Po 20 latach amerykańskiej okupacji Afganistan się wyzwala. W spektakularny sposób znika marionetkowe państwo, a Stany Zjednoczone porzucają swoich współpracowników w haniebny sposób. To koniec wojny w Afganistanie. Pozostaje mieć nadzieję, że Afganistańczycy będą sprawnie zarządzać własnym, nowym państwem.
Aktualizacja wpisu 18:50 18.08.2021 w zgodzie z najnowszymi wiadomościami.
Kiedy Związek Radziecki opuszczał Afganistan w 1989 roku po 10 latach wojskowej pomocy, pozostawiał po sobie dość dobrze urządzone państwo. Było to państwo świeckie, gdzie kobiety mogły ubierać się jak chcą i chodzić bez skrępowania w sukienkach po mieście. Związek Radziecki pomagał Afganistanowi w budowie szkół, szpitali, fabryk, dróg, mostów, tuneli, no i postępowego społeczeństwa. Armia Radziecka wykonała wszystkie założone zadania bojowe, a wyjeżdżała z Afganistanu dostojnie i z honorem, z podniesionymi sztandarami, w sposób zorganizowany. Wbrew temu co pisze zachodnia propaganda, pomoc Afganistanowi nie wpłynęła w żaden sposób na rozpad Związku Radzieckiego. Ówczesny Afganistan jeszcze 3 lata samodzielnie stawiał opór siłom wspieranym przez Stany Zjednoczone, pozostając w międzynarodowej izolacji. Upadł pod wpływem wewnętrznych konfliktów, zdrady dowódców i przez odcięcie dostaw broni.
Kiedy rozpoczynał się atak Stanów Zjednoczonych na Afganistan, zachodnia propaganda mówiła o „wyzwoleniu”. Miało tam powstać państwo na wzór zachodni, a więc rzekomo demokratyczne i pięknie liberalne, idące ścieżką rozwoju.
Co zostawiają po sobie Amerykanie po 20 latach okupacji? Państwo, które przestało istnieć szybciej niż Amerykanie zdążyli uciec. Państwo, w którym nie zaprowadzono porządku ani stabilności, a które stało się zapleczem dla fanatyków religijnych Państwa Islamskiego i handlarzy narkotyków. Państwo, gdzie bezpieczeństwo cywilne się nie liczyło, bo pod byle pretekstem można było zbombardować i ostrzelać dowolne domostwo. 20 lat zmarnowane, kilkaset tysięcy cywilów zabitych przez okupanta, miliony osób poszkodowanych, pozbawionych domów, obdartych z godności. Widać jak na dłoni, że marionetkowe państwo było utrzymywane sztucznie, tylko siłą rakiet, pocisków i naboi. Gdy ich zabrakło, prawie nikt go nie bronił.
Klęska Stanów Zjednoczonych jest porażająca. Oto bowiem zbieranina pastuchów w sandałach jest w stanie pokonać supermocarstwo – używając określeń stosowanych przez zachodnią propagandę. W 1975 roku, podczas podobnej klęski w Wietnamie, siły Wietnamu Socjalistycznego były wspierane przez Związek Radziecki i trochę przez Chiny. Afganistańscy partyzanci takiego wsparcia nie mieli i byli zdani tylko na siebie, z prostym uzbrojeniem. Przeciwko nim było najnowocześniejsze uzbrojenie Stanów Zjednoczonych, jak lotnictwo, artyleria, satelity szpiegowskie, inteligentne rakiety, drony, elektronika itd. Wytrwałość jednak opłaciła się, bo wychodzi na to, że Stany Zjednoczone są dzisiaj znacznie słabsze niż w czasach wojny wietnamskiej.
Widać też ile warte są obietnice Stanów Zjednoczonych, które swoim kolaborantom i współpracownikom obiecały ochronę, demokrację, a w razie czego pomoc. Najdobitniej świadczą o tym słowa polskiego przewodniczącego Rady Ministrów, Mateusza Jakuba Kornelowicza Morawieckiego, który stwierdził że 45 osób współpracujących z polskim okupantem, które dostało wizy humanitarne i miało trafić do Polski, „rozpierzchło się” i nie wiadomo jak im pomóc. Amerykanie chcieli uniknąć kompromitujących ujęć, jak w Wietnamie w 1975 roku, ale te w Afganistanie okazały się być jeszcze bardziej dantejskie. Oto bowiem tłum kolaborantów, a także zwykłych ludzi, którzy uwierzyli Stanom Zjednoczonym, biega po pasie startowym lotniska w Kabulu i przyczepia się podwozia samolotu. Samolot w takich okolicznościach nie powinien startować, ale miejscowi cywile nie liczą się dla Stanów Zjednoczonych, wobec czego 3 osoby podczas lotu spadły z samolotu na okoliczne domy i zginęły. Część osób zginęło w luku podwozia samolotu, liczby nie podano. Kolejnych 5 osób zastrzelono na lotnisku, gdzie próbowano ujarzmić napierający tłum ludzi chcących uciec. Podczas ucieczki ambasady Stanów Zjednoczonych części kolaborantom Amerykanie zniszczyli paszporty. Wokół lotniska wciąż panuje chaos. Amerykanie poinstruowali cywilów, by ci nie gromadzili się wokół lotniska, jeśli nie mają paszportów i wiz. Jak i kiedy chętni mają je uzyskać, tego już nie podano. Wygląda jakby w ten sposób chciano oddalić się od swoich obietnic. Tak Stany Zjednoczone traktują swoich współpracowników.
Afganistańczycy na ogół cieszą się z wyrzucenia zachodnich wrogów, czego dokonano prawie bezkrwawo, bo armia kolaboracyjna poddawała się masowo lub natychmiast przechodziła na stronę wyzwoleńczą. Talibowie w miastach byli witani owacyjnie przez tłumy. Jedynie w Dżalalabadzie kilkadziesiąt osób protestowało w obronie dotychczasowej flagi Afganistanu.
Pozostaje mieć nadzieję, że Afganistańczycy dobrze się urządzą we własnym państwie. Obawy budzi fakt, że przed atakiem w 2001 roku Afganistan był państwem skrajnie wyznaniowym, wręcz fanatycznie religijnym, gdzie np. kobiety nie miały prawie żadnych praw. Trzeba jednak pamiętać, że Talibowie po 20 latach nie muszą być dokładnie takim samym ruchem. Już zapowiedziano, że zasady religii muzułmańskiej będą przestrzegane, ale nie w takim rygorystycznym wydaniu i będzie to nowy styl rządzenia w wyniku pokonania Stanów Zjednoczonych i konieczności nawiązania stosunków dyplomatycznych na arenie międzynarodowej. Oczywiście nowe państwo nie będzie Afgańską Republiką Demokratyczną, tylko zapewne przyjmie jakąś formę państwa wyznaniowego. Nie mniej będzie to krok naprzód, czego przykładem jest Iran, który również jest państwem wyznaniowym, ale suwerennym i godnym dla sprawy antyimperializmu.
Talibowie posiadają zdolność do organizowania pełni struktur władzy, więc konflikty wewnętrzne nie powinny się pojawić. Dotąd Talibowie i koalicja wyzwoleńcza przestrzegały wcześniej ogłoszonych pokojowych zasad, w myśl których m.in. nie strzelano do żołnierzy uciekających ani nie mszczono się na kolaborantach. Miejscowo doszło do samosądów, ale było to wbrew odgórnym rozkazom i przy wykorzystaniu czasowego braku pełnego nadzoru. Lądowe przejścia graniczne już wcześniej zostały sprawnie opanowane. Po wejściu do Kabulu zapobiegnięto rabunkom zbrojnych band, które zaczęły korzystać z całkowitego rozkładu struktur bezpieczeństwa dotychczasowego państwa afgańskiego. Zapowiedziano nienaruszalność dyplomatów i placówek dyplomatycznych. Stosowanie kar takich jak egzekucja, ukamienowanie i amputacja ma zależeć od orzeczenia sądu. Kobiety będą mogły same wyjść z domu. Kobiety noszące hidżab będą mogły się uczyć i pracować, a burka na pewno nie będzie obowiązkowa. Zapowiedziano, że kobiety zyskają nowe prawa, z poszanowaniem zasad religii muzułmańskiej, gdyż brały udział w ruchu oporu. Zapewniono o bezpieczeństwie handlu, banków i zagranicznych inwestycji. Rozpoczęto rozbrajanie cywilów oraz prywatnych firm ochroniarskich w celu zaprowadzenia porządku (widać jak niby bezpieczne było państwo pod okupacją amerykańską). Rozpoczęto służbę patrolową, w tym w nocną oraz zaczęto obstawiać posterunki. Przejęto państwową telewizję, na antenie której wezwano mieszkańców do zachowania spokoju, do pozostania w domach w razie czego nieprzewidzianych okoliczności i do normalnego stawiania się w pracy. Jest spokojnie, otwarte zostały szkoły, banki i sklepy. Talibowie przydzielili ochronę w drodze przez miasto dla pracowników uciekających ambasad Francji i Indii. Zamieszanie panuje tylko przy Międzynarodowym Lotnisku im. Hamida Karzaja, gdzie Talibowie mają kłopot z chaosem wywołanym przez Stany Zjednoczone. Doszło tam do oddania strzałów ostrzegawczych, jednak wyraźnie zaznaczono, że nikt nie chce nikogo ranić.
Kluczowe będą prawidłowe stosunki z Rosją, Chinami i może Iranem, a te zapowiadają się dobrze. Ambasady Rosji i Chin, jako jedne z nielicznych placówek zagranicznych, nie podjęły ucieczki i pracują zwyczajnie. Chiny prawidłowo wyrażają się o nowych władzach, z wzajemnością.
Na dalsze doniesienia z Afganistanu musimy założyć dobry filtr. Nie ma żadnej wątpliwości, że po klęsce zachodu, Afganistańczycy będą dehumanizowani a ich państwo będzie demonizowane. Z pewnością będzie całe mnóstwo fałszywych wiadomości, opartych na niesprawdzonych źródłach, aby tylko przedstawić nowe państwo w jak najgorszym świetle. Początki tego już możemy zauważyć, np. fałszywe oskarżenie o zastrzelenie 21-latki za zbyt obcisłą burkę. Zapewne właśnie fanatyzm religijny będzie przeważał w szambie pomyj wylewanych teraz przez zachodnią propagandę na Afganistan.
My natomiast możemy wprowadzić do obiegu powiedzenie „uciekać jak Amerykanie z Afganistanu”. Możemy też spokojnie dopisać Afganistan do wykazu państw antyimperialistycznych, pod pełną nazwą Afganistański Emirat Islamski.
Aktualizacja wpisu 18:50 18.08.2021 w zgodzie z najnowszymi wiadomościami.
Kiedy Związek Radziecki opuszczał Afganistan w 1989 roku po 10 latach wojskowej pomocy, pozostawiał po sobie dość dobrze urządzone państwo. Było to państwo świeckie, gdzie kobiety mogły ubierać się jak chcą i chodzić bez skrępowania w sukienkach po mieście. Związek Radziecki pomagał Afganistanowi w budowie szkół, szpitali, fabryk, dróg, mostów, tuneli, no i postępowego społeczeństwa. Armia Radziecka wykonała wszystkie założone zadania bojowe, a wyjeżdżała z Afganistanu dostojnie i z honorem, z podniesionymi sztandarami, w sposób zorganizowany. Wbrew temu co pisze zachodnia propaganda, pomoc Afganistanowi nie wpłynęła w żaden sposób na rozpad Związku Radzieckiego. Ówczesny Afganistan jeszcze 3 lata samodzielnie stawiał opór siłom wspieranym przez Stany Zjednoczone, pozostając w międzynarodowej izolacji. Upadł pod wpływem wewnętrznych konfliktów, zdrady dowódców i przez odcięcie dostaw broni.
Kiedy rozpoczynał się atak Stanów Zjednoczonych na Afganistan, zachodnia propaganda mówiła o „wyzwoleniu”. Miało tam powstać państwo na wzór zachodni, a więc rzekomo demokratyczne i pięknie liberalne, idące ścieżką rozwoju.
Co zostawiają po sobie Amerykanie po 20 latach okupacji? Państwo, które przestało istnieć szybciej niż Amerykanie zdążyli uciec. Państwo, w którym nie zaprowadzono porządku ani stabilności, a które stało się zapleczem dla fanatyków religijnych Państwa Islamskiego i handlarzy narkotyków. Państwo, gdzie bezpieczeństwo cywilne się nie liczyło, bo pod byle pretekstem można było zbombardować i ostrzelać dowolne domostwo. 20 lat zmarnowane, kilkaset tysięcy cywilów zabitych przez okupanta, miliony osób poszkodowanych, pozbawionych domów, obdartych z godności. Widać jak na dłoni, że marionetkowe państwo było utrzymywane sztucznie, tylko siłą rakiet, pocisków i naboi. Gdy ich zabrakło, prawie nikt go nie bronił.
Klęska Stanów Zjednoczonych jest porażająca. Oto bowiem zbieranina pastuchów w sandałach jest w stanie pokonać supermocarstwo – używając określeń stosowanych przez zachodnią propagandę. W 1975 roku, podczas podobnej klęski w Wietnamie, siły Wietnamu Socjalistycznego były wspierane przez Związek Radziecki i trochę przez Chiny. Afganistańscy partyzanci takiego wsparcia nie mieli i byli zdani tylko na siebie, z prostym uzbrojeniem. Przeciwko nim było najnowocześniejsze uzbrojenie Stanów Zjednoczonych, jak lotnictwo, artyleria, satelity szpiegowskie, inteligentne rakiety, drony, elektronika itd. Wytrwałość jednak opłaciła się, bo wychodzi na to, że Stany Zjednoczone są dzisiaj znacznie słabsze niż w czasach wojny wietnamskiej.
Widać też ile warte są obietnice Stanów Zjednoczonych, które swoim kolaborantom i współpracownikom obiecały ochronę, demokrację, a w razie czego pomoc. Najdobitniej świadczą o tym słowa polskiego przewodniczącego Rady Ministrów, Mateusza Jakuba Kornelowicza Morawieckiego, który stwierdził że 45 osób współpracujących z polskim okupantem, które dostało wizy humanitarne i miało trafić do Polski, „rozpierzchło się” i nie wiadomo jak im pomóc. Amerykanie chcieli uniknąć kompromitujących ujęć, jak w Wietnamie w 1975 roku, ale te w Afganistanie okazały się być jeszcze bardziej dantejskie. Oto bowiem tłum kolaborantów, a także zwykłych ludzi, którzy uwierzyli Stanom Zjednoczonym, biega po pasie startowym lotniska w Kabulu i przyczepia się podwozia samolotu. Samolot w takich okolicznościach nie powinien startować, ale miejscowi cywile nie liczą się dla Stanów Zjednoczonych, wobec czego 3 osoby podczas lotu spadły z samolotu na okoliczne domy i zginęły. Część osób zginęło w luku podwozia samolotu, liczby nie podano. Kolejnych 5 osób zastrzelono na lotnisku, gdzie próbowano ujarzmić napierający tłum ludzi chcących uciec. Podczas ucieczki ambasady Stanów Zjednoczonych części kolaborantom Amerykanie zniszczyli paszporty. Wokół lotniska wciąż panuje chaos. Amerykanie poinstruowali cywilów, by ci nie gromadzili się wokół lotniska, jeśli nie mają paszportów i wiz. Jak i kiedy chętni mają je uzyskać, tego już nie podano. Wygląda jakby w ten sposób chciano oddalić się od swoich obietnic. Tak Stany Zjednoczone traktują swoich współpracowników.
Afganistańczycy na ogół cieszą się z wyrzucenia zachodnich wrogów, czego dokonano prawie bezkrwawo, bo armia kolaboracyjna poddawała się masowo lub natychmiast przechodziła na stronę wyzwoleńczą. Talibowie w miastach byli witani owacyjnie przez tłumy. Jedynie w Dżalalabadzie kilkadziesiąt osób protestowało w obronie dotychczasowej flagi Afganistanu.
Pozostaje mieć nadzieję, że Afganistańczycy dobrze się urządzą we własnym państwie. Obawy budzi fakt, że przed atakiem w 2001 roku Afganistan był państwem skrajnie wyznaniowym, wręcz fanatycznie religijnym, gdzie np. kobiety nie miały prawie żadnych praw. Trzeba jednak pamiętać, że Talibowie po 20 latach nie muszą być dokładnie takim samym ruchem. Już zapowiedziano, że zasady religii muzułmańskiej będą przestrzegane, ale nie w takim rygorystycznym wydaniu i będzie to nowy styl rządzenia w wyniku pokonania Stanów Zjednoczonych i konieczności nawiązania stosunków dyplomatycznych na arenie międzynarodowej. Oczywiście nowe państwo nie będzie Afgańską Republiką Demokratyczną, tylko zapewne przyjmie jakąś formę państwa wyznaniowego. Nie mniej będzie to krok naprzód, czego przykładem jest Iran, który również jest państwem wyznaniowym, ale suwerennym i godnym dla sprawy antyimperializmu.
Talibowie posiadają zdolność do organizowania pełni struktur władzy, więc konflikty wewnętrzne nie powinny się pojawić. Dotąd Talibowie i koalicja wyzwoleńcza przestrzegały wcześniej ogłoszonych pokojowych zasad, w myśl których m.in. nie strzelano do żołnierzy uciekających ani nie mszczono się na kolaborantach. Miejscowo doszło do samosądów, ale było to wbrew odgórnym rozkazom i przy wykorzystaniu czasowego braku pełnego nadzoru. Lądowe przejścia graniczne już wcześniej zostały sprawnie opanowane. Po wejściu do Kabulu zapobiegnięto rabunkom zbrojnych band, które zaczęły korzystać z całkowitego rozkładu struktur bezpieczeństwa dotychczasowego państwa afgańskiego. Zapowiedziano nienaruszalność dyplomatów i placówek dyplomatycznych. Stosowanie kar takich jak egzekucja, ukamienowanie i amputacja ma zależeć od orzeczenia sądu. Kobiety będą mogły same wyjść z domu. Kobiety noszące hidżab będą mogły się uczyć i pracować, a burka na pewno nie będzie obowiązkowa. Zapowiedziano, że kobiety zyskają nowe prawa, z poszanowaniem zasad religii muzułmańskiej, gdyż brały udział w ruchu oporu. Zapewniono o bezpieczeństwie handlu, banków i zagranicznych inwestycji. Rozpoczęto rozbrajanie cywilów oraz prywatnych firm ochroniarskich w celu zaprowadzenia porządku (widać jak niby bezpieczne było państwo pod okupacją amerykańską). Rozpoczęto służbę patrolową, w tym w nocną oraz zaczęto obstawiać posterunki. Przejęto państwową telewizję, na antenie której wezwano mieszkańców do zachowania spokoju, do pozostania w domach w razie czego nieprzewidzianych okoliczności i do normalnego stawiania się w pracy. Jest spokojnie, otwarte zostały szkoły, banki i sklepy. Talibowie przydzielili ochronę w drodze przez miasto dla pracowników uciekających ambasad Francji i Indii. Zamieszanie panuje tylko przy Międzynarodowym Lotnisku im. Hamida Karzaja, gdzie Talibowie mają kłopot z chaosem wywołanym przez Stany Zjednoczone. Doszło tam do oddania strzałów ostrzegawczych, jednak wyraźnie zaznaczono, że nikt nie chce nikogo ranić.
Kluczowe będą prawidłowe stosunki z Rosją, Chinami i może Iranem, a te zapowiadają się dobrze. Ambasady Rosji i Chin, jako jedne z nielicznych placówek zagranicznych, nie podjęły ucieczki i pracują zwyczajnie. Chiny prawidłowo wyrażają się o nowych władzach, z wzajemnością.
Na dalsze doniesienia z Afganistanu musimy założyć dobry filtr. Nie ma żadnej wątpliwości, że po klęsce zachodu, Afganistańczycy będą dehumanizowani a ich państwo będzie demonizowane. Z pewnością będzie całe mnóstwo fałszywych wiadomości, opartych na niesprawdzonych źródłach, aby tylko przedstawić nowe państwo w jak najgorszym świetle. Początki tego już możemy zauważyć, np. fałszywe oskarżenie o zastrzelenie 21-latki za zbyt obcisłą burkę. Zapewne właśnie fanatyzm religijny będzie przeważał w szambie pomyj wylewanych teraz przez zachodnią propagandę na Afganistan.
My natomiast możemy wprowadzić do obiegu powiedzenie „uciekać jak Amerykanie z Afganistanu”. Możemy też spokojnie dopisać Afganistan do wykazu państw antyimperialistycznych, pod pełną nazwą Afganistański Emirat Islamski.