, pustosłowia o wolności, obraźliwych określeń, przekłamań, ogólników. Krytykuje nierzeczowo Łukaszenkę, począwszy od jego pochodzenia, poprzez wykształcenie, karierę zawodową, a skończywszy na próbach zrobienia z niego osoby niezrównoważonej psychicznie. Wybiela zachód, wedle filmu będący ostoją demokracji i wolności, w tym Stany Zjednoczone czy Francję. Według filmu, po odzyskaniu niepodległości, Białoruś dobrze się rozwijała, bo powstawały prywatne firmy. Film krytykuje współczesną Białoruś za złą sytuację emerytów, podwyższenie wieku emerytalnego, zły stan oświaty i służby zdrowia, zanieczyszczenie środowiska, brak pracy (!). Według filmu na zachodzie co tydzień podróżuje się do innych krajów, ma się przyzwoite zarobki i emerytury, wybiera się swobodnie polityków i ma się pewne jutro. Po czym pada wypowiedź, że Polska miała gorzej, a teraz ma lepiej i rozkwita. Jakim cudem, skoro emerytury w Polsce są nędzne, wiek emerytalny jeszcze wyższy, oświata jest porażką, w szpitalu można umrzeć bez otrzymania pomocy, jest większe bezrobocie, a emigracja zarobkowa liczna jest w milionach ludzi.
NEXTA to nie tylko kanał na JuTube, ale także kanał „NEXTA Live” w komunikatorze Telegram. Tam czynnie nawołuje się do obalenia Łukaszenki, włączając się także w ostatnie protesty, które są tam zwoływane, obierany jest ich kształt, dawane są rady uczestnikom gdzie uciekać i jak działać. Są tam też przekazywane różne treści o wiadomym wydźwięku przeciwko Łukaszence. Szerzy się tam też nienawiść wobec milicji. Ilość przekazywanych treści świadczy, że robi to większy sztab ludzi, a nie dwie osoby kryjące się za przydomkiem NEXTA, które z resztą… mieszkają w Warszawie (!). To zadanie na przyszłość dla Łukaszenki, aby takich blogerów jak NEXTA wystarczająco skompromitować i uciszyć. Aby ekstremizm takich i podobnych nie zaszkodził Białorusi i Narodowi Białoruskiemu.
Łukaszenko nie jest idealny. W ostatnim czasie miewał różne odpały, np. zatrzymując 33 Rosjan grupy ochroniarskiej Wagnera, nie uznając przyłączenia się Krymu do Rosji, podchodząc antynaukowo do epidemii koronawirusa, czy też wysyłając niedwuznaczne sygnały do Stanów Zjednoczonych, równocześnie podrażniając Rosję. Także krajosprawstwo na Białorusi nie jest idealne. Prywatyzacja, choć nie powszechna, to w pewnym stopniu jest dopuszczona na Białorusi. Cofnięto radzieckie osiągnięcia w kwestii świeckości. Powoli postępuje komercjalizacja, domy towarowe bywają przerabiane na galerie handlowe na wzór zachodni. Wpuszczane są zachodnie koncerny, jak Burger King na dworzec kolejowy w Mińsku Białoruskim, czy polski LPP – unikający opodatkowania i zlecający szycie w Rana Plaza w Bangladeszu, gdzie w wyniku fatalnych warunków doszło do katastrofy budowlanej z 1127 ofiarami śmiertelnymi. Pojawiają się kłopoty w dalszym rozwoju. Białoruś to jednak wciąż kapitalizm.
Niemniej, na tę chwilę nie ma lepszego wyboru i Białoruś powinna podążać mniej więcej dotychczasową drogą. Być może znajdzie się jakiś opozycjonista, który będzie pozytywnie odnosił się do osiągnięć Łukaszenki i poprawi jego błędy. Póki co takiego nie ma. Rywale w wyborach prezydenckich byli miałcy i w żaden sposób nie poprowadziliby Białorusi lepiej niż Łukaszenko. Jest bardziej niż pewne, że skierowaliby Białoruś na tory neoliberalne, w ręce zachodniej finansjery. Za obłudnymi hasłami walki z dyktaturą kryje się chęć przejęcia białoruskiej gospodarki przez zachodni kapitał pod osłonką Międzynarodowego Funduszu Walutowego i zwiększenie zadłużenia zagranicznego. Tak jak stało się w innych państwach Bloku Wschodniego, a w szczególności na Ukrainie.
Trzeba też zwrócić uwagę, że liberalna demokracja nie sprawdza się w Europie Środkowo-Wschodniej. Tu, na obecnym etapie świadomości społeczeństwa, są potrzebni silni przywódcy, którzy swoją mądrością, kulturą, wiarygodnością, uznaniem, będą prowadzić narody do lepszej przyszłości. Takim przywódcą jest właśnie Aleksander Grzegorzewicz Łukaszenko, któremu z pewnością leży na sercu dobro Białorusi.
Należy potępić wszystkich polskich najemnych „krzewicieli demokracji”, którzy jątrzą na Ukrainie. Co ważne, w tej konkretnej sprawie, nie mają znaczenia barwy polityczne. Na Białorusi jątrzy zarówno Prawo i Sprawiedliwość, Platforma Obywatelska, Sojusz Lewicy Demokratycznej jak i Lewica Razem. Tylko pojedynczy działacze SLD, będący poza Sejmem, potrafili powiedzieć, że majdan na Ukrainie był klęską, a Łukaszenko jest gwarantem bezpieczeństwa, pewności pracy i dachu nad głową.
Pozostaje pogratulować Białorusinkom i Białorusinom wyboru Aleksandra Grzegorzewicza Łukaszenki. To dobry wybór, lepszego nie ma. Łukaszence pozostaje życzyć powodzenia – będzie mu potrzebne, bo jak widać nie można bagatelizować zagrożeń uderzających w Białoruś, a imperialiści wciąż będą drążyć, kreować opinię społeczną i wykorzystają każdą okazję by uderzyć.
Czytaj również: Stosunek do Białorusi