Od kilku dni w środkach masowego przekazu wałkowany jest wątek rekordowo wysokich cen paliw, dochodzących do 6 zł/l. W rzeczywistości tak wysokie ceny paliw to jeszcze nie tragedia, a ich poziom jeszcze nie powoduje przesiadki do innych środków przemieszczania się. Sposobów na ograniczenie zużycia paliwa jest całe mnóstwo, a wszystkim nam wyszłoby na dobre ograniczenie użycia samochodów.
Na zdjęciu: cennik paliw uwzględniający rower na jednej ze stanic paliw w Bydgoszczy, październik 2021.
Póki co, jeszcze nie widać, aby społeczeństwo przestało nadmiernie korzystać z samochodów. Na drogach wciąż panuje ogromny ruch, na rowerach jeździ niewielu, a wielowozy i pociągi nie przewożą więcej osób. Można więc uznać, że cena jeszcze nie jest wygórowana.
Najprostszym sposobem ograniczenia zużycia paliwa jest piechota. Nie wymaga żadnych nakładów, może poza popracowaniem nad własną kondycją fizyczną, co odbije się na większej zdrowotności. Przeciętny człowiek, bez większego wysiłku, może spokojnie pokonać kilka km. W miastach rzędu 10-20 tys. mieszkańców nie ma więc sensu korzystanie z samochodów. Obecnie nawet w mniejszych, kilkutysięcznych miejscowościach co niektórzy potrafią jechać samochodem do sklepu. Notoryczne stało się też codzienne podwożenie dzieci do szkół. Kiedyś do szkoły po prostu się chodziło. Od I klasy szkoły podstawowej dzieci samodzielnie szły do szkoły, mimo że w latach 1990. ogólna przestępczość była wysoka, a dzieci nie miały telefonów komórkowych. Obecnie nastała moda na podwożenie dzieci do szkoły, bo rzekomo na drogach jest mniej bezpiecznie. Tyle że to błędne koło, bo podwożenie dzieci do szkoły właśnie zwiększa ruch i niebezpieczeństwo na drogach, i to właśnie w tak newralgicznych miejscach jak ulice przy szkołach.
Innym prostym sposobem ograniczenia zużycia paliwa jest rower. Przeciętny człowiek, także bez większego wysiłku, jest w stanie spokojnie pokonywać odległości rzędu do 20 km. Wiatr, deszcz, śnieg – żaden kłopot, wystarczy się odpowiednio ubrać. Codzienny ruch poprawi naszą zdrowotność. W krajach bardziej cywilizowanych rowerowo także w złą pogodę ruch rowerowy jest duży i niewiele osób przy codziennych dojazdach rezygnuje z roweru przez pogodę. Na obszarach pozbawionych komunikacji zbiorowej rower jest częstym sposobem przemieszczania się między wsiami i jedynym jako tako dostępnym dla kogoś bez samochodu – mimo braku dróg rowerowych i braku wielkomiejskiej mody na rower.
Innym sposobem jest komunikacja zbiorowa. Na wielu obszarach nie ma jej wcale, ale tam gdzie jest, powinna być szerzej wykorzystywana. Podwyżki cen paliw przełożą się na podwyżki cen biletów. Te już wiszą w powietrzu, ale dotąd jeszcze nie nastąpiły – a mimo to nie widać jakiegoś zwiększonego popytu na przejazdy autobusami, tramwajami i pociągami. Nawet po podwyżkach komunikacja zbiorowa wciąż będzie relatywnie tańsza (dodatkowo uwzględniajmy, że koszt jazdy samochodem to nie tylko koszty paliwa). Zwykły Autosan H9 pali 18-20 l / 100 km, a więc już przy 4-5 podróżnych wypada pod względem spalania korzystniej od prywatnego samochodu najczęściej zapełnionego tylko kierowcą. W dużych miastach w zasadzie nie ma sensu korzystanie z samochodu, skoro jest komunikacja miejska. Do każdego wielkiego miasta, w tym każdego wojewódzkiego, jeżdżą pociągi dalekobieżne – więc też bez sensu jeździć między nimi samochodem. W mniejszych miejscowościach także powinniśmy uwzględniać komunikację zbiorową przy planowaniu przemieszczania się. Czasami trzeba poczekać nawet 2 godziny, czasami trzeba wsiąść w PKS jadący naokoło, ale da się i będzie to bardziej korzystne dla wszystkich. Gdyby rzeczywiście w autobusach było więcej podróżnych, to możliwe byłyby obniżki cen biletów lub uruchomienie kolejnych połączeń. Zamiast domagać się obniżki cen paliw ludzie powinni domagać się większej liczby połączeń komunikacji zbiorowej.
Jeszcze innym sposobem ograniczania zużycia paliwa jest podwożenie. Przeciętne zapełnienie samochodu osobowego wynosi 1,2 osoby, czyli najczęściej w samochodzie jedzie sam kierowca. Jest to wysoce nieefektywne, nie tylko pod względem zużycia paliwa, ale i zajmowania miejsca na ulicach i przepustowości. Można na różne sposoby się organizować we wspólne dojazdy, aby efektywniej wykorzystywać zazwyczaj 5-osobowy samochód i obniżać koszty paliwa na 1 osobę. Można podwozić tylko na wybranym odcinku albo trochę zbaczać z drogi aby zabrać więcej osób. Można się organizować przez sieć. W każdym zakładzie pracy, na każdej uczelni czy w innych miejscach powinny być tablice z ogłoszeniami o podwożeniu.
Możliwe też są kombinacje wszystkich sposobów. Rower możemy zabrać do pociągu, do autobusu miejskiego, a czasami też do autobusu pozamiejskiego. Samochód i rower możemy postawić przy przystanku, nawet jeśli nie urządzono przy nim postoju typu „stój i jedź”. Można się też wspomagać taksówkami jako dopełnieniem komunikacji publicznej. Do tego różne przesiadki typu PKP+PKS itd. Z prywatnego samochodu powinniśmy korzystać tylko w ostateczności.
Wprost negatywnym skutkiem wysokich cen paliw będzie przełożenie na podwyżkę cen wszystkich wytworów, w tym pierwszej potrzeby. Kapitaliści jeszcze to wykorzystają i podwyżki mogą być wyższe niż wynikałoby to z podwyżki cen paliw. Cała gospodarka jest uzależniona od przewozów samochodowych, ale jest to wynikiem deregulacji gospodarki i złej polityki przewozowej państwa. Przykładowo, Poczta Polska całkowicie porzuciła kolej, a Polskie Koleje Państwowe same zaprzestały obsługi małych nadawców jak np. tartaki.
Niemniej, jeśli rozpatrujemy wysokie ceny paliw wyłącznie pod kątem korzystania z prywatnego samochodu, to ich podwyżka nie jest jeszcze żadną tragedią. Samochody osobowe są wysoce szkodliwym dla ogółu środkiem przewozowym. Zanieczyszczają środowisko, hałasują, są niebezpieczne, drogi zajmują mnóstwo miejsca i ingerują w krajobraz, stojące samochody zagracają chodniki i place. Korki robią się już w 10-tysięcznych miastach, co w ogóle jest jednym z obrazów upadku Polski.
Jeśli z samochodu będziemy korzystać tylko w rzeczywiście koniecznych okolicznościach, to będzie to dobry skutek. Wystarczy tylko porzucić egoizm i własną przestrzeń w samochodzie zamienić na rzecz przestrzeni wspólnych na chodnikach, w autobusach i pociągach. Nie pędzić za wszelką cenę, tylko wyluzować, bo czas na podróż i tak musimy poświęcić. Wszystkim nam zmniejszenie ruchu samochodowego wyszłoby na dobre, a skoro dotąd to jeszcze nie nastąpiło, to najwyraźniej ceny paliw jeszcze nie są wystarczającą barierą. Na pewno nie ma co nad tym rozdzierać szat.
Na zdjęciu: cennik paliw uwzględniający rower na jednej ze stanic paliw w Bydgoszczy, październik 2021.
Póki co, jeszcze nie widać, aby społeczeństwo przestało nadmiernie korzystać z samochodów. Na drogach wciąż panuje ogromny ruch, na rowerach jeździ niewielu, a wielowozy i pociągi nie przewożą więcej osób. Można więc uznać, że cena jeszcze nie jest wygórowana.
Najprostszym sposobem ograniczenia zużycia paliwa jest piechota. Nie wymaga żadnych nakładów, może poza popracowaniem nad własną kondycją fizyczną, co odbije się na większej zdrowotności. Przeciętny człowiek, bez większego wysiłku, może spokojnie pokonać kilka km. W miastach rzędu 10-20 tys. mieszkańców nie ma więc sensu korzystanie z samochodów. Obecnie nawet w mniejszych, kilkutysięcznych miejscowościach co niektórzy potrafią jechać samochodem do sklepu. Notoryczne stało się też codzienne podwożenie dzieci do szkół. Kiedyś do szkoły po prostu się chodziło. Od I klasy szkoły podstawowej dzieci samodzielnie szły do szkoły, mimo że w latach 1990. ogólna przestępczość była wysoka, a dzieci nie miały telefonów komórkowych. Obecnie nastała moda na podwożenie dzieci do szkoły, bo rzekomo na drogach jest mniej bezpiecznie. Tyle że to błędne koło, bo podwożenie dzieci do szkoły właśnie zwiększa ruch i niebezpieczeństwo na drogach, i to właśnie w tak newralgicznych miejscach jak ulice przy szkołach.
Innym prostym sposobem ograniczenia zużycia paliwa jest rower. Przeciętny człowiek, także bez większego wysiłku, jest w stanie spokojnie pokonywać odległości rzędu do 20 km. Wiatr, deszcz, śnieg – żaden kłopot, wystarczy się odpowiednio ubrać. Codzienny ruch poprawi naszą zdrowotność. W krajach bardziej cywilizowanych rowerowo także w złą pogodę ruch rowerowy jest duży i niewiele osób przy codziennych dojazdach rezygnuje z roweru przez pogodę. Na obszarach pozbawionych komunikacji zbiorowej rower jest częstym sposobem przemieszczania się między wsiami i jedynym jako tako dostępnym dla kogoś bez samochodu – mimo braku dróg rowerowych i braku wielkomiejskiej mody na rower.
Innym sposobem jest komunikacja zbiorowa. Na wielu obszarach nie ma jej wcale, ale tam gdzie jest, powinna być szerzej wykorzystywana. Podwyżki cen paliw przełożą się na podwyżki cen biletów. Te już wiszą w powietrzu, ale dotąd jeszcze nie nastąpiły – a mimo to nie widać jakiegoś zwiększonego popytu na przejazdy autobusami, tramwajami i pociągami. Nawet po podwyżkach komunikacja zbiorowa wciąż będzie relatywnie tańsza (dodatkowo uwzględniajmy, że koszt jazdy samochodem to nie tylko koszty paliwa). Zwykły Autosan H9 pali 18-20 l / 100 km, a więc już przy 4-5 podróżnych wypada pod względem spalania korzystniej od prywatnego samochodu najczęściej zapełnionego tylko kierowcą. W dużych miastach w zasadzie nie ma sensu korzystanie z samochodu, skoro jest komunikacja miejska. Do każdego wielkiego miasta, w tym każdego wojewódzkiego, jeżdżą pociągi dalekobieżne – więc też bez sensu jeździć między nimi samochodem. W mniejszych miejscowościach także powinniśmy uwzględniać komunikację zbiorową przy planowaniu przemieszczania się. Czasami trzeba poczekać nawet 2 godziny, czasami trzeba wsiąść w PKS jadący naokoło, ale da się i będzie to bardziej korzystne dla wszystkich. Gdyby rzeczywiście w autobusach było więcej podróżnych, to możliwe byłyby obniżki cen biletów lub uruchomienie kolejnych połączeń. Zamiast domagać się obniżki cen paliw ludzie powinni domagać się większej liczby połączeń komunikacji zbiorowej.
Jeszcze innym sposobem ograniczania zużycia paliwa jest podwożenie. Przeciętne zapełnienie samochodu osobowego wynosi 1,2 osoby, czyli najczęściej w samochodzie jedzie sam kierowca. Jest to wysoce nieefektywne, nie tylko pod względem zużycia paliwa, ale i zajmowania miejsca na ulicach i przepustowości. Można na różne sposoby się organizować we wspólne dojazdy, aby efektywniej wykorzystywać zazwyczaj 5-osobowy samochód i obniżać koszty paliwa na 1 osobę. Można podwozić tylko na wybranym odcinku albo trochę zbaczać z drogi aby zabrać więcej osób. Można się organizować przez sieć. W każdym zakładzie pracy, na każdej uczelni czy w innych miejscach powinny być tablice z ogłoszeniami o podwożeniu.
Możliwe też są kombinacje wszystkich sposobów. Rower możemy zabrać do pociągu, do autobusu miejskiego, a czasami też do autobusu pozamiejskiego. Samochód i rower możemy postawić przy przystanku, nawet jeśli nie urządzono przy nim postoju typu „stój i jedź”. Można się też wspomagać taksówkami jako dopełnieniem komunikacji publicznej. Do tego różne przesiadki typu PKP+PKS itd. Z prywatnego samochodu powinniśmy korzystać tylko w ostateczności.
Wprost negatywnym skutkiem wysokich cen paliw będzie przełożenie na podwyżkę cen wszystkich wytworów, w tym pierwszej potrzeby. Kapitaliści jeszcze to wykorzystają i podwyżki mogą być wyższe niż wynikałoby to z podwyżki cen paliw. Cała gospodarka jest uzależniona od przewozów samochodowych, ale jest to wynikiem deregulacji gospodarki i złej polityki przewozowej państwa. Przykładowo, Poczta Polska całkowicie porzuciła kolej, a Polskie Koleje Państwowe same zaprzestały obsługi małych nadawców jak np. tartaki.
Niemniej, jeśli rozpatrujemy wysokie ceny paliw wyłącznie pod kątem korzystania z prywatnego samochodu, to ich podwyżka nie jest jeszcze żadną tragedią. Samochody osobowe są wysoce szkodliwym dla ogółu środkiem przewozowym. Zanieczyszczają środowisko, hałasują, są niebezpieczne, drogi zajmują mnóstwo miejsca i ingerują w krajobraz, stojące samochody zagracają chodniki i place. Korki robią się już w 10-tysięcznych miastach, co w ogóle jest jednym z obrazów upadku Polski.
Jeśli z samochodu będziemy korzystać tylko w rzeczywiście koniecznych okolicznościach, to będzie to dobry skutek. Wystarczy tylko porzucić egoizm i własną przestrzeń w samochodzie zamienić na rzecz przestrzeni wspólnych na chodnikach, w autobusach i pociągach. Nie pędzić za wszelką cenę, tylko wyluzować, bo czas na podróż i tak musimy poświęcić. Wszystkim nam zmniejszenie ruchu samochodowego wyszłoby na dobre, a skoro dotąd to jeszcze nie nastąpiło, to najwyraźniej ceny paliw jeszcze nie są wystarczającą barierą. Na pewno nie ma co nad tym rozdzierać szat.