Poniżej upowszechniamy treść przemówienia wygłoszonego przez Aleksandra Grzegorzewicza Łukaszenkę, prezydenta Białorusi, na wiecu wsparcia Prezydenta, zwołanym pod hasłem „Nie damy zniszczyć kraju!”.
Mińsk Białoruski, 16 sierpnia 2020
Zwołałem was tu nie po to, żebyście mnie bronili. Przyjechaliście tu, by po raz pierwszy w ćwierć stulecia obronić swój kraj i jego niepodległość.
Po pierwsze, wiem, że u siebie macie dużo zajęć. Macie dużo trosk. A najważniejsze, pamiętam te lata 90., kiedy ludzie, robotnicy, stali tu i prosili o chleb. Prosili nakarmić ludzi. Widziałem to wszystko z tego oto okna. Przysiągłem, że pomogę wam i nie dopuszczę do zamieszek w życiu Białorusinów.
Nie jestem zwolennikiem wieców, ale nie jest moją winą to, że musiałem prosić was o pomoc. Niestety, tu, w gmachu parlamentu, zniszczyliśmy dane nam przez Boga wielkie mocarstwo, bez którego nie została podjęta żadna decyzja na świecie. Dostaliśmy krwawy kadłubek owego mocarstwa.
Czego chcieli wtedy ci ludzie? Prosiliście o kęs chleba, o 20 dolarów pensji, o uruchomienie, uratowanie fabryk. Prosiliście o ciągnik i kombajn, by ocalić wieś, by nasze wsie mogły żyć, by na stole było mięso, mleko i chleb.
Prosiliście o nieprywatyzowanie fabryk i zakładów, prosiliście nie zabierać ziemi chłopom. Prosiliście nie wprowadzać odpłatnych opieki zdrowotnej i oświaty. Prosiliście o przywrócenie czci oficerowi i żołnierzowi, którzy się bali wyjść z domu. Prosiliście mnie, młodego i niedoświadczonego człowieka, żebym odprowadził lud od przepaści.
Zrobiliśmy to. Zrealizowaliśmy marzenia milionów poprzedników. Po raz pierwszy w naszej historii zbudowaliśmy niepodległe państwo. Czas nas wybrał, a my staliśmy na wysokości zadania.
Będę mówił nie tylko do was, ale i do tych, kto teraz nie rozumie, co się dzieje, kogo dziś nie ma z nami na tym placu… Czego chcecie? Reform? Powiedzcie mi jakich, a już jutro zaczniemy ich wdrażać? Chcecie pieniędzy z helikopterów? Wy, którzy stoicie dziś, wiecie, że takich pieniędzy nie ma. Wiecie, że trzeba zarabiać pieniądze codziennie, i nie na placach, tylko na polach, w przedsiębiorstwach i fabrykach.
15 minut od naszych granic mamy samoloty i czołgi, czekające na odpowiednie rozkazy. Natowskie wojska brzęczą bronią u naszych bram. Zachód koncentruje siły w Polsce, na Litwie i na Łotwie. Niestety, dołącza się do tego i nasza siostra Ukraina – jej kierownictwo domaga się od nas przeprowadzenia nowych wyborów.
Jeżeli się na to zgodzimy, to otworzymy puszkę Pandory i nigdy nie okiełznamy potworów, które się z niej wydobędą. Nasze państwo, nasz lud, nasz naród zginą. Zamiast tego, by stać u naszych zachodnich bram, musimy trzymać naszych chłopców na ulicach i placach.
Nie możemy być kordonem sanitarnym pomiędzy Zachodem a Wschodem. Nie możemy zostać wysypiskiem śmieci dla Europy.
Słyszymy od nich – „nowy rząd”. Już takowy stworzyli – a nawet dwa. Nie mogą ustalić, kto przyjdzie nami rządzić. Należy pamiętać historię: takich rządów była cała kupa. Jeden z nich aktualnie siedzi w Ameryce, aż trzy takie tam są. Nie potrzebujemy rządów zza Oceanu, potrzebujemy własnego rządu, własnego przywództwa, które sami wybieramy.
Nam proponują żołnierzy NATO – czarnych, żółtych i białych. Chcą nam założyć łapcie i poganiać batem. Czyżbyście tego nie widzieli? Jeżeli ktoś ma na to ochotę, to beze mnie. Nigdy się nie zgodzę na upadek naszego państwa, nie będzie mojej zgody na zniszczenie tego, co tak mozolnie budowaliśmy naszymi rękami. Nigdy.
Tak jak i wy, mam dzieci i wnuki. Chcę, by żyli na swojej ziemi, w swoim państwie. Źle, bardzo źle – ale na swojej ziemi i swoim rozumem.
Muszę wam to powiedzieć, bo przyjechaliście tu z daleka. Być może już nie będę miał okazji, by z wami porozmawiać. Owszem, prowadziliśmy twardą politykę. Owszem, być może komuś moja polityka się nie podobała. Ważne jest, że zatwierdziliśmy z wami to w latach 90., uchwalając nową konstytucję.
Prosiliście oczyścić ulice Mińska i drogi od bandytów. Przypominam: 32 bandy zostały zniszczone przez OMON-owców i żołnierzy, którzy mi zaufali. Chcę zapytać mińską młodzież, czy wyście w ogóle słyszeli, co te kreatury robiły z naszymi rodakami? Może wasi rodzice zachorowali i zapomnieli wam o tym opowiedzieć?
Błagaliście mnie, młodego człowieka, który nie wiedział skąd wziąć pieniądze. Płakaliście, wasze żony mówiły, że nie mają czym nakarmić dzieci. Prosiliście uczyć dzieci i leczyć ludzi. Uczymy i leczymy.
Ten, kto potrafi widzieć, niech zobaczy. Lekarze, nauczyciele, pracownicy umysłowi. Poszliśmy własną drogą w czasie tej pandemii, nie zatrzymaliśmy żadnej fabryki, nie zamknęliśmy najmniejszej wsi. Dziś ludzie są nam za to wdzięczni.
Jestem za to krytykowany, ale na nich – przecież na ich wiecach nikt nie przestrzega dystansu społecznego. Mają gdzieś i liczby osób na wiecach i zalecaną odległość. Jestem krytykowany za to, że przez półrocze jak trwa ta straszna choroba, robiłem wszystko, by żadna osoba nie zachorowała.
Udało się nam, mimo wszelkich trudności i wszelkich niedoskonałości zbudować piękny kraj. Czy oddamy go komuś? Jeżeli ktokolwiek chce kupczyć krajem… nawet martwy, nie pozwolę na to.
Stoję tu niczym przed Bogiem. Wybory się odbyły. Nie da się sfałszować 80% głosów, po prostu się nie da. Używając takich zarzutów, chcą nas osłabić. Kto przeprowadzi te nowe wybory i kto na nie pójdzie? Bandyci i kryminaliści. Pójdźmy na wybory! A kto będzie pracować? Kto jest winny tej całej brutalności na ulicach? Ja? Przecież to ostatnie, czego potrzebuję.
Jak zawsze to wy pracowaliście, a oni robili wszystko, by podzielić nasz kraj. „Pójdźmy na wybory – przewrócimy kraj”.
Dziś są rozsyłane pogróżki urzędnikom państwowym, wojskowym, wszystkim, którzy stoją po stronie Łukaszenki. Uprzedzam was, igracie z ogniem. Dajcie spokój nauczycielom – muszą się szykować do nowego roku szkolnego. Dajcie spokój lekarzom. Dajcie spokój dziennikarzom mediów państwowych i ich rodzinom. Jeżeli spadnie im choć włos z głowy – odpowiecie własną głową.
Nie pchajcie ludzi do konfrontacji siłowej. Nie hańbcie kraju, który zasłynął jako ostoja spokoju i bezpieczeństwa – czego inni nam zazdrościli. Przez to jesteśmy dziś zdani sami na siebie – bo każdy chce rzucić nas na kolana. Nie uklękniemy.
Jestem realistą. Posłuchajcie mnie. Nikt nie da nam już spokoju. Nawet jeżeli teraz się uspokoją, to potem niczym szczury powyłażą ze swoich kryjówek. Oni są marionetkami, sterowanymi zza granicy. Nie oddamy kraju ich zleceniodawcom. Białorusini, myślcie własną głową, inaczej za chwilę będzie zamiast was myśleć kto inny.
Wartość tego 50-tysiącznego zgromadzenia jest jeszcze taka, że pokazaliście, kto jest tu gospodarzem. Podnosi mnie to na duchu. Słyszeliście ich głosy, ale oni powinni się liczyć z głosem większości kraju, z naszym głosem.
Krzyczą do mnie: „Odejdź”. Nie ma sprawy. Drodzy moi, posłuchajcie, nie stoję tu, bo kurczowo chwytam się władzy. Ćwierć stulecia, oddałem swoją młodość i najlepsze lata, by służyć wam i naszej ojczyźnie. Nie ma sprawy. Prezydenci przychodzą i odchodzą. Odejdzie OMON, rozwiążemy milicję i znowu usiądziemy na placu. Na co i na kogo będziemy tu jutro czekać? Kogo jutro nakarmimy?
Uwolnić kryminalistów i bandytów? Dobrze, ale oni będą zabijać i mordować nas i nasze dzieci. Pamiętajcie, że oni pragną władzy. Już to przerabialiśmy. Ktoś tego nie widział, ktoś o tym zapomniał. Nie wolno tego powtarzać, opamiętajcie się, nie zabijacie swoją przyszłość i przyszłość swoich dzieci własnymi rękami. Jesteśmy małym, ale łakomym kawałkiem dla nich. Połkną i się nie udławią.
Białorusini, co się z wami dzieje? Przez stulecia pragnęliście szacunku do siebie. Pamiętajcie – koniec Łukaszenki, pierwszego prezydenta, będzie początkiem waszego końca! Będziecie jak na Ukrainie, klęczeć i się modlić do nie wiadomo kogo. Mówiłem do tych wszystkich wichrzycieli. A wy przypilnujcie, by oni nie wzniecili pożogi, bo jak uczy nas historia, nic nie da się zbudować na pożogowisku. Będziecie chodzić z wyciągniętą ręką i żebrać o kęs chleba. Chleba, który dzisiaj sami możemy upiec. Wiemy, jak się to robi.
Chcemy, by nikt nie właził do naszego domu. Sami potrafimy rozwiązać wszystkie kwestie. Uprzedzałem: te wybory będą ciekawe, a wydarzenia po nich – jeszcze ciekawsze. Nie pomyliłem się. Chrońcie Białorusi, bo już nie jest naszym dobrem, tylko dobrem naszych dzieci i wnuków. Jakoś przeżyliśmy do dnia dzisiejszego, ale co zostawimy im?
Zwołałem was, bo wymaga tego powaga czasów. Zwołałem was, żebyście obronili kraj i ludzi, którzy was bronią. Są różne plotki. Ktoś mówi, że leżę chory, a ktoś — że już zmarłem. Jestem żywy i będę żył.
Jestem wam bardzo wdzięczny. Klęczę przed wami, po raz pierwszy w życiu. Zasłużyliście na to.
Aleksander Grzegorzewicz Łukaszenko – naczelnik państwa Rzeczpospolitej Białorusi
Tłumaczenie z jęz. rosyjskiego: Eugeniusz Onufryjuk
Źródło: Aleksander Łukaszenka: Nawet zza grobu będę bronił kraju – Xportal.pl
Mińsk Białoruski, 16 sierpnia 2020
Zwołałem was tu nie po to, żebyście mnie bronili. Przyjechaliście tu, by po raz pierwszy w ćwierć stulecia obronić swój kraj i jego niepodległość.
Po pierwsze, wiem, że u siebie macie dużo zajęć. Macie dużo trosk. A najważniejsze, pamiętam te lata 90., kiedy ludzie, robotnicy, stali tu i prosili o chleb. Prosili nakarmić ludzi. Widziałem to wszystko z tego oto okna. Przysiągłem, że pomogę wam i nie dopuszczę do zamieszek w życiu Białorusinów.
Nie jestem zwolennikiem wieców, ale nie jest moją winą to, że musiałem prosić was o pomoc. Niestety, tu, w gmachu parlamentu, zniszczyliśmy dane nam przez Boga wielkie mocarstwo, bez którego nie została podjęta żadna decyzja na świecie. Dostaliśmy krwawy kadłubek owego mocarstwa.
Czego chcieli wtedy ci ludzie? Prosiliście o kęs chleba, o 20 dolarów pensji, o uruchomienie, uratowanie fabryk. Prosiliście o ciągnik i kombajn, by ocalić wieś, by nasze wsie mogły żyć, by na stole było mięso, mleko i chleb.
Prosiliście o nieprywatyzowanie fabryk i zakładów, prosiliście nie zabierać ziemi chłopom. Prosiliście nie wprowadzać odpłatnych opieki zdrowotnej i oświaty. Prosiliście o przywrócenie czci oficerowi i żołnierzowi, którzy się bali wyjść z domu. Prosiliście mnie, młodego i niedoświadczonego człowieka, żebym odprowadził lud od przepaści.
Zrobiliśmy to. Zrealizowaliśmy marzenia milionów poprzedników. Po raz pierwszy w naszej historii zbudowaliśmy niepodległe państwo. Czas nas wybrał, a my staliśmy na wysokości zadania.
Będę mówił nie tylko do was, ale i do tych, kto teraz nie rozumie, co się dzieje, kogo dziś nie ma z nami na tym placu… Czego chcecie? Reform? Powiedzcie mi jakich, a już jutro zaczniemy ich wdrażać? Chcecie pieniędzy z helikopterów? Wy, którzy stoicie dziś, wiecie, że takich pieniędzy nie ma. Wiecie, że trzeba zarabiać pieniądze codziennie, i nie na placach, tylko na polach, w przedsiębiorstwach i fabrykach.
15 minut od naszych granic mamy samoloty i czołgi, czekające na odpowiednie rozkazy. Natowskie wojska brzęczą bronią u naszych bram. Zachód koncentruje siły w Polsce, na Litwie i na Łotwie. Niestety, dołącza się do tego i nasza siostra Ukraina – jej kierownictwo domaga się od nas przeprowadzenia nowych wyborów.
Jeżeli się na to zgodzimy, to otworzymy puszkę Pandory i nigdy nie okiełznamy potworów, które się z niej wydobędą. Nasze państwo, nasz lud, nasz naród zginą. Zamiast tego, by stać u naszych zachodnich bram, musimy trzymać naszych chłopców na ulicach i placach.
Nie możemy być kordonem sanitarnym pomiędzy Zachodem a Wschodem. Nie możemy zostać wysypiskiem śmieci dla Europy.
Słyszymy od nich – „nowy rząd”. Już takowy stworzyli – a nawet dwa. Nie mogą ustalić, kto przyjdzie nami rządzić. Należy pamiętać historię: takich rządów była cała kupa. Jeden z nich aktualnie siedzi w Ameryce, aż trzy takie tam są. Nie potrzebujemy rządów zza Oceanu, potrzebujemy własnego rządu, własnego przywództwa, które sami wybieramy.
Nam proponują żołnierzy NATO – czarnych, żółtych i białych. Chcą nam założyć łapcie i poganiać batem. Czyżbyście tego nie widzieli? Jeżeli ktoś ma na to ochotę, to beze mnie. Nigdy się nie zgodzę na upadek naszego państwa, nie będzie mojej zgody na zniszczenie tego, co tak mozolnie budowaliśmy naszymi rękami. Nigdy.
Tak jak i wy, mam dzieci i wnuki. Chcę, by żyli na swojej ziemi, w swoim państwie. Źle, bardzo źle – ale na swojej ziemi i swoim rozumem.
Muszę wam to powiedzieć, bo przyjechaliście tu z daleka. Być może już nie będę miał okazji, by z wami porozmawiać. Owszem, prowadziliśmy twardą politykę. Owszem, być może komuś moja polityka się nie podobała. Ważne jest, że zatwierdziliśmy z wami to w latach 90., uchwalając nową konstytucję.
Prosiliście oczyścić ulice Mińska i drogi od bandytów. Przypominam: 32 bandy zostały zniszczone przez OMON-owców i żołnierzy, którzy mi zaufali. Chcę zapytać mińską młodzież, czy wyście w ogóle słyszeli, co te kreatury robiły z naszymi rodakami? Może wasi rodzice zachorowali i zapomnieli wam o tym opowiedzieć?
Błagaliście mnie, młodego człowieka, który nie wiedział skąd wziąć pieniądze. Płakaliście, wasze żony mówiły, że nie mają czym nakarmić dzieci. Prosiliście uczyć dzieci i leczyć ludzi. Uczymy i leczymy.
Ten, kto potrafi widzieć, niech zobaczy. Lekarze, nauczyciele, pracownicy umysłowi. Poszliśmy własną drogą w czasie tej pandemii, nie zatrzymaliśmy żadnej fabryki, nie zamknęliśmy najmniejszej wsi. Dziś ludzie są nam za to wdzięczni.
Jestem za to krytykowany, ale na nich – przecież na ich wiecach nikt nie przestrzega dystansu społecznego. Mają gdzieś i liczby osób na wiecach i zalecaną odległość. Jestem krytykowany za to, że przez półrocze jak trwa ta straszna choroba, robiłem wszystko, by żadna osoba nie zachorowała.
Udało się nam, mimo wszelkich trudności i wszelkich niedoskonałości zbudować piękny kraj. Czy oddamy go komuś? Jeżeli ktokolwiek chce kupczyć krajem… nawet martwy, nie pozwolę na to.
Stoję tu niczym przed Bogiem. Wybory się odbyły. Nie da się sfałszować 80% głosów, po prostu się nie da. Używając takich zarzutów, chcą nas osłabić. Kto przeprowadzi te nowe wybory i kto na nie pójdzie? Bandyci i kryminaliści. Pójdźmy na wybory! A kto będzie pracować? Kto jest winny tej całej brutalności na ulicach? Ja? Przecież to ostatnie, czego potrzebuję.
Jak zawsze to wy pracowaliście, a oni robili wszystko, by podzielić nasz kraj. „Pójdźmy na wybory – przewrócimy kraj”.
Dziś są rozsyłane pogróżki urzędnikom państwowym, wojskowym, wszystkim, którzy stoją po stronie Łukaszenki. Uprzedzam was, igracie z ogniem. Dajcie spokój nauczycielom – muszą się szykować do nowego roku szkolnego. Dajcie spokój lekarzom. Dajcie spokój dziennikarzom mediów państwowych i ich rodzinom. Jeżeli spadnie im choć włos z głowy – odpowiecie własną głową.
Nie pchajcie ludzi do konfrontacji siłowej. Nie hańbcie kraju, który zasłynął jako ostoja spokoju i bezpieczeństwa – czego inni nam zazdrościli. Przez to jesteśmy dziś zdani sami na siebie – bo każdy chce rzucić nas na kolana. Nie uklękniemy.
Jestem realistą. Posłuchajcie mnie. Nikt nie da nam już spokoju. Nawet jeżeli teraz się uspokoją, to potem niczym szczury powyłażą ze swoich kryjówek. Oni są marionetkami, sterowanymi zza granicy. Nie oddamy kraju ich zleceniodawcom. Białorusini, myślcie własną głową, inaczej za chwilę będzie zamiast was myśleć kto inny.
Wartość tego 50-tysiącznego zgromadzenia jest jeszcze taka, że pokazaliście, kto jest tu gospodarzem. Podnosi mnie to na duchu. Słyszeliście ich głosy, ale oni powinni się liczyć z głosem większości kraju, z naszym głosem.
Krzyczą do mnie: „Odejdź”. Nie ma sprawy. Drodzy moi, posłuchajcie, nie stoję tu, bo kurczowo chwytam się władzy. Ćwierć stulecia, oddałem swoją młodość i najlepsze lata, by służyć wam i naszej ojczyźnie. Nie ma sprawy. Prezydenci przychodzą i odchodzą. Odejdzie OMON, rozwiążemy milicję i znowu usiądziemy na placu. Na co i na kogo będziemy tu jutro czekać? Kogo jutro nakarmimy?
Uwolnić kryminalistów i bandytów? Dobrze, ale oni będą zabijać i mordować nas i nasze dzieci. Pamiętajcie, że oni pragną władzy. Już to przerabialiśmy. Ktoś tego nie widział, ktoś o tym zapomniał. Nie wolno tego powtarzać, opamiętajcie się, nie zabijacie swoją przyszłość i przyszłość swoich dzieci własnymi rękami. Jesteśmy małym, ale łakomym kawałkiem dla nich. Połkną i się nie udławią.
Białorusini, co się z wami dzieje? Przez stulecia pragnęliście szacunku do siebie. Pamiętajcie – koniec Łukaszenki, pierwszego prezydenta, będzie początkiem waszego końca! Będziecie jak na Ukrainie, klęczeć i się modlić do nie wiadomo kogo. Mówiłem do tych wszystkich wichrzycieli. A wy przypilnujcie, by oni nie wzniecili pożogi, bo jak uczy nas historia, nic nie da się zbudować na pożogowisku. Będziecie chodzić z wyciągniętą ręką i żebrać o kęs chleba. Chleba, który dzisiaj sami możemy upiec. Wiemy, jak się to robi.
Chcemy, by nikt nie właził do naszego domu. Sami potrafimy rozwiązać wszystkie kwestie. Uprzedzałem: te wybory będą ciekawe, a wydarzenia po nich – jeszcze ciekawsze. Nie pomyliłem się. Chrońcie Białorusi, bo już nie jest naszym dobrem, tylko dobrem naszych dzieci i wnuków. Jakoś przeżyliśmy do dnia dzisiejszego, ale co zostawimy im?
Zwołałem was, bo wymaga tego powaga czasów. Zwołałem was, żebyście obronili kraj i ludzi, którzy was bronią. Są różne plotki. Ktoś mówi, że leżę chory, a ktoś — że już zmarłem. Jestem żywy i będę żył.
Jestem wam bardzo wdzięczny. Klęczę przed wami, po raz pierwszy w życiu. Zasłużyliście na to.
Aleksander Grzegorzewicz Łukaszenko – naczelnik państwa Rzeczpospolitej Białorusi
Tłumaczenie z jęz. rosyjskiego: Eugeniusz Onufryjuk
Źródło: Aleksander Łukaszenka: Nawet zza grobu będę bronił kraju – Xportal.pl