Prawo i Sprawiedliwość ogłosiło z wielką pompą Nowy Polski Ład. Wbrew gigantomanii nazwy, nie ma tam prawie nic przełomowego. Nie ma tam też niczego, co w istotny sposób poprawiło los przeciętnego Polaka. Są za to puste obietnice i kolejne ułatwienia dla kapitalistów.
O tym, że przywódcy Prawa i Sprawiedliwości są zamknięci we własnej bańce, świadczą właśnie nazwy ogłaszanych programów. Zawsze są pompatyczne, a potem i tak wychodzi kaszana. Nowy Polski Ład niczym nie będzie się tu różnił, co jest dość przewidywalne po tylu latach rządów Prawa i Sprawiedliwości.
Polski Ład zakłada wzrost wydatków na służbę zdrowia – do 6% Produktu Krajowego Brutto w 2023 i 7% PKB w 2027. Po pierwsze, nie brzmi to wiarygodnie, po drugie jest słabe, a po trzecie jest za długie. To wciąż daleko poniżej średniej w Unii Europejskiej (10% PKB) i wciąż niezadowalająco, zważywszy jak dużo trzeba naprawić wieloletnich zaniedbań. Ponadto, Jarosław Aleksander Rajmundowicz Kaczyński podczas wypowiedzi wprost powiedział nie tylko kształceniu lekarzy, ale też o „ściąganiu ich z zewnątrz”. To oznacza, że z góry zakłada posiłkowanie się imigracją zarobkową w tak strategicznej dziedzinie jaką jest służba zdrowia. Zapowiedziano też nowe fundusze: Fundusz Modernizacji Szpitali, Fundusz Medyczny i Agencja Rozwoju Szpitali – jakby od ich tworzenia miało cokolwiek zależeć. W dalszym ciągu zapowiedziano działanie teleporad lekarskich, których istnienie jest sprzeczne z naukami medycznymi. Obiecano też rzeczy tak oczywiste, jak zapewnienie karetek czy dyżury 24-godzinne pierwszej pomocy. Jedyną sensowną zmianą jest zaprzestanie odliczania składki zdrowotnej od podatku dochodowego i jej ujednolicenie do płatności proporcjonalnej od dochodu (zniesienie ryczałtu), o co już piszczą kapitaliści.
Zapowiedziano podwyższenie kwoty wolnej od podatku do 30 tys. zł. To chyba jedyna istotniejsza zapowiedź, którą mogą odczuć zwykli ludzie. Stawki podatkowe jednak w dalszym ciągu dalekie będą od sprawiedliwości, szczególnie że zapowiedziano podwyższenie progu podatkowego drugiej stawki 32% z 85 tys. zł do 120 tys. zł. Do tego pojawił się liberalne wysrywy w postaci zerowej stawki PIT dla pracujących emerytów i kwota dochodów do opodatkowania niższa o 50 tys. zł dla powracających z emigracji zarobkowej.
Do pozytywnych rzeczy można zaliczyć dodatkowe świadczenie dla rodzin: 12 tys. zł na drugie i kolejne dziecko do wykorzystania między 12 a 36 miesiącem życia z możliwością wyboru wariantu: 1000 zł miesięcznie przez rok albo 500 zł miesięcznie przez 2 lata. Kwota będzie podwajana, jeśli kolejne dziecko urodzi się w ciągu 3 lat od poprzedniego. Tego typu proste świadczenia są łatwe do urzeczywistnienia – rozwiązanie głębszych problemów jest już poza zasięgiem PiS-u.
Groźnie brzmią zapowiedzi w kwestiach pracy. Zapowiedziano uregulowanie pracy zdalnej i jej promowanie – może to oznaczać zatwierdzenie przerzucania na pracowników kolejnych kosztów pracy (urządzenie miejsca pracy, energia elektryczna, ogrzewanie, zapewnienie napojów, utrzymanie toalety itp.). Zapowiedziano ograniczanie umów śmieciowych, ale utożsamiono je tylko z umowami cywilnoprawnymi, a jedynym wymienionym elementem ograniczania ma być oskładkowanie umów zlecenia. Równocześnie zapowiedziano w dalszej perspektywie „jeden kontrakt na pracę”. Kontrakt? Dlaczego po prostu nie umowa o pracę? Z ust liberałów brzmi to złowieszczo.
Zapowiedziano możliwość budowy domów bez pozwolenia, bez kierownika budowy, bez biurokracji, tylko na zawiadomienie – do 70 m kw. (w podstawie, z poddaszem do 90 m kw.), z płaskim dachem. Czym to się może skończyć? Chaotycznym budownictwem, nie spełniającym norm, podatnym na klęski żywiołowe. Warunki do postawienia takiego domu, wg zapowiedzi, musiałyby zostać uwzględnione w miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego, ale i tak nie zapowiada to niczego dobrego. Wszak PiS znany jest z takich fuszerek robionych, jak sami (!) to określili, „sposobem gospodarczym”.
Będzie istniała państwowa gwarancja wkładu własnego do wysokości 100 tys. zł przy zakupie mieszkania dla osób nie mających środków na wkład własny kredytu w wieku 20-40 lat. Dla osób wielodzietnych zapowiedziano spłatę przez państwo kredytu mieszkaniowego przy drugim dziecko 20 tys. zł, na trzecim 60 tys. zł, po 20 tys. zł na kolejne – łącznie do 160 tys. zł. To dobre pomysły, ale pośrednie. Kluczowe jest bowiem bezpośrednie zaangażowanie państwa w budowę mieszkań i uwolnienie ludzi od konieczności zaciągania kredytów mieszkaniowych. „Za 10 lat niemal każda polska rodzina musi powiedzieć, że ma swoje lokum.” – zapowiedział Mateusz Jakub Kornelowicz Morawiecki. Dlaczego „niemal każda”? I dlaczego „lokum”, a nie po prostu „mieszkanie”? Obecnie ok. 3,2 mln rodzin nie posiada samodzielnego mieszkania. Po fiasku programu Mieszkanie+ nikt rozsądny już w te zapowiedzi nie wierzy, a wygłaszanie takich obietnic przez rządzących świadczy o ich oderwaniu od rzeczywistości lub poniżaniu społeczeństwa.
Zapowiedziano walkę z wykluczeniem komunikacyjnym poprzez wspólny bilet kolejowo-autobusowy i linie autobusowe dowozowe ze wsi do okolicznych stacji kolejowych. Już zupełnie zapomniano, że z wcześniejszych zapowiedzi walki z wykluczeniem komunikacyjnym nic nie wyszło – wielkie tworzenie połączeń z Funduszu Rozwoju Przewozów Autobusowych, też szumnie zapowiedziane w ramach wielkiego programu „Nowej Piątki PiS-u”, okazało się kapiszonem. Zapowiedziano, że w ciągu 5 lat zostanie postawionych lub unowocześnionych 15 tys. km linii kolejowych, co jest awykonalne – to 78% obecnej sieci.
Kolejne obietnice to 4 tys. świetlic, 100 basenów i 300 boisk w gminach, w których ich dotąd nie ma. Coś, co jest tylko mglistą zapowiedzią, a powinno być oczywistością. Podobnie jak inne punkty i obietnice Nowego Polskiego Ładu – nic szczegółowego, tylko puste zachcianki o nowych drogach czy światłowodach. Gdzieś po roku już nikt nie będzie pamiętał tych liczb.
Jest sporo punktów poświęconych kolejnym ulgom i przywilejom dla kapitalistów: ulga na prototypy, fundacje rodzinne („mające zapewnić wielopokoleniową sukcesję biznesu i akumulację rodzimego kapitału”), ulga konsolidacyjna, ryczałt dla dochodów zagranicznych, odstąpienie od postępowań za ukryte dochody za granicą, ulga na automatyzację i robotyzację, podatkowe wsparcie ekspansji zagranicznej, rozszerzenie „estońskiego CIT”, stworzenie centrum obsługi podatkowej inwestora dla kontaktów z inwestorami strategicznymi, wyłączenie opodatkowania VAT dla rozliczeń wewnątrz grup kapitałowych itd. Oczywiście PiS stara się nagłaśniać głównie społeczne punkty, a o tych jakby ciszej.
Prawo i Sprawiedliwość dalej próbuje grać tę samą melodię. Naiwni może się złapią. Światli ludzie już dawno powinni odrzucić ułudę. Czy ktoś jeszcze pamięta, że np. płaca minimalna na koniec 2020 roku miała wynosić 3000 zł? Podobnie będzie z wprowadzaniem Polskiego Ładu.
O tym, że przywódcy Prawa i Sprawiedliwości są zamknięci we własnej bańce, świadczą właśnie nazwy ogłaszanych programów. Zawsze są pompatyczne, a potem i tak wychodzi kaszana. Nowy Polski Ład niczym nie będzie się tu różnił, co jest dość przewidywalne po tylu latach rządów Prawa i Sprawiedliwości.
Polski Ład zakłada wzrost wydatków na służbę zdrowia – do 6% Produktu Krajowego Brutto w 2023 i 7% PKB w 2027. Po pierwsze, nie brzmi to wiarygodnie, po drugie jest słabe, a po trzecie jest za długie. To wciąż daleko poniżej średniej w Unii Europejskiej (10% PKB) i wciąż niezadowalająco, zważywszy jak dużo trzeba naprawić wieloletnich zaniedbań. Ponadto, Jarosław Aleksander Rajmundowicz Kaczyński podczas wypowiedzi wprost powiedział nie tylko kształceniu lekarzy, ale też o „ściąganiu ich z zewnątrz”. To oznacza, że z góry zakłada posiłkowanie się imigracją zarobkową w tak strategicznej dziedzinie jaką jest służba zdrowia. Zapowiedziano też nowe fundusze: Fundusz Modernizacji Szpitali, Fundusz Medyczny i Agencja Rozwoju Szpitali – jakby od ich tworzenia miało cokolwiek zależeć. W dalszym ciągu zapowiedziano działanie teleporad lekarskich, których istnienie jest sprzeczne z naukami medycznymi. Obiecano też rzeczy tak oczywiste, jak zapewnienie karetek czy dyżury 24-godzinne pierwszej pomocy. Jedyną sensowną zmianą jest zaprzestanie odliczania składki zdrowotnej od podatku dochodowego i jej ujednolicenie do płatności proporcjonalnej od dochodu (zniesienie ryczałtu), o co już piszczą kapitaliści.
Zapowiedziano podwyższenie kwoty wolnej od podatku do 30 tys. zł. To chyba jedyna istotniejsza zapowiedź, którą mogą odczuć zwykli ludzie. Stawki podatkowe jednak w dalszym ciągu dalekie będą od sprawiedliwości, szczególnie że zapowiedziano podwyższenie progu podatkowego drugiej stawki 32% z 85 tys. zł do 120 tys. zł. Do tego pojawił się liberalne wysrywy w postaci zerowej stawki PIT dla pracujących emerytów i kwota dochodów do opodatkowania niższa o 50 tys. zł dla powracających z emigracji zarobkowej.
Do pozytywnych rzeczy można zaliczyć dodatkowe świadczenie dla rodzin: 12 tys. zł na drugie i kolejne dziecko do wykorzystania między 12 a 36 miesiącem życia z możliwością wyboru wariantu: 1000 zł miesięcznie przez rok albo 500 zł miesięcznie przez 2 lata. Kwota będzie podwajana, jeśli kolejne dziecko urodzi się w ciągu 3 lat od poprzedniego. Tego typu proste świadczenia są łatwe do urzeczywistnienia – rozwiązanie głębszych problemów jest już poza zasięgiem PiS-u.
Groźnie brzmią zapowiedzi w kwestiach pracy. Zapowiedziano uregulowanie pracy zdalnej i jej promowanie – może to oznaczać zatwierdzenie przerzucania na pracowników kolejnych kosztów pracy (urządzenie miejsca pracy, energia elektryczna, ogrzewanie, zapewnienie napojów, utrzymanie toalety itp.). Zapowiedziano ograniczanie umów śmieciowych, ale utożsamiono je tylko z umowami cywilnoprawnymi, a jedynym wymienionym elementem ograniczania ma być oskładkowanie umów zlecenia. Równocześnie zapowiedziano w dalszej perspektywie „jeden kontrakt na pracę”. Kontrakt? Dlaczego po prostu nie umowa o pracę? Z ust liberałów brzmi to złowieszczo.
Zapowiedziano możliwość budowy domów bez pozwolenia, bez kierownika budowy, bez biurokracji, tylko na zawiadomienie – do 70 m kw. (w podstawie, z poddaszem do 90 m kw.), z płaskim dachem. Czym to się może skończyć? Chaotycznym budownictwem, nie spełniającym norm, podatnym na klęski żywiołowe. Warunki do postawienia takiego domu, wg zapowiedzi, musiałyby zostać uwzględnione w miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego, ale i tak nie zapowiada to niczego dobrego. Wszak PiS znany jest z takich fuszerek robionych, jak sami (!) to określili, „sposobem gospodarczym”.
Będzie istniała państwowa gwarancja wkładu własnego do wysokości 100 tys. zł przy zakupie mieszkania dla osób nie mających środków na wkład własny kredytu w wieku 20-40 lat. Dla osób wielodzietnych zapowiedziano spłatę przez państwo kredytu mieszkaniowego przy drugim dziecko 20 tys. zł, na trzecim 60 tys. zł, po 20 tys. zł na kolejne – łącznie do 160 tys. zł. To dobre pomysły, ale pośrednie. Kluczowe jest bowiem bezpośrednie zaangażowanie państwa w budowę mieszkań i uwolnienie ludzi od konieczności zaciągania kredytów mieszkaniowych. „Za 10 lat niemal każda polska rodzina musi powiedzieć, że ma swoje lokum.” – zapowiedział Mateusz Jakub Kornelowicz Morawiecki. Dlaczego „niemal każda”? I dlaczego „lokum”, a nie po prostu „mieszkanie”? Obecnie ok. 3,2 mln rodzin nie posiada samodzielnego mieszkania. Po fiasku programu Mieszkanie+ nikt rozsądny już w te zapowiedzi nie wierzy, a wygłaszanie takich obietnic przez rządzących świadczy o ich oderwaniu od rzeczywistości lub poniżaniu społeczeństwa.
Zapowiedziano walkę z wykluczeniem komunikacyjnym poprzez wspólny bilet kolejowo-autobusowy i linie autobusowe dowozowe ze wsi do okolicznych stacji kolejowych. Już zupełnie zapomniano, że z wcześniejszych zapowiedzi walki z wykluczeniem komunikacyjnym nic nie wyszło – wielkie tworzenie połączeń z Funduszu Rozwoju Przewozów Autobusowych, też szumnie zapowiedziane w ramach wielkiego programu „Nowej Piątki PiS-u”, okazało się kapiszonem. Zapowiedziano, że w ciągu 5 lat zostanie postawionych lub unowocześnionych 15 tys. km linii kolejowych, co jest awykonalne – to 78% obecnej sieci.
Kolejne obietnice to 4 tys. świetlic, 100 basenów i 300 boisk w gminach, w których ich dotąd nie ma. Coś, co jest tylko mglistą zapowiedzią, a powinno być oczywistością. Podobnie jak inne punkty i obietnice Nowego Polskiego Ładu – nic szczegółowego, tylko puste zachcianki o nowych drogach czy światłowodach. Gdzieś po roku już nikt nie będzie pamiętał tych liczb.
Jest sporo punktów poświęconych kolejnym ulgom i przywilejom dla kapitalistów: ulga na prototypy, fundacje rodzinne („mające zapewnić wielopokoleniową sukcesję biznesu i akumulację rodzimego kapitału”), ulga konsolidacyjna, ryczałt dla dochodów zagranicznych, odstąpienie od postępowań za ukryte dochody za granicą, ulga na automatyzację i robotyzację, podatkowe wsparcie ekspansji zagranicznej, rozszerzenie „estońskiego CIT”, stworzenie centrum obsługi podatkowej inwestora dla kontaktów z inwestorami strategicznymi, wyłączenie opodatkowania VAT dla rozliczeń wewnątrz grup kapitałowych itd. Oczywiście PiS stara się nagłaśniać głównie społeczne punkty, a o tych jakby ciszej.
Prawo i Sprawiedliwość dalej próbuje grać tę samą melodię. Naiwni może się złapią. Światli ludzie już dawno powinni odrzucić ułudę. Czy ktoś jeszcze pamięta, że np. płaca minimalna na koniec 2020 roku miała wynosić 3000 zł? Podobnie będzie z wprowadzaniem Polskiego Ładu.