4 brzeźnia 2020 koronawirus zespołu ostrej niewydolności oddechowej SARS-CoV-2 został wykryty w Polsce. Po roku widzimy jednoznacznie, że Polska, Europa, świat zachodni i kapitalizm – poniosły klęskę, o której powinno się pisać w podręcznikach historii jako jednym z najczarniejszych okresów współczesnych dziejów.
Wirus po raz pierwszy wykryto w mieście Wuhan w Chinach 17 listopada 2019. Pierwszy przypadek w Europie odnotowano 31 stycznia 2020 we Włoszech. Pierwszy przypadek w Polsce odnotowano 4 brzeźnia 2020. W Europie na każdym etapie epidemii podejmowano błędy, począwszy od wykrycia aż po akcję szczepieniową.
Kuba, Chiny i Wietnam – państwa te podjęły rzeczywiste działania w walce z epidemią. Nie tylko wprowadzono mocne ograniczenia w życiu społecznym, ale także w życiu gospodarczym. Zdyscyplinowane i świadome społeczeństwa zastosowały się do tych ograniczeń, a państwa podjęły rzeczywiste działania. Efekt: epidemia pokonana. Zdarzają się oczywiście kolejne przypadki, wszak państwa te nie są całkowicie odcięte od reszty świata, ale są one pod kontrolą i wykrywane są na wczesnym etapie, a nierzadko u osób już objętych nadzorem epidemiologicznym. Na swój sposób zrobiła to też Korea Północna, która po prostu wykorzystała swoją granicę i jeszcze bardziej odcięła się świata zewnętrznego.
Tymczasem Europa wciąż w lesie. Po roku służba zdrowia wciąż jest nie naprawiana, porządne środki ochrony osobistej wciąż są niedostępne, państwa wciąż nie podejmują radykalnych działań, ograniczając się głównie do wprowadzania ograniczeń w życiu społecznym, których i tak nie egzekwują. Zakłady pracy pracują zwyczajnie, bez względu na to jak niezbędne towary wytwarzają. Wciąż nie można liczyć na państwową pomoc w zaopatrywaniu własnego gospodarstwa domowego ani na pomoc w utrzymaniu.
Europa działania podjęła zbyt późno. Najpierw zbywano myślą, że może epidemia do nas nie dotrze. Jeśli już dotarła, to naiwnie myślano że nie rozleje się na całą Europę. W Polsce wyglądało to wręcz tak, że czekamy na pierwszy przypadek. Wcześniej żadnych działań nie było widać, jak choćby wprowadzenie kontroli sanitarnych na granicach czy ograniczenie wyjazdu do Włoch w sezonie zimowym.
Potem było już za późno, w efekcie epidemia opanowała cała Europę. Rządy poszczególnych państw wymyślają coraz kolejne ograniczenia życia społecznego, bez ruszania podstaw wolnorynkowej gospodarki i bez rzeczywistych działań, jak chociażby polepszanie jakości wywiadów epidemiologicznych. Możliwe, że wprowadzenie nawet działań wzorowanych na Kubie, Chinach i Wietnamie nie przyniosłoby tak pozytywnych efektów, bo należało je wprowadzić wcześniej. To jak budowanie wału przeciwpowodziowego podczas powodzi – coś tam pomoże, ale powinno się o tym myśleć wcześniej. Prawie rok zajęło polskim władzom dojście do tego, że usta i nos należy zasłaniać porządnymi maseczkami, a nie przyłbicami, szalikami czy chustami. Może za 5 lat polskie władze dojdą i do tego, aby te porządne maseczki rozprowadzać wśród ludności. Pojawiła się nowa odmiana, bardziej zaraźliwa. Czy cokolwiek istotnego zrobiono w związku z nią? Nic. Znowu puszczono wszystko na żywioł.
Co zostało społeczeństwu? Światli obywatele stawali przed dylematem. Dalej unikać wychodzenia z domu, podróży i spotkań w miarę możliwości? Czy może funkcjonować w miarę normalnie, dostosowując się do wprowadzonych ograniczeń i podstawowych środków ochrony? Nie ulega wątpliwości, że środki zapobiegające rozprzestrzenianiu się epidemii powinny być mocniejsze, więc może te mocniejsze środki stosować w swoim życiu? Z drugiej strony, władze i tak nie zrobią nic ponad to, więc taka jednostkowa postawa niewiele zmieni. Im dłużej trwa epidemia, tym rosło wrażenie, że wirus będzie z nami na dłużej i że nie da się go pokonać odcięciami (lockdownami).
Doprowadzono do okoliczności, w których jedyną możliwością pokonania epidemii wydają się powszechne i obowiązkowe szczepienia. Ale i tu Europa zawiodła, a szczególnie Unia Europejska. Ograniczono się do warunków kapitalistycznych: szczepionki kupiono wyłącznie od zachodnich koncernów, nie znosząc patentów. Koncerny te zawiodły, bo przecież nie mają interesu w szybkim pokonaniu epidemii. Dla nich epidemia może trwać jak najdłużej, dzięki czemu zapewnią sobie trwałe dochody ze sprzedaży za małej liczby szczepionek.
W rok zawalił się świat zachodni, czy też szerzej – świat kapitalistyczny. Wystarczyła epidemia choroby zakaźnej przenoszonej drogą kropelkową. Zwyciężyły kraje, które przedstawiają alternatywne ścieżki rozwoju. Świat zachodni okazał się być nieprzygotowany do jednego z wielu zagrożeń dla ludzkości, ale i niezdolny do walki z nim, czym to zagrożenie jeszcze zwiększył. Społeczeństwa Europy powinny wyciągnąć z tego wnioski. Niestety, są wątpliwości czy to zrobią. Jeśli nie, to pojawia się pytanie: co jeszcze musi się wydarzyć, aby społeczeństwo przejrzało na oczy? Jeszcze mocniejsza epidemia? Powszechna wojna? A może przyjąć najczarniejszą wersję i uznać, że świat dąży już tylko do samozagłady? Chciałbym się mylić.
Wirus po raz pierwszy wykryto w mieście Wuhan w Chinach 17 listopada 2019. Pierwszy przypadek w Europie odnotowano 31 stycznia 2020 we Włoszech. Pierwszy przypadek w Polsce odnotowano 4 brzeźnia 2020. W Europie na każdym etapie epidemii podejmowano błędy, począwszy od wykrycia aż po akcję szczepieniową.
Kuba, Chiny i Wietnam – państwa te podjęły rzeczywiste działania w walce z epidemią. Nie tylko wprowadzono mocne ograniczenia w życiu społecznym, ale także w życiu gospodarczym. Zdyscyplinowane i świadome społeczeństwa zastosowały się do tych ograniczeń, a państwa podjęły rzeczywiste działania. Efekt: epidemia pokonana. Zdarzają się oczywiście kolejne przypadki, wszak państwa te nie są całkowicie odcięte od reszty świata, ale są one pod kontrolą i wykrywane są na wczesnym etapie, a nierzadko u osób już objętych nadzorem epidemiologicznym. Na swój sposób zrobiła to też Korea Północna, która po prostu wykorzystała swoją granicę i jeszcze bardziej odcięła się świata zewnętrznego.
Tymczasem Europa wciąż w lesie. Po roku służba zdrowia wciąż jest nie naprawiana, porządne środki ochrony osobistej wciąż są niedostępne, państwa wciąż nie podejmują radykalnych działań, ograniczając się głównie do wprowadzania ograniczeń w życiu społecznym, których i tak nie egzekwują. Zakłady pracy pracują zwyczajnie, bez względu na to jak niezbędne towary wytwarzają. Wciąż nie można liczyć na państwową pomoc w zaopatrywaniu własnego gospodarstwa domowego ani na pomoc w utrzymaniu.
Europa działania podjęła zbyt późno. Najpierw zbywano myślą, że może epidemia do nas nie dotrze. Jeśli już dotarła, to naiwnie myślano że nie rozleje się na całą Europę. W Polsce wyglądało to wręcz tak, że czekamy na pierwszy przypadek. Wcześniej żadnych działań nie było widać, jak choćby wprowadzenie kontroli sanitarnych na granicach czy ograniczenie wyjazdu do Włoch w sezonie zimowym.
Potem było już za późno, w efekcie epidemia opanowała cała Europę. Rządy poszczególnych państw wymyślają coraz kolejne ograniczenia życia społecznego, bez ruszania podstaw wolnorynkowej gospodarki i bez rzeczywistych działań, jak chociażby polepszanie jakości wywiadów epidemiologicznych. Możliwe, że wprowadzenie nawet działań wzorowanych na Kubie, Chinach i Wietnamie nie przyniosłoby tak pozytywnych efektów, bo należało je wprowadzić wcześniej. To jak budowanie wału przeciwpowodziowego podczas powodzi – coś tam pomoże, ale powinno się o tym myśleć wcześniej. Prawie rok zajęło polskim władzom dojście do tego, że usta i nos należy zasłaniać porządnymi maseczkami, a nie przyłbicami, szalikami czy chustami. Może za 5 lat polskie władze dojdą i do tego, aby te porządne maseczki rozprowadzać wśród ludności. Pojawiła się nowa odmiana, bardziej zaraźliwa. Czy cokolwiek istotnego zrobiono w związku z nią? Nic. Znowu puszczono wszystko na żywioł.
Co zostało społeczeństwu? Światli obywatele stawali przed dylematem. Dalej unikać wychodzenia z domu, podróży i spotkań w miarę możliwości? Czy może funkcjonować w miarę normalnie, dostosowując się do wprowadzonych ograniczeń i podstawowych środków ochrony? Nie ulega wątpliwości, że środki zapobiegające rozprzestrzenianiu się epidemii powinny być mocniejsze, więc może te mocniejsze środki stosować w swoim życiu? Z drugiej strony, władze i tak nie zrobią nic ponad to, więc taka jednostkowa postawa niewiele zmieni. Im dłużej trwa epidemia, tym rosło wrażenie, że wirus będzie z nami na dłużej i że nie da się go pokonać odcięciami (lockdownami).
Doprowadzono do okoliczności, w których jedyną możliwością pokonania epidemii wydają się powszechne i obowiązkowe szczepienia. Ale i tu Europa zawiodła, a szczególnie Unia Europejska. Ograniczono się do warunków kapitalistycznych: szczepionki kupiono wyłącznie od zachodnich koncernów, nie znosząc patentów. Koncerny te zawiodły, bo przecież nie mają interesu w szybkim pokonaniu epidemii. Dla nich epidemia może trwać jak najdłużej, dzięki czemu zapewnią sobie trwałe dochody ze sprzedaży za małej liczby szczepionek.
W rok zawalił się świat zachodni, czy też szerzej – świat kapitalistyczny. Wystarczyła epidemia choroby zakaźnej przenoszonej drogą kropelkową. Zwyciężyły kraje, które przedstawiają alternatywne ścieżki rozwoju. Świat zachodni okazał się być nieprzygotowany do jednego z wielu zagrożeń dla ludzkości, ale i niezdolny do walki z nim, czym to zagrożenie jeszcze zwiększył. Społeczeństwa Europy powinny wyciągnąć z tego wnioski. Niestety, są wątpliwości czy to zrobią. Jeśli nie, to pojawia się pytanie: co jeszcze musi się wydarzyć, aby społeczeństwo przejrzało na oczy? Jeszcze mocniejsza epidemia? Powszechna wojna? A może przyjąć najczarniejszą wersję i uznać, że świat dąży już tylko do samozagłady? Chciałbym się mylić.