Według powszechnej przypowiastki, w Polsce przedwojennej zegarki nastawiono podług przejeżdżających pociągów. Rzekomo ma to świadczyć, że przedwojenna kolej działała bardzo punktualnie. Rzeczywistość jest jednak mniej wymyślna, a ustawianie zegarka od przejeżdżającego pociągu należy uznać za przejaw zacofania, którego objawem był brak innych źródeł czasu i pozbawienie łączności z innymi ośrodkami.
Aby właściwie zrozumieć na czym polegało przedwojenne nastawianie zegarków od ruchu pociągów, musimy właściwie zrozumieć ówczesną rzeczywistość. Na początek, przypomnijmy sobie jakie mamy źródła czasu. Skąd możemy się dowiedzieć o aktualnej godzinie? Pytanie wydaje się dość banalne, bo obecnie źródła czasu mamy wszędzie naokoło i coraz częściej zegary się samodzielnie synchronizują.
Źródła czasu państwowego:
Poszczególne źródła czasu mają różną dokładność, od kilku minut przez kilka sekund po kilkanaście mikrosekund opartych na zegarach atomowych. Dostawcą polskiego czasu urzędowego jest Główny Urząd Miar, w którym działa Laboratorium Czasu i Częstotliwości. Własne zegary atomowe posiadają inne instytucje, część z nich należy do grupy laboratoriów ds. porównań wzorców czasu. Własny zegary atomowe posiada m.in. Telekomunikacja Polska. Natomiast Polskie Radio i Telewizja synchronizują swój czas z Głównym Urzędem Miar (prywatne kanały takiej synchronizacji nie prowadzą).
Z powyższego widać, że dostępność do źródeł czasu rośnie wraz z rozwojem społeczno-gospodarczym, który to rozwój zarazem wymaga od społeczeństwa znajomości czasu. Najpierw koleje, później radio i w końcu telewizja stawały się źródłem czasu, ale i wymagały od swoich użytkowników jego znajomości.
Nierozwinięte społeczeństwo nie potrzebowało dokładnego czasu. Rytm życia wyznaczały wschody i zachody słońca, tudzież pory dnia. Życie według wskazań zegara najpierw pojawiło się w wielkich miastach, w których czas zaczęto rozpowszechniać przez dzwony, trąbki czy w końcu zegary miejskie na wieżach. Był to czas słoneczny, właściwy tylko dla tego miasta, a dokładniej – dla danego punktu w mieście. W niektórych wielkich miastach istniały obserwatoria astronomiczne, które wyznaczały dokładny czas dla danego miasta. Pierwszym polskim miastem podającym dokładny czas jego mieszkańcom, był Kraków. Obserwatorium Astronomiczne im. Mikołaja Kopernika Uniwersytetu Jagiellońskiego podawało czas rzeczywistego południa dając znak chorągwią w kierunku wieży mariackiej, a tam znak odbierał strażak i zaczynał grać „Hejnał mariacki”. W Warszawie czas rozprowadzano na miasto przez zegary na Zamku Królewskim i Obserwatorium Astronomicznym Uniwersytetu Warszawskiego.
Kolej jako pierwsza zaczęła łączyć miasta i wymagała jednego czasu na całej linii. Początkowo stosowano czas miasta, z którego kolej wychodziła. Na dworcach w prawobrzeżnej Warszawie, do których docierały szerokotorowe Kolej Warszawsko-Piotrogrodzka i Kolej Warszawsko-Terespolska, obowiązywał czas piotrogrodzki. Z kolei na dworcach lewobrzeżnych Warszawy, na normalnotorowej Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej, obowiązywał już czas warszawski. Czas piotrogrodzki był przesunięty do przodu względem czasu warszawskiego o 37 minut 11 sekund. Jeszcze ciekawiej było w Krakowie. Pociągi na zachód, na Kolei Północnej Cesarza Ferdynanda, odjeżdżały według czasu praskiego, cofniętego od czasu krakowskiego o 12 minut. Pociągi na wschód, na Kolei Galicyjskiej im. Karola Ludwika, odjeżdżały według czasu peszteńskiego, cofniętego od czasu krakowskiego o 4 minuty. Równolegle w mieście obowiązywał czas krakowski, wyznaczany przez obserwatorium i hejnał.
Rozwijająca się sieć linii kolejowych wymagała coraz bardziej ujednoliconego czasu, który zaczęto wprowadzać. Na kolejach w Rosji był to czas piotrogrodzki – ustalony przez Obserwatorium Pułkowskie w Piotrogrodzie, przesunięty do tyłu względem obecnego czasu polskiego dokładnie o 21 minut 18,7 sekund. Podobnie ujednolicano czas na kolei w innych krajach, np. we Francji na całej kolei obowiązywał czas paryski, we Włoszech czas rzymski itd. Dość szybko czas ten zaczął obowiązywać w innych sferach życia, najpierw potocznie a później już urzędowo, zastępując czas miejscowy (słoneczny). Później już tylko przyjęto równe odstępy od czasu uniwersalnego (tj. dla południka zerowego w Londynie-Griniczu), wynoszące zazwyczaj 1 godzinę, co wprowadzano w Europie na początku XX wieku.
Z powyższego przydługiego dziejopisu stref czasowych łatwo można wywnioskować, że zegarki nastawiano od pociągów nie dlatego, że dawne koleje były jakoś nadzwyczajnie punktualne. Nie były, zdarzały się normalnie opóźnienia, a pomiędzy stanicami czas przejazdu był jeszcze bardziej niedokładny. Nastawiano je dlatego, że kolej była jedynym nośnikiem czasu. Pociągi były przybyszem z nowej rzeczywistości, w której nie było miejsca na pianie kogutów jako budzik.
W XIX wieku ustawianie zegarków od przejeżdżających pociągów ma jakieś przedmiotowe uzasadnienie, kiedy to rzeczywiście nie było innych środków komunikacji. Robienie tego jeszcze przed II Wojną Światową jest już oznaką zacofania. Świadczy to o tym, że do wielu miejsc wciąż nie docierała elektryczność, radiofonia i telegraf, a rytm życia nie był wyznaczany przez dokładne godziny. Dokładnej skali zjawiska nie znamy, szczególnie że obecnie zjawisko to obrosło mitami, niemniej jest ono znane z przekazów. Co gorsza, nie trzeba wcale daleko jechać od stolicy – jest wiele przekazów, że zegarki nastawiano od pociągów wzdłuż podmiejskiej linii z Warszawy do Grodziska Mazowieckiego, otwartej w grudniu 1927 roku. Robiono to, mimo że od kwietnia 1927 w Programie I Polskiego Radia zaczęto nadawać „Hejnał mariacki”, a od października 1928 sygnał czasu w Programie I był pod opieką Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego.
Rzekomo od początków Polski Ludowej z koleją było już coraz gorzej, tak że przestano nastawiania zegarków od pociągów. Opis ówczesnej rzeczywistości temu przeczy. Przed wojną ruch pociągów opierał się na trakcji parowej. Elektryfikacja kolei ogólnego użytku rozpoczęła się w 1936 roku od Warszawskiego Węzła Kolejowego. Wszędzie indziej dominowały parowozy. Dlaczego jest to istotne? Otóż parowozy co do zasady nie posiadały prędkościomierzy. Maszyniści prędkość określali „na oko”, pomagając sobie odmierzaniem czasu przebytej drogi pomiędzy słupkami kilometrażowymi, odmierzaniem czasu między stanicami, obserwacją zachowania lokomotywy lub też nadając prędkość względem prędkości maksymalnej lokomotywy. Ewentualne przekroczenia dozwolonej prędkości wchodziły na margines bezpieczeństwa. Przykładowo, przy prędkości dopuszczalnej 80 km/godz. pociąg prowadzony parowozem mógł jechać 74 albo 87 km/godz. To oznacza, że ustawianie zegarka od przejeżdżającego w pobliżu pociągu mogło być obarczone jeszcze większą niedokładnością. Prędkościomierze w parowozach zaczęto montować długo po wojnie, i to też nie na wszystkich, a głównie na parowozach pospiesznych. Po wojnie nastąpił też rozwój trakcji elektrycznej i spalinowej, usprawniono urządzenia sterowania ruchem kolejowym, zbudowano wiele nowych linii kolejowych. Nie do pomyślenia było, by zegary na dworcach wskazywały błędną godzinę, co zdarza się współcześnie dość często.
Tymczasem współcześnie wypacza się dziejopis. Wykorzystuje się fakt nastawiania zegarków od pociągów do mitologizowania przedwojennej kolei i całej II Rzeczpospolitej. Po wojnie zaprzestano nastawiania zegarków od pociągów, mimo że koleje w Rzeczpospolitej Ludowej działały lepiej niż w II Rzeczpospolitej. Dlaczego zaprzestano? Ponieważ nastąpił postęp społeczno-gospodarczy. Wsie zostały zelektryfikowane. Jak elektryczność to i radioodbiorniki zaczęły być bardziej powszechne, podając dokładne sygnały czasu. Zaczęto stosować zegarki elektryczne, nie wymagające nakręcania i częstego nastawiania. Powszechniejsze stały się zegarki naręczne. W końcu i telewizja stała się bardziej dostępna, zagościła niemal do każdego domu, umożliwiając dość dokładne ustawienie czasu. Zegary zaczęto umieszczać w wielu miejscach ogólnodostępnych, aby służyły ludziom. Nastąpiło większe uprzemysłowienie, które wymagało dokładniejszego ułożenia rytmu dnia podług godziny. W zakładach pracy pilnowano przestrzegania czasu pracy, mocując w wielu halach fabrycznych zegary i dokładnie wskazując czas na podmianę. Praca na roli była stopniowo przekształcana w odmianę pracy przemysłowej, do której rozliczenia nie wystarczały wschody i zachody słońca, a przez to i na wsi zaczęto dokładniej odmierzać czas. Rozwinięto szereg instytucji na wsi, jak szkoły, ośrodki zdrowia, punkty biblioteczne, sklepy, urzędy pocztowe, które działały według ustalonych godzin. To są rzeczywiste powody, dla których po wojnie zaprzestano mało dokładnego ustawiania zegarków od przejeżdżających pociągów.
Nastąpiło więc odwrócenie narracji we współczesnej propagandzie. Nastawianie zegarów przed wojną od przejeżdżających pociągów nie świadczy dobrze o ówczesnej rzeczywistości, a świadczy o zacofaniu, braku dostępu do dokładniejszych źródeł czasu oraz braku łączności z innymi. Współczesna propaganda przedstawia, że było inaczej, jakoby pociągi jeździły punktualniej, kolej działała lepiej, podobnie jak i cała II Rzeczpospolita – jednak fakty temu przeczą.
Aby właściwie zrozumieć na czym polegało przedwojenne nastawianie zegarków od ruchu pociągów, musimy właściwie zrozumieć ówczesną rzeczywistość. Na początek, przypomnijmy sobie jakie mamy źródła czasu. Skąd możemy się dowiedzieć o aktualnej godzinie? Pytanie wydaje się dość banalne, bo obecnie źródła czasu mamy wszędzie naokoło i coraz częściej zegary się samodzielnie synchronizują.
Źródła czasu państwowego:
- zegary w miejscach ogólnodostępnych (np. na wieżach urzędów miejskich, na dworcach, wolnostojące, w miejscach zwyczajowych),
- bicie zegarów, dzwonów lub inne sygnały dźwiękowe w przestrzeni ogólnodostępnej związane z czasem (np. „Hejnał mariacki”),
- ruch pociągów, wielowozów, promów morskich i inne zdarzenia następujące według rozkładu,
- sygnały dźwiękowe w rozgłośniach Polskiego Radia,
- sygnał czasu w systemie danych radiowych Polskiego Radia (RDS – CT),
- zegar w przedpisach Telewizji Polskiej (np. w przerwach, stale na TP Info),
- zegar w Telegazecie,
- zegarynka Telekomunikacji Polskiej pod numerem 926 (ob. Orange Polska pod nr. 19226),
- połączenie modemowe (TDS) Głównego Urzędu Miar pod numerem (22) 654 88 72,
- sygnał czasu w telefonii komórkowej Telekomunikacji Polskiej (ob. Orange Polska),
- sygnał z naprowadzania satelitarnego GloNaSS lub GPS-Navstar,
- serwery czasu Głównego Urzędu Miar, Polskiej Akademii Nauk, Telekomunikacji Polskiej, Instytutu Łączności i innych państwowych instytucji,
- strona Głównego Urzędu Miar w międzysieci http://www.czas.gum.gov.pl/,
- aplikacja „Czas GUM” na telefony komórkowe.
Poszczególne źródła czasu mają różną dokładność, od kilku minut przez kilka sekund po kilkanaście mikrosekund opartych na zegarach atomowych. Dostawcą polskiego czasu urzędowego jest Główny Urząd Miar, w którym działa Laboratorium Czasu i Częstotliwości. Własne zegary atomowe posiadają inne instytucje, część z nich należy do grupy laboratoriów ds. porównań wzorców czasu. Własny zegary atomowe posiada m.in. Telekomunikacja Polska. Natomiast Polskie Radio i Telewizja synchronizują swój czas z Głównym Urzędem Miar (prywatne kanały takiej synchronizacji nie prowadzą).
Z powyższego widać, że dostępność do źródeł czasu rośnie wraz z rozwojem społeczno-gospodarczym, który to rozwój zarazem wymaga od społeczeństwa znajomości czasu. Najpierw koleje, później radio i w końcu telewizja stawały się źródłem czasu, ale i wymagały od swoich użytkowników jego znajomości.
Nierozwinięte społeczeństwo nie potrzebowało dokładnego czasu. Rytm życia wyznaczały wschody i zachody słońca, tudzież pory dnia. Życie według wskazań zegara najpierw pojawiło się w wielkich miastach, w których czas zaczęto rozpowszechniać przez dzwony, trąbki czy w końcu zegary miejskie na wieżach. Był to czas słoneczny, właściwy tylko dla tego miasta, a dokładniej – dla danego punktu w mieście. W niektórych wielkich miastach istniały obserwatoria astronomiczne, które wyznaczały dokładny czas dla danego miasta. Pierwszym polskim miastem podającym dokładny czas jego mieszkańcom, był Kraków. Obserwatorium Astronomiczne im. Mikołaja Kopernika Uniwersytetu Jagiellońskiego podawało czas rzeczywistego południa dając znak chorągwią w kierunku wieży mariackiej, a tam znak odbierał strażak i zaczynał grać „Hejnał mariacki”. W Warszawie czas rozprowadzano na miasto przez zegary na Zamku Królewskim i Obserwatorium Astronomicznym Uniwersytetu Warszawskiego.
Kolej jako pierwsza zaczęła łączyć miasta i wymagała jednego czasu na całej linii. Początkowo stosowano czas miasta, z którego kolej wychodziła. Na dworcach w prawobrzeżnej Warszawie, do których docierały szerokotorowe Kolej Warszawsko-Piotrogrodzka i Kolej Warszawsko-Terespolska, obowiązywał czas piotrogrodzki. Z kolei na dworcach lewobrzeżnych Warszawy, na normalnotorowej Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej, obowiązywał już czas warszawski. Czas piotrogrodzki był przesunięty do przodu względem czasu warszawskiego o 37 minut 11 sekund. Jeszcze ciekawiej było w Krakowie. Pociągi na zachód, na Kolei Północnej Cesarza Ferdynanda, odjeżdżały według czasu praskiego, cofniętego od czasu krakowskiego o 12 minut. Pociągi na wschód, na Kolei Galicyjskiej im. Karola Ludwika, odjeżdżały według czasu peszteńskiego, cofniętego od czasu krakowskiego o 4 minuty. Równolegle w mieście obowiązywał czas krakowski, wyznaczany przez obserwatorium i hejnał.
Rozwijająca się sieć linii kolejowych wymagała coraz bardziej ujednoliconego czasu, który zaczęto wprowadzać. Na kolejach w Rosji był to czas piotrogrodzki – ustalony przez Obserwatorium Pułkowskie w Piotrogrodzie, przesunięty do tyłu względem obecnego czasu polskiego dokładnie o 21 minut 18,7 sekund. Podobnie ujednolicano czas na kolei w innych krajach, np. we Francji na całej kolei obowiązywał czas paryski, we Włoszech czas rzymski itd. Dość szybko czas ten zaczął obowiązywać w innych sferach życia, najpierw potocznie a później już urzędowo, zastępując czas miejscowy (słoneczny). Później już tylko przyjęto równe odstępy od czasu uniwersalnego (tj. dla południka zerowego w Londynie-Griniczu), wynoszące zazwyczaj 1 godzinę, co wprowadzano w Europie na początku XX wieku.
Z powyższego przydługiego dziejopisu stref czasowych łatwo można wywnioskować, że zegarki nastawiano od pociągów nie dlatego, że dawne koleje były jakoś nadzwyczajnie punktualne. Nie były, zdarzały się normalnie opóźnienia, a pomiędzy stanicami czas przejazdu był jeszcze bardziej niedokładny. Nastawiano je dlatego, że kolej była jedynym nośnikiem czasu. Pociągi były przybyszem z nowej rzeczywistości, w której nie było miejsca na pianie kogutów jako budzik.
W XIX wieku ustawianie zegarków od przejeżdżających pociągów ma jakieś przedmiotowe uzasadnienie, kiedy to rzeczywiście nie było innych środków komunikacji. Robienie tego jeszcze przed II Wojną Światową jest już oznaką zacofania. Świadczy to o tym, że do wielu miejsc wciąż nie docierała elektryczność, radiofonia i telegraf, a rytm życia nie był wyznaczany przez dokładne godziny. Dokładnej skali zjawiska nie znamy, szczególnie że obecnie zjawisko to obrosło mitami, niemniej jest ono znane z przekazów. Co gorsza, nie trzeba wcale daleko jechać od stolicy – jest wiele przekazów, że zegarki nastawiano od pociągów wzdłuż podmiejskiej linii z Warszawy do Grodziska Mazowieckiego, otwartej w grudniu 1927 roku. Robiono to, mimo że od kwietnia 1927 w Programie I Polskiego Radia zaczęto nadawać „Hejnał mariacki”, a od października 1928 sygnał czasu w Programie I był pod opieką Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego.
Rzekomo od początków Polski Ludowej z koleją było już coraz gorzej, tak że przestano nastawiania zegarków od pociągów. Opis ówczesnej rzeczywistości temu przeczy. Przed wojną ruch pociągów opierał się na trakcji parowej. Elektryfikacja kolei ogólnego użytku rozpoczęła się w 1936 roku od Warszawskiego Węzła Kolejowego. Wszędzie indziej dominowały parowozy. Dlaczego jest to istotne? Otóż parowozy co do zasady nie posiadały prędkościomierzy. Maszyniści prędkość określali „na oko”, pomagając sobie odmierzaniem czasu przebytej drogi pomiędzy słupkami kilometrażowymi, odmierzaniem czasu między stanicami, obserwacją zachowania lokomotywy lub też nadając prędkość względem prędkości maksymalnej lokomotywy. Ewentualne przekroczenia dozwolonej prędkości wchodziły na margines bezpieczeństwa. Przykładowo, przy prędkości dopuszczalnej 80 km/godz. pociąg prowadzony parowozem mógł jechać 74 albo 87 km/godz. To oznacza, że ustawianie zegarka od przejeżdżającego w pobliżu pociągu mogło być obarczone jeszcze większą niedokładnością. Prędkościomierze w parowozach zaczęto montować długo po wojnie, i to też nie na wszystkich, a głównie na parowozach pospiesznych. Po wojnie nastąpił też rozwój trakcji elektrycznej i spalinowej, usprawniono urządzenia sterowania ruchem kolejowym, zbudowano wiele nowych linii kolejowych. Nie do pomyślenia było, by zegary na dworcach wskazywały błędną godzinę, co zdarza się współcześnie dość często.
Tymczasem współcześnie wypacza się dziejopis. Wykorzystuje się fakt nastawiania zegarków od pociągów do mitologizowania przedwojennej kolei i całej II Rzeczpospolitej. Po wojnie zaprzestano nastawiania zegarków od pociągów, mimo że koleje w Rzeczpospolitej Ludowej działały lepiej niż w II Rzeczpospolitej. Dlaczego zaprzestano? Ponieważ nastąpił postęp społeczno-gospodarczy. Wsie zostały zelektryfikowane. Jak elektryczność to i radioodbiorniki zaczęły być bardziej powszechne, podając dokładne sygnały czasu. Zaczęto stosować zegarki elektryczne, nie wymagające nakręcania i częstego nastawiania. Powszechniejsze stały się zegarki naręczne. W końcu i telewizja stała się bardziej dostępna, zagościła niemal do każdego domu, umożliwiając dość dokładne ustawienie czasu. Zegary zaczęto umieszczać w wielu miejscach ogólnodostępnych, aby służyły ludziom. Nastąpiło większe uprzemysłowienie, które wymagało dokładniejszego ułożenia rytmu dnia podług godziny. W zakładach pracy pilnowano przestrzegania czasu pracy, mocując w wielu halach fabrycznych zegary i dokładnie wskazując czas na podmianę. Praca na roli była stopniowo przekształcana w odmianę pracy przemysłowej, do której rozliczenia nie wystarczały wschody i zachody słońca, a przez to i na wsi zaczęto dokładniej odmierzać czas. Rozwinięto szereg instytucji na wsi, jak szkoły, ośrodki zdrowia, punkty biblioteczne, sklepy, urzędy pocztowe, które działały według ustalonych godzin. To są rzeczywiste powody, dla których po wojnie zaprzestano mało dokładnego ustawiania zegarków od przejeżdżających pociągów.
Nastąpiło więc odwrócenie narracji we współczesnej propagandzie. Nastawianie zegarów przed wojną od przejeżdżających pociągów nie świadczy dobrze o ówczesnej rzeczywistości, a świadczy o zacofaniu, braku dostępu do dokładniejszych źródeł czasu oraz braku łączności z innymi. Współczesna propaganda przedstawia, że było inaczej, jakoby pociągi jeździły punktualniej, kolej działała lepiej, podobnie jak i cała II Rzeczpospolita – jednak fakty temu przeczą.