Po Strajku Przedsiębiorców przyszła kolej na protest koncernów medialnych, równie głupi. Od rana mnóstwo programów telewizyjnych, programów radiowych i portali sieciowych prowadzi protest w ramach akcji „Media bez wyboru”, ograniczając swoją działalność.
10 lutego 2020 w wielu programach telewizyjnych nadawany jest wyłącznie program „Media bez wyboru”, podczas którego wyświetlana jest czarna plansza z napisem „Tu miał być Twój ulubiony program” i krótką wiadomością pisemną i czytaną, odsyłającą do listu otwartego. Kilka programów ograniczyło się do dodania hasła „Media bez wyborów” koło swojego znaku. W naziemnej telewizji cyfrowej, obok dziewięciu programów Telewizji Polskiej, zwykłe programy nadają jedynie Puls 2 (tylko blok dla dzieci, wieczorem dołączył do akcji), ATM Rozrywka Tw i Tw Trwam. Nie działa też wiele portali sieciowych: część z nich się wyłączyła, umieszczając podobną czarną planszę i list otwarty, część z nich umieściła na głównym widoku list otwarty, a część wstrzymała publikację nowych wiadomości. Do akcji oddolnie przyłączyło się wiele niewielkich portali z wiadomościami miejscowymi. Z kolei w programach radiowych w ramach programu „Media bez wyboru” czytany jest komunikat. Część programów radiowych nadaje wyłącznie muzykę i bloki reklamowe przerzedzane komunikatem, bez żadnych słuchowisk z prowadzącym. W prasie większość tytułów wyszła z czarną, jednotematyczną okładką.
Jak czytamy w liście otwartym, prywatne przedsiębiorstwa prowadzące środki przekazu sprzeciwiają się przedkładanemu przez rząd Polski podatkowi od reklam, który nazywają „haraczem”. Twierdzą, że nowy podatek osłabi lub zlikwiduje część prywatnych środków masowego przekazu. List zawiera wiele nic nie wnoszących ogólników, półprawd i przekłamań.
Według zamiaru ustawy, do opłacania podatku (nazywanego urzędowo składką) będą zobowiązani dostawcy usług medialnych, nadawcy, podmioty prowadzące kino, podmioty umieszczające reklamę na nośniku zewnętrznym oraz wydawcy, którzy w ciągu roku osiągnęli z reklamy przychód przekraczający 1 mln zł, a w przypadku reklam w prasie – przychód przekraczający 15 mln zł. Stawki wyniosą 7,5% do 50 mln zł przychodów i 10% powyżej 50 mln zł dla reklam w telewizji, radiu, kinie i na nośnikach zewnętrznych, a w przypadku reklam towarów kwalifikowanych (np. produktów leczniczych, suplementów diety) odpowiednio 10% i 15%. Dla prasy stawki te wyniosą 2% do 30 mln zł i 6% powyżej 30 mln zł, w przypadku reklam towarów kwalifikowanych odpowiednio 4% i 12%. Z kolei za reklamę w sieci podatek wyniesie 5% od przychodów z reklam, jeśli podmiot osiąga wpływy globalne co najmniej 750 mln € i równocześnie co najmniej 5 mln € w Polsce.
Protest powiewa absurdem. Już samookreślenie się jako „Twój ulubiony program” to ostre zapatrzenie w siebie. Obok widzów przepraszani są partnerzy handlowi, co jasno pokazuje kto istotnie się liczy dla koncernów medialnych. W liście otwartym czytamy, że media działające w Polsce nie uchylają się od płacenia podatków, co jest oczywistym kłamstwem. Pod listem podpisała się m.in. Telewizja „PolSat” Sp. z o.o., która jest kontrolowana przez spółki zarejestrowane w raju podatkowym – na Cyprze. Podobnie Gremi Media S.A., wydawca „Rzeczpospolitej” – w Luksemburgu i na Cyprze. Inny podpisujący, Grupa „Interia.pl” Sp. z o.o. prowadzi portale przez spółkę-córkę Grupa „Interia.pl” Sp. z o.o. Sp. k., którą to spółkę komandytową założono aby płacić mniejsze podatki. Koncerny medialne powołują się na własną działalność charytatywną, która przecież nie służy rozwiązywaniu węzłowych kłopotów, a jedynie do robienia dobrego wrażenia. Pod listem podpisała się Polska Press Grupa, kiedy to jej właściciel, niemiecka Grupa Wydawnicza Pasawa (Verlagsgruppe Passau), na warunkach rynkowych dobrowolnie zgodziła się sprzedać Polska Press Grupę państwowej spółce PKN „Orlen”. Sama nazwa akcji „Media bez wyboru” jest bez sensu, gdyż wybór i tak jest iluzoryczny – wszystkie koncerny medialne w Polsce są m.in. proamerykańskie i prokapitalistyczne, nie działają w sprawach zwykłego obywatela. Przeciętny człowiek nie ma wpływu na ich powstanie i działalność, mimo że są określane „czwartą władzą”. Rzeczywiście alternatywne środki przekazu, jak np. Sputnik Polska czy Radio Antykapitalistyczne, nie przyłączyły się do protestu.
Sama krytyka podatku i nazywanie go haraczem jest niepoważne. Prywatne koncerny medialne nie przedstawiają tu krytyki sposobu wydatkowania środków z tego podatku, ale już sam fakt jego wprowadzania. W dodatku przedstawiane jest to jako zamach na wolne media, podczas gdy podatek w żaden sposób nie uderza w przekazywane treści. Zresztą, nie ma czegoś takiego jak „wolne media zależne od wpływów z reklam”. Największa stawka przedkładanego podatku 10% (warunkowo przy towarach kwalifikowanych 15%) jest dość niska, więc pokazywanie, że wiele środków przekazu by zniknęło, jest błędne. Małe podmioty nie będą tym podatkiem objęte, a już szczególnie w sieci trzeba być gigantem aby osiągać 750 mln € przychodów.
Reklamy w Polsce są od dawna szkodliwe. Nastawione są na maksymalizację konsumpcji, bez zważania na spójność przekazu, rzetelność, etykę. Stosują różne psychologiczne sztuczki i manipulacje. W takich stanicach jak PolSat reklamy stały się memem, bo są upychane maksymalnie do czasu antenowego. W miastach ogromne tablice reklamowe szpecą krajobraz i architekturę, a do zmiany przepisów mogły zasłaniać nawet okna mieszkalne. Już dawno reklamy należało opodatkować i to stawką większą niż przedkłada to rząd. Co więcej, nie tylko opodatkować, ale też prawnie ograniczyć co do ilości, przedmiotu, sposobu i uciążliwości (np. w telewizji nakazać umieszczanie zegara odmierzającego czas do końca reklam).
Warto też zwrócić uwagę, że zamiar ustawy został dopiero co upowszechniony. Póki co nawet nie wiadomo, czy cała koalicja rządowa go popiera i nie doszło nawet do pierwszego czytania. Możliwe, że ze Stanów Zjednoczonych przyjdą zalecenia przeciwne, przez co rząd Polski posłusznie się z tego wycofa. Protest liberalnych środków przekazu już na tak wczesnym etapie świadczy o tym, że zamiar opodatkowania reklamy to czuły punkt prywaciarzy medialnych. Być może w proteście chodzi o coś więcej i jest jakiś dodatkowy, ukryty cel.
Jest za to jedna korzyść z całego tego protestu. Wielu ludziom wyjdzie na dobre, kiedy choć przez jeden dzień nie obejrzą seriali paradokumentalnych, dzienników nibywiadomostnych goniących za tanią sensacją, reklam nawołujących do kupowania mnóstwa lekarstw czy innych zbędnych towarów w gonitwie za promocjami i całej reszty kapitalistycznego syfu jaki się sączy ze środków masowego przekazu.
Oczywiście sejmowa (niby)Lewica także poparła ten żenujący protest. Stronnictwo Lewica Razem, które wcześniej opowiadało się za opodatkowaniem gigantów cyfrowych, teraz w lakoniczny sposób się temu sprzeciwia – dołączając w ten sposób do skrajnie prawicowej Konfederacji czy związków przedsiębiorców.
Kiedyś lewicowi działacze mieli zupełnie inne stanowisko w sprawie koncernu Axel Springer, czego przykładem jest Ulryka Maria Wernerowna Majnhof… Niech to będzie dla nas wyznacznikiem, że prywatne koncerny medialne nie działają w interesie społeczeństwa.
10 lutego 2020 w wielu programach telewizyjnych nadawany jest wyłącznie program „Media bez wyboru”, podczas którego wyświetlana jest czarna plansza z napisem „Tu miał być Twój ulubiony program” i krótką wiadomością pisemną i czytaną, odsyłającą do listu otwartego. Kilka programów ograniczyło się do dodania hasła „Media bez wyborów” koło swojego znaku. W naziemnej telewizji cyfrowej, obok dziewięciu programów Telewizji Polskiej, zwykłe programy nadają jedynie Puls 2 (tylko blok dla dzieci, wieczorem dołączył do akcji), ATM Rozrywka Tw i Tw Trwam. Nie działa też wiele portali sieciowych: część z nich się wyłączyła, umieszczając podobną czarną planszę i list otwarty, część z nich umieściła na głównym widoku list otwarty, a część wstrzymała publikację nowych wiadomości. Do akcji oddolnie przyłączyło się wiele niewielkich portali z wiadomościami miejscowymi. Z kolei w programach radiowych w ramach programu „Media bez wyboru” czytany jest komunikat. Część programów radiowych nadaje wyłącznie muzykę i bloki reklamowe przerzedzane komunikatem, bez żadnych słuchowisk z prowadzącym. W prasie większość tytułów wyszła z czarną, jednotematyczną okładką.
Jak czytamy w liście otwartym, prywatne przedsiębiorstwa prowadzące środki przekazu sprzeciwiają się przedkładanemu przez rząd Polski podatkowi od reklam, który nazywają „haraczem”. Twierdzą, że nowy podatek osłabi lub zlikwiduje część prywatnych środków masowego przekazu. List zawiera wiele nic nie wnoszących ogólników, półprawd i przekłamań.
Według zamiaru ustawy, do opłacania podatku (nazywanego urzędowo składką) będą zobowiązani dostawcy usług medialnych, nadawcy, podmioty prowadzące kino, podmioty umieszczające reklamę na nośniku zewnętrznym oraz wydawcy, którzy w ciągu roku osiągnęli z reklamy przychód przekraczający 1 mln zł, a w przypadku reklam w prasie – przychód przekraczający 15 mln zł. Stawki wyniosą 7,5% do 50 mln zł przychodów i 10% powyżej 50 mln zł dla reklam w telewizji, radiu, kinie i na nośnikach zewnętrznych, a w przypadku reklam towarów kwalifikowanych (np. produktów leczniczych, suplementów diety) odpowiednio 10% i 15%. Dla prasy stawki te wyniosą 2% do 30 mln zł i 6% powyżej 30 mln zł, w przypadku reklam towarów kwalifikowanych odpowiednio 4% i 12%. Z kolei za reklamę w sieci podatek wyniesie 5% od przychodów z reklam, jeśli podmiot osiąga wpływy globalne co najmniej 750 mln € i równocześnie co najmniej 5 mln € w Polsce.
Protest powiewa absurdem. Już samookreślenie się jako „Twój ulubiony program” to ostre zapatrzenie w siebie. Obok widzów przepraszani są partnerzy handlowi, co jasno pokazuje kto istotnie się liczy dla koncernów medialnych. W liście otwartym czytamy, że media działające w Polsce nie uchylają się od płacenia podatków, co jest oczywistym kłamstwem. Pod listem podpisała się m.in. Telewizja „PolSat” Sp. z o.o., która jest kontrolowana przez spółki zarejestrowane w raju podatkowym – na Cyprze. Podobnie Gremi Media S.A., wydawca „Rzeczpospolitej” – w Luksemburgu i na Cyprze. Inny podpisujący, Grupa „Interia.pl” Sp. z o.o. prowadzi portale przez spółkę-córkę Grupa „Interia.pl” Sp. z o.o. Sp. k., którą to spółkę komandytową założono aby płacić mniejsze podatki. Koncerny medialne powołują się na własną działalność charytatywną, która przecież nie służy rozwiązywaniu węzłowych kłopotów, a jedynie do robienia dobrego wrażenia. Pod listem podpisała się Polska Press Grupa, kiedy to jej właściciel, niemiecka Grupa Wydawnicza Pasawa (Verlagsgruppe Passau), na warunkach rynkowych dobrowolnie zgodziła się sprzedać Polska Press Grupę państwowej spółce PKN „Orlen”. Sama nazwa akcji „Media bez wyboru” jest bez sensu, gdyż wybór i tak jest iluzoryczny – wszystkie koncerny medialne w Polsce są m.in. proamerykańskie i prokapitalistyczne, nie działają w sprawach zwykłego obywatela. Przeciętny człowiek nie ma wpływu na ich powstanie i działalność, mimo że są określane „czwartą władzą”. Rzeczywiście alternatywne środki przekazu, jak np. Sputnik Polska czy Radio Antykapitalistyczne, nie przyłączyły się do protestu.
Sama krytyka podatku i nazywanie go haraczem jest niepoważne. Prywatne koncerny medialne nie przedstawiają tu krytyki sposobu wydatkowania środków z tego podatku, ale już sam fakt jego wprowadzania. W dodatku przedstawiane jest to jako zamach na wolne media, podczas gdy podatek w żaden sposób nie uderza w przekazywane treści. Zresztą, nie ma czegoś takiego jak „wolne media zależne od wpływów z reklam”. Największa stawka przedkładanego podatku 10% (warunkowo przy towarach kwalifikowanych 15%) jest dość niska, więc pokazywanie, że wiele środków przekazu by zniknęło, jest błędne. Małe podmioty nie będą tym podatkiem objęte, a już szczególnie w sieci trzeba być gigantem aby osiągać 750 mln € przychodów.
Reklamy w Polsce są od dawna szkodliwe. Nastawione są na maksymalizację konsumpcji, bez zważania na spójność przekazu, rzetelność, etykę. Stosują różne psychologiczne sztuczki i manipulacje. W takich stanicach jak PolSat reklamy stały się memem, bo są upychane maksymalnie do czasu antenowego. W miastach ogromne tablice reklamowe szpecą krajobraz i architekturę, a do zmiany przepisów mogły zasłaniać nawet okna mieszkalne. Już dawno reklamy należało opodatkować i to stawką większą niż przedkłada to rząd. Co więcej, nie tylko opodatkować, ale też prawnie ograniczyć co do ilości, przedmiotu, sposobu i uciążliwości (np. w telewizji nakazać umieszczanie zegara odmierzającego czas do końca reklam).
Warto też zwrócić uwagę, że zamiar ustawy został dopiero co upowszechniony. Póki co nawet nie wiadomo, czy cała koalicja rządowa go popiera i nie doszło nawet do pierwszego czytania. Możliwe, że ze Stanów Zjednoczonych przyjdą zalecenia przeciwne, przez co rząd Polski posłusznie się z tego wycofa. Protest liberalnych środków przekazu już na tak wczesnym etapie świadczy o tym, że zamiar opodatkowania reklamy to czuły punkt prywaciarzy medialnych. Być może w proteście chodzi o coś więcej i jest jakiś dodatkowy, ukryty cel.
Jest za to jedna korzyść z całego tego protestu. Wielu ludziom wyjdzie na dobre, kiedy choć przez jeden dzień nie obejrzą seriali paradokumentalnych, dzienników nibywiadomostnych goniących za tanią sensacją, reklam nawołujących do kupowania mnóstwa lekarstw czy innych zbędnych towarów w gonitwie za promocjami i całej reszty kapitalistycznego syfu jaki się sączy ze środków masowego przekazu.
Oczywiście sejmowa (niby)Lewica także poparła ten żenujący protest. Stronnictwo Lewica Razem, które wcześniej opowiadało się za opodatkowaniem gigantów cyfrowych, teraz w lakoniczny sposób się temu sprzeciwia – dołączając w ten sposób do skrajnie prawicowej Konfederacji czy związków przedsiębiorców.
Kiedyś lewicowi działacze mieli zupełnie inne stanowisko w sprawie koncernu Axel Springer, czego przykładem jest Ulryka Maria Wernerowna Majnhof… Niech to będzie dla nas wyznacznikiem, że prywatne koncerny medialne nie działają w interesie społeczeństwa.